"Esencja" tak mi się spodobała, że musiałam, po prostu musiałam dokupić sobie drugą część przygód Ottona i Watsona. A co w niej?
Ta sama Warszawa, obdrapana i zaśmiecona, ten sam Otto, zarośnięty i w wymiętym prochowcu, ten sam Aptekarz, czy też jego wspomnienie (zaraz do niego wrócę), ten sam Watson... a nie, stop, wróć, Watson jest na wycieczce i Otton z nową sprawą musi sobie radzić sam, przynajmniej na początku.
Co to za nowa sprawa? Znika przyjaciel Ottona, właściwie znajomy, no, tak naprawdę to sąsiad, człowiek wykształcony, humanista i romantyk. Jego zniknięcie (i nie tylko jego, ginie więcej osób) wiąże się jakoś z wskrzeszeniem Trzech Mistrzów, przeprowadzonym z wielką pompą przez ministra kultury. Phi, jakie tam wskrzeszenie, to zwykłe zombiaki są, może tylko przez duże Z. Do tego krwiożercze i paskudne. Rozprawić się z nimi trudno, Otto ma twardy orzech do zgryzienia, dobrze, że Watson wraca w samą porę, by pomóc detektywowi.
Miałam wrócić do Aptekarza. Otóż żaden z wymyślonych przeze mnie tytułów nie pojawił się w drugiej części. Są za to min. "Kwiaty zła" w wazonie, "Piana złudzeń" w szamponowym opakowaniu (ale na to opakowanie wpadłam, ha!) i "451 Fahrenheita" w kanistrze (boskie!).
Źródło - http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/otto_bohater/2 |
Mnie ten pomysł zachwyca, ale sąsiad Ottona jest konserwatystą:
"Powiem panu szczerze, że nie lubię tych skroplonych książek. A gdzie zapach papieru i druku, gdzie szelest przewracanych stron?No, no, nie unoś się tak, drogi sąsiedzie. Ta skłonność do poświęceń (własnych czy cudzych?) może cię drogo kosztować. I będzie.
Wypić skroploną książkę to tak, jakby zamiast poznać człowieka wyssać jego krew... Kazałbym całą tę literaturę w płynie do kanałów wylać!! Nie można przyswajać sztuki bez wysiłku, tak jak nie można jej tworzyć bez wysiłku!!! Sztuka wymaga poświęceń!!!"*
Notabene, kiedy przepisywałam ten cytat, zdałam sobie sprawę, że w tekście zaszyte są malutkie wskazóweczki albo raczej odniesienia do zwrotów akcji czy wątków i ich rozwinięć. Wynika z tego, że komiks trzeba czytać albo bardzo uważnie albo kilka razy. To "wyssanie" będzie miało potem swoje parę minut, "poświęcenie" również. Istotne będzie to, że Bohater strasząc gołębie strzela ślepakami, że męczony głodem nikotynowym wiecznie gryzie zapałkę...
Sporo tu takich malutkich, ale świetnych drobiazgów i to zarówno w warstwie tekstowej, jak i graficznej. Wyszukiwanie ich to czysta radość. Na przykład: Otto mieszka pod numerem "13f", a jego sąsiad, mieszkanie obok, na tym samym piętrze, na drzwiach ma tabliczkę z numerem "44" (a imię jego...). Albo: jak można dostać się do zamkniętego na kłódkę pomieszczenia? Trzeba wyciągnąć z kieszeni malutką olejarkę z etykietką "Zamek", otrzymaną od Aptekarza. Lub też wszechobecne znaki zakazu: przekreślone oko, trąbka, aparat, książka wpadająca do kibla...
Same smaczki. Chociaż całość nie przypomina smacznego dania, tylko setę z zagrychą, to jest to tego rodzaju seta z zagrychą, po której robi się jasno w głowie i ciepło w żołądku. Czego i wam serdecznie życzę.
---
[*]"Romantyzm", scenariusz Grzegorz Janusz, rysunek i kolor Krzysztof Gawronkiewicz, Mandragora, Warszawa 2007, s.10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz