czwartek, 7 lipca 2011

"Sprawa leniwego kochanka" E.S. Gardner


Dlaczego leniwego kochanka? Bo fabuła kręci się wokół przypuszczenia, że jedna bogata babka uciekła ze swoim (dużo od niej młodszym) kochankiem w siną dal. A ten kochanek, jak twierdzą świadkowie (na przykład gość ze stacji benzynowej), to jakiś wielce leniwy osobnik, siedzi tylko na fotelu pasażera i palcem nie kiwnie, patrzy tylko w dal z bezmyślnym wyrazem twarzy. Robi tak, ponieważ ma amnezję, po uderzeniu. Nie wie, kim jest, nie wie, co robi w samochodzie, nic nie pamięta. Oczywiście to ściema na maksa, co Perry Mason szybciutko demaskuje.
Podejrzaną w tym tomie jest kobieta. O rany, przecież zawsze podejrzaną jest kobieta. Ofiarą jest jej mąż. No, to na pewno ta kobieta! Ślady wskazują na nią. Ona twierdzi, że to nie ona. Mason robi co może. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Aż w końcu adwokat odkrywa, że jeśli przypadkowy świadek z wielką pieczołowitością zabezpiecza ślady, to coś w tym musi być. Normalny człowiek nie zabezpiecza, tylko zawzięcie zadeptuje, próbując jak najwięcej zobaczyć i usłyszeć, żeby potem o tym z lubością poplotkować.
Ot co.

Tom 30 cyklu.

2 komentarze:

  1. rzeczywiście tytuł jest beznadziejny, nie wiem czy treść będzie chociaż lepsza i szczerze mówiąc jakoś nie chce się o tym przekonywać.

    OdpowiedzUsuń