Mnóstwo mam takich.
"Fortele Jonatana Koota" Janusza Przymanowskiego, "Wakacje w Borkach" Jadwigi Korczakowskiej, "Dziadek do Orzechów" E.T.A. Hoffmanna, "Chatka Puchatka" A.A. Milne'a, "Najmilsi" Ewy Szelburg-Zarembiny, "Puc, Bursztyn i goście" Jana Grabowskiego, "Przygody Filonka Bezogonka" Gösty Knutssona, "Mała zła czarownica" Václava Čtvrteka, "Gelsomino w Krainie Kłamczuchów" Gianniego Rodari....
Ale ta najukochańsza z najukochańszych to "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren.
Moja najukochańsza to chyba Pan Kleks i teraz zbieram się do ponownego czytania po latach;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kleksa też lubię, ale wolę oglądać, bo te piosenki z filmu tak wpadają w ucho :)
UsuńDzieci z Bullerbyn to i moja najukochańsza. Pamiętam jak bardzo chciałam być jedna z nich :)
OdpowiedzUsuńA teraz mieszkam w Szwecji i na codzien mam swoje własne Bullerbyn :)
Serio? Ale chyba nie mieszkasz na wsi złożonej z trzech domów? :) W każdym razie cieszę się, że do mnie trafiłaś :)
Usuń20km od miasta, taka "prawie wieś" ale domów trochę więcej niż trzy :)
UsuńEch, brzmi znakomicie, wieś i Szwecja razem. Dobrze Ci się tam mieszka?
UsuńTak :)
UsuńO tak, 'Dzieci z Bullerbyn' to również moja ukochana książka z dzieciństwa, a nie tak dawno była też ulubioną książką mojej córki, później jej sercem zawładnął chłopiec w okrągłych okularach zwany Harrym Potterem, ale przyjaciele z Bullerbyn nadal zajmują zaszczytne miejsce w jej małej biblioteczce, więc nie jest tak źle ;)
OdpowiedzUsuńNo patrz, niby takie stare, a wciąż podbija serca dzieci. Cecha wielkiej literatury.
Usuń