niedziela, 22 lutego 2015

Wyzywam Cię na pojedynek...

Tło baneru pochodzi z tej strony.

 Magda wykombinowała ciekawe wyzwanie. Na czym polega, to pozwolę sobie skopiować z bloga mojej przeciwniczki:
"Polega na wyzwaniu wybranego (dowolnego) blogera do przeczytania jakiejś konkretnej książki, którą my także mamy nieczytaną na półce, ale... możemy osobę wyzwaną wyprzedzić i sami pierwsi przeczytamy tę książkę. Potwierdzeniem wypełnienia zadania jest publikacja recenzji danej książki na swoim blogu i zgłoszenie tego faktu osobie, która nas wyzywa. Szczegółowy regulamin, lista uczestników i tytułów zgłoszonych do ewentualnego "pojedynkowania się" na blogu pomysłodawczyni - TUTAJ".

W wyzwaniu udział brałam raz, jakieś pięć lat temu, po czym zarzuciłam przyłączanie się do kolejnych, bo moja lista lektur domagała się  autonomii, własnego rządu i dostępu do morza. Nie miałam szans.

To wyzwanie jednak trafiło na podatny grunt. Wiecie, ile mam książek, które są moje, które zdobyłam z trudem, kupiłam, pobrałam, dostałam, bardzo chciałam, cieszyłam się, że je mam - i teraz leżą na półce i się kurzą?! Bo inne ważniejsze, bo pożyczone, bo z biblioteki, bo z wydawnictwa, bo to, bo tamto. Moja może poczekać - tak sobie zawsze mówię. To wyzwanie pozwala wyciągnąć zakurzone książki z półki.

Zapisałam się, zostałam wyzwana przez Aine, zaczęłam czytać "Wołanie kukułki" (po prawej widać okładkę), frajdę mam coraz większą, bo już widzę, że to ten typ kryminału, który lubię. Toteż chciałam wykorzystać moment, kiedy to dzieci bawiły się grzecznie klockami pod okiem męża i przeniosłam się cichaczem do sypialni, poczytać na leżąco.

Po pięciu minutach przyszło do mnie na łóżko starsze dziecko z dwoma garnkami. Garnki najpierw były rakietą, a potem służyły jako bębenki. Młodsze dziecko usłyszawszy bębnienie przybiegło pędem ściskając pod pachą dziecięcy tablecik, wlazło na łóżko, odpaliło melodyjne tablecikowe melodyjki i zaczęło tańczyć. Podskakując z upodobaniem na materacowych sprężynach. Leżąc podskakiwałam w rytm melodyjki, starałam się zignorować bębnienie i czytać dalej. Nawet mi się udawało, serio! Do czasu, gdy to młodsze postanowiło mnie poprzygniatać, siadając na nogach i brzuchu.

Przegram jak nic.  ;)

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że dam, wcześniej czy później :)

      Usuń
  2. Łączę się w bólu zrozumienia - ja przegrałam, bo mi się córa rozchorowała a wtedy to wiadomo...marudna i żądająca uwagi....
    Ale miło wiedzieć, że Kukułka dobra jest :) Najwyżej jak przegrasz to poczytamy kiedyś razem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie! Niezależnie od wyniku, doczytam do końca, bo bardzo jestem ciekawa, jak się skończy i kto okaże się mordercą. Nie zostawię tak tego :)

      Usuń
  3. Spokojnie, jeszcze wszystko może się zdarzyć - szczególnie jeśli, jak słusznie zauważyłaś nasze dzieci chyba kibicują na krzyż ;)
    Ja dużą część niedzieli spędziłam powtarzając ze Starszym historię - rozbiory, powstanie kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe. Umiem daty lepiej niż on ;) Nie dał się przekonać, że historia może być równie, albo bardziej fascynująca, co filmy sensacyjne. Odstawiłam nawet scenkę rodzajową związaną z planowaniem porwania księcia Konstantego..
    Pytam w pewnym momencie moje dziecko co to Arsenał, a on odpowiada - klub piłkarski :D Nie da się ukryć, że odpowiedź prawidłowa, tylko tak jakby nie o to mi chodziło... ;) Ale 4+ z klasówki dostał, więc chyba coś w łepetynie zostało.

    Świetny wpis informujący o wyzwaniu! Tak naprawdę, to Ty mnie wyzwałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam tego wyzwania, ale pomysł przedni. Powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń