środa, 21 grudnia 2011

"Detektywi i storczyki" Rex Stout


Nie ukrywam,  że swego czasu praca związana z literaturą, czyli w bibliotece bądź wydawnictwie, wydawała mi się bardzo atrakcyjna. Przeszło mi i lubię swoją obecną pracę, ale gdyby mi nie przeszło, to po przeczytaniu "Detektywów i storczyków" już by przeszło.

Ginie pracownik kancelarii adwokackiej, co wprawdzie na pozór z literaturą nie ma nic wspólnego, ale zaraz potem ginie młoda dziewczyna pracująca w wydawnictwie. Ginie, bo przeczytała pewną powieść? Niemożliwe. Ale oto jest następna ofiara. Maszynistka. Czyżby przepisywała jakąś powieść? Tę samą? No, to już zdecydowanie staje się podejrzane, a co z tym pierwszym zamordowanym? Istnieje przypuszczenie. że napisał jakąś powieść? A niech to, literatura jest naprawdę niebezpieczna!

Co udowadnia nam Neron Wolfe, genialny detektyw, który nie ruszając się z domu rozwiązuje skomplikowane zagadki. Nasuwa się skojarzenie z Mycroftem, bratem Sherlocka Holmesa, prawda? U podobnie jak Mycroft, Neron potrzebuje pomocy, jeśli chodzi o pracę w terenie: śledzenie podejrzanych, zbieranie informacji, przesłuchania świadków. Dlatego ma agencję detektywistyczną i zatrudnia pracowników, sam wtedy może bez przeszkód zająć się swoimi ukochanymi orchideami, grą w bilarda i innymi przyjemnymi zajęciami.

Narratorem w książce jest prawa ręka Nerona, Archie Goodwin. Bardzo sympatyczny facet, a jego metody zbierania informacji są czasami nader niekonwencjonalne.
Na przykład: wysłał pracownicom wspomnianej już kancelarii adwokackiej kwiaty (storczyki) z zaproszeniem na kolację. Zebrał wszystkie sekretarki, stenotypistki, telefonistki, recepcjonistki i asystentki, ugościł bardzo szczodrze, opowiedział, że mają problem ze śledztwem w sprawie śmierci ich współpracownika, po czym poczekał, aż alkohol zacznie działać i pilnie zbierał wszelkie informacje, jakie wymknęły się rozochoconym paniom. Paradne!

Myślałam, że to będzie kryminał noir i prawie był, ale stanowczo za mało mroczny, a posępności w nim za grosz. Co, jak dla mnie, jest zaletą!

"Detektywi i storczyki" Rex Stout, przełożył Tadeusz Jan Dehnel, Iskry, Warszawa 1969, seria Klub Srebrnego Klucza.

6 komentarzy:

  1. U mnie na razie jeśli chodzi o stare kryminały to 1:1. Jeden się podobał, a drugi nie. A przez święta skończę chyba Martina :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi niezwykle nęcąco, zwłaszcza ostatni akapit mnie zachęcił, bo ja z klimatem noir też "nie tego". A detektyw rozwiązujący zagadkę podczas pielęgnowania orchidei bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytanie też może być niebezpieczne dla zdrowia, vide Imię róży:P
    Bazyl, zdradź, co Ci się nie podobało, mam nadzieję, że nie Msza za mordercę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresowała mnie bardzo Twoja recenzja, dlatego czym prędzej pośpieszyłam do katalogu i znalazłam "Detektywi i storczyki". Wezmę się za nią jak tylko skończę "Zatrute ciasteczko". Mam też prośbę. Czy mogę "użyć" okładki z Twojego wpisu? Niestety mój egzemplarz jest w oprawie introligatorskiej, tak więc nie mam jak zeskanować okładki, która jest w środku oprawy. Co za barbarzyński zwyczaj swoją drogą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, Julko. I miłego czytania :)
    "Zatrute ciasteczko" - mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję, skorzystam ;)

    OdpowiedzUsuń