sobota, 10 maja 2025

"Słoneczne wino" Ray Bradbury


 Dawno, dawno temu,  kiedy na blogach kwitły ożywione dyskusje, napisałam tekst o "Magicznych latach"  Roberta McCammona.  Co tam  się działo w komentarzach,  ho ho!

Wtedy właśnie Secrus podrzucił mi tytuł powieści korespondującej klimatem z McCammonem, czyli właśnie "Słoneczne wino". Przypomniałam  sobie po kilku  latach, że miałam  to przeczytać,  no i przeczytałam. 

"Słoneczne wino" rzeczywiście można skojarzyć z "Magicznymi latami", bo doskonale oddaje klimat małego amerykańskiego miasteczka. Dodajmy, że widzianego z perspektywy młodych chłopców, braci,  którzy przeżywają właśnie najlepsze letnie miesiące.

Przeczytałam, ale z pewnym  trudem. Początkowo ten senny, nieco oniryczny klimat bardzo mi  odpowiadał, słoneczne wino robione z kwiatów mniszka trafiło prosto do mojego tęskniącego za słońcem serca. Douglas i  Tom, bracia o ogromnej wyobraźni, chłoną wakacje z szeroko otwartymi oczami, a autor to opisuje hojnie szafując wyrażeniami  naszpikowanymi zachwytem i nostalgią. Tylko że u McCammona taki sam  zachwyt był dodatkiem, przyprawą nadającą głównemu daniu niezwykły smak. Bradbury za to ugotował swoje danie wyłącznie z przypraw. 

W małych dawkach to wyborne, w całości - niejadalne. 

"Słoneczne wino" Ray Bradbury z tomu "Green Town", tłumaczyli: Wojciech Szypuła, Paulina Braiter , Wydawnictwo Mag,  2020.

3 komentarze:

  1. Grzegorz Zalewski (speculatio.pl) w zeszłym roku entuzjastycznie o tej książce pisał. U mnie nadal czeka na liście, może w wakacje. Trochę studzisz zapał, ale przyznajmy, że "Magiczne lata" to bardzo wysoko ustawiona poprzeczka do porównań ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, być może za dużo oczekiwałam. Jeśli przeczytasz, daj znać, co o tym sądzisz.

      Usuń
    2. Zobaczymy, nie samymi arcydziełami żyje czlowiek :)

      Usuń