Książkę kupiłam Krzysiowi pod choinkę, bo jak spojrzałam na tytuł, to aż się o to prosiła.Okazało się, że to był świetny pomysł - to wyjątkowo zabawna lektura.
I wcale tu nie chodzi o to, co zrobił Paweł Różyczko, ojciec trojga dorodnych dzieciaczków, kiedy dowiedział się, iż święty Mikołaj w tym roku z powodu śnieżycy nie dojedzie do ich domu. Choć przyznaję, że pomysł na uporanie się z tym kłopotem miał całkiem niezły.
Tu chodzi o samego tatę, który musi sam przygotować świąteczną Wigilię, fińską Wigilię, albowiem mama tuż przed świętami wyjechała na zagraniczną konferencję. I co robi?
"Muszę jeszcze posłodzić zapiekankę z ziemniaków, doprawić szynkę musztardą, pojechać do lasu po choinkę i nagrzać saunę, zaraz mama wróci z konferencji".
Kocham pana, panie Różyczko! Nawet jeśli słodzi pan zapiekankę z ziemniaków (na litość, jak to smakuje?). Bardzo bym chciała być na Wigilii, gdzie na stole pojawia się:
"Szynka, zapiekanki, łosoś, śledź, sałatka buraczana, domowe piwo..."Do tego frytki i keczup, co mnie w ogóle nie dziwi, na ostatniej Wigilii moje dzieci jadły parówkę z ziemniakami, spożywania reszty postnych potraw stanowczo odmówiły.
Zdjęcie ze strony wydawnictwa.
Panie Majaluoma, świetną książeczkę pan narysował!
"Tato, kiedy przyjdzie święty Mikołaj?" Markus Majaluoma, przełożyła Iwona Kiuru, Wydawnictwo Bona, Kraków 2011.
U nas na wigilii największym wzięciem wśród dzieci cieszą się pierogi ruskie i uszka bez barszczu ;) Do innych potraw chyba trzeba dorosnąć :D
OdpowiedzUsuńWzruszyła mnie ta sauna, którą trzeba nagrzać przed powrotem mamy - miłe! :)
Wspaniałe, ot co! Czy to będzie sauna, czy ciepła herbata, nieważne :)
Usuń