Ludzkość nie stoi w miejscu, tylko nieustannie się rozwija. Technika idzie naprzód - coś mi się majaczy, że skokami, co jakiś czas pojawia się nowe odkrycie czy przełomowy wynalazek i popycha cały ten ludzki wehikuł, Ziemię, do przodu. Motorem postępu jest ciekawość, lenistwo, czasem żądza władzy.
W przypadku wynalezienia nanonarkotyku Nexus w grę wchodziły wszystkie trzy czynniki - piszę w czasie przeszłym, ale tak naprawdę taki wynalazek jest jeszcze jeszcze przed nami.
Przeczytałam, co właśnie napisałam i pogratulowałam sama sobie. Udało mi się napisać wyjątkowo nudny i ciężki jak zadek słonia wstęp. Pomińcie go!
Nexus to nanonarkotyk, zmieniający drastycznie strukturę połączeń nerwowych w mózgu. Umożliwia to połączenie umysłów.:
"I wtedy coś poczuła. Jego myśli ocierające się o jej myśli. Zaproszenie, po którym nastąpiło otwarcie, i wtedy Kade ujawnił się przed nią. [...] Przede wszystkim zobaczyła jego intelekt w pełnej krasie, czysty i ostry niczym diament."[1]
Ten czysty i ostry umysł to Kade, młody i bardzo zdolny naukowiec. Cóż ten jego niesamowity intelekt zrobił? Stworzył system operacyjny w płynie. Łykasz, włączasz i łączysz się z innymi umysłami - ich wspomnienia, emocje, informacje masz jak na dłoni. Nexus mocno wciąga i uzależnia, daje też spore możliwości. Ale jest nielegalny, bo uzależnia i daje spore możliwości, a rząd nie lubi, gdy mu się odbiera inicjatywę. Toteż Kade i jego współpracownicy są śledzeni, ścigani, szantażowani i ogólnie gnębieni.
W grupie rządowej jest Sam - kobieta GMO (czwarta generacja, szacun na dzielni), pracownik operacyjny. Ona, a właściwie bardziej jej szefowie, wymyślili sobie, że wykorzystają młodego geniusza do złapania o wiele grubszej ryby, kobiety imieniem Shu. Shu właściwie nie jest już człowiekiem, a transczłowiekiem, a może nawet postczłowiekiem. Stanowi zagrożenie, bo twierdzi:
"Ludzie są wrogami przyszłości. Nienawidzą nas. Nienawidzą naszego piękna, potencjału. Albo będą nas tropić i zabijać, albo zrobią z nas niewolników, albo wzniesiemy się ponad ich poziom i zajmiemy należne nam miejsce w świecie. Nie ma innych opcji".[2] *(* - jeszcze do tego wrócę)
Nic dziwnego, że rząd uważa ją za kogoś, kogo należy zniszczyć. Kade ma być dojściem do Shu, tylko że chłopak gubi się nieco, zawieszony między młotem i kowadłem. Musi lawirować. I walczyć. Sam też walczy, jej kumple walczą, ochrona Shu też walczy, przypadkowo napotkane bandziory walczą też. O rany. Wszyscy tłuką się ze wszystkimi z uporem i zapałem godnym lepszej sprawy. Ścigają się, uciekają, odkrywają tajemnice, zmieniają front działania i się tłuką od nowa. Dzieje się. Jak dla mnie - dzieje się aż za dużo, zmęczyło mnie to okrutnie.
Na dodatek w tej wszechobecnej łupaninie gdzieś zniknął problem Nexusa i tego, jakie niesie możliwości. Wielka szkoda, bo pomysł ma/miał potencjał.
Na koniec znalazłam coś, co mnie żywo zainteresowało, otóż autor krótko opisuje osiągnięcia naukowe, które go inspirowały. Technologie pozwalające na komunikację pomiędzy komputerem a mózgiem, zwłaszcza te, które pozwalały na rehabilitację osób sparaliżowanych (sterowanie protez myślą) rozwijały się znacząco.
"Inni naukowcy z tej dziedziny mieli całkiem imponujące wyniki w eksperymentach z danymi czuciowymi. Najbardziej popularna na świecie proteza nerwowa to ta, która przekształca sygnał dźwiękowy w sygnały bezpośrednio pobudzające mózg - implant ślimakowy. Ma go ponad 200000 ludzi na całym świecie. Jeśli nie masz implantu ślimakowego albo nie znasz kogoś, kto go ma, może ci się wydawać, że to po prostu specjalistyczna słuchawka wzmacniająca słuch. Ale oba przedmioty bardzo się od siebie różnią.
Zestaw słuchowy [aparat słuchowy - przyp. mój] zbiera dźwięki przez mikrofon, oczyszcza je, wzmacnia i przekazuje do malutkich głośników, umieszczonych w uchu. Urządzenie działa pod warunkiem, że jego użytkownik wciąż choć trochę słyszy. Jeżeli wszystkie komórki włoskowate w uchu są martwe, nie słyszy się nic. Można puścić dźwięk o natężeniu 120 decybeli wprost do ucha i wciąż nie słyszeć.
Implant ślimakowy obchodzi to ograniczenie. Przekształca dźwięk w sygnał nerwowy - specjalny impuls elektryczny, który stymuluje nerw słuchowy. Rozwiązanie jest dalekie od doskonałości, ale przynajmniej ludzie, którzy dotąd nie słyszeli nic, słyszą na tyle dobrze, żeby brać udział w rozmowie."[3]
Tak to właśnie jest. I chwała naukowcom za te dążenia, bo dzięki nim mam nadzieję, że kiedyś się z córką dogadam.
Teraz gwiazdka (*). To, że ludzkość ma niskie instynkty, to wiadome, ale że transludzie czy postludzie też? Istoty o wyjątkowo wysokim intelekcie? Aż mi się cytat przypomniał ze Sturgeona:
"No nie można, po prostu nie można wzmocnić sobie pięciokrotnie intelektu i nie dostrzec tego, że ludzie muszą być dla siebie nawzajem dobrzy".[4]Takie podejście bardziej mi odpowiada.
O tej książce pisała też Silaqui.
---
[1] "Nexus" Ramez Naam, przekład Dominika Repeczko, Drageus Publishing House, Warszawa 2013, s. 36
[2] Tamże, s. 226
[3] Tamże, s. 447
[4] Theodore Sturgeon, "Klucz do nieba", tłum. Wiktor Bukato, wyd. Iskry, Warszawa 1985, s. 41