Bazyl podrzucił mi dziś linka z zapytaniem, czy już coś napisałam, albo czy może chcę napisać na konkurs. Szczerze powiedziawszy, nie miałam o konkursie pojęcia, wczytałam się zatem pilnie w stronę:
http://www.biblioteki.org/pl/konkursy/konkurs/opis_konkursu/78
Potem wzruszyłam ramionami: no wszystko pięknie, ale ja nie chodzę do biblioteki. Kiedyś chodziłam, do miejskiej, to znaczy do jednego z oddziałów, ale po pewnym czasie (nawet dość długim) przestałam. Zdawało mi się, że wydłubałam z niej już wszystkie interesujące mnie książki, a nowości było mało i były od razu rozchwytywane. Zaglądałam później od przypadku do przypadku, gdy widziałam informację o wystawie zdjęć czy rysunków, albo gdy organizowano kiermasz i można było kupić książkę za złotówkę.
Następnie odkryłam spotkania biblioNETkowe, z których wynosiłam stosy książek, jeszcze potem zarejestrowałam się na podaju, gdzie można było upolować coś ciekawego (niestety, coraz rzadziej mi się to zdarza).
Zaszłam w ciążę, urodziłam dziecko i podczas urlopu macierzyńskiego, zwłaszcza kiedy mały był całkiem mały i wisiał całymi dniami przy piersi, czytałam bardzo dużo. Mały się przysysał, ja brałam książkę w jedną rękę i czytałam. Zaczęłam odczuwać lekki brak świeżych lektur i wtedy zaświtała mi myśl, że może zajrzeć by znów do biblioteki. Niestety, tu pojawiły się schody, dosłownie. Biblioteka mieści się bowiem na pierwszym piętrze budynku i trzeba by pokonać sporo schodów. Mamusie z wózkami wiedzą, o czym mówię, nagle 90% sklepów czy miejsc użyteczności publicznej staje się niedostępne albo trudno dostępne. Owszem, jest winda dla niepełnosprawnych, ale mam opory przed korzystaniem z czegoś, co jest przeznaczone dla niepełnosprawnych, to znaczy głównie tu chodzi o miejsca parkingowe, ale chyba rozciągnęło mi na wszystko.
Spotkajmy się w bibliotece - mówi hasło konkursu. Chętnie, tylko jak, skoro tak bardzo mi nie po drodze i pod górkę?
---
Zdjęcie pochodzi z http://galton.org/news.htm - polecam, obejrzyjcie inne.
Też miałam sporą przerwę w odwiedzaniu biblioteki - po drodze to nigdy mi nie była, ale potem była jeszcze pod górkę :) Teraz znowu korzystam z jej uroków i nawet nie narzekam na asortyment...Jeszcze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ten konkurs jest właśnie dla takich jak ty, bo trzeba wyobrazić sobie miejsce spotkania wymarzone. U mnie właśnie na rzecz czytelnika z wózkiem przeniesiono bibliotekę z piętra na parter. Warto więc wymarzyć sobie nawet niedościgniony wzór, bo okazuje się być realnym.:)
OdpowiedzUsuńja nie narzekam na asortyment - choć tych książek, które czytam nie ma zbyt dużo - a jeśli już są jakieś to w opłakanym stanie. Właśnie z tego powodu nie czytam książek bibliotecznych - mam uraz psychiczny do zniszczonych, pożółkłych kart :/. Mam wrażenie, że się duszę, a na twarzy wystepuje mi zaraz uczulenie:/ Nie powiem, że nie chodzę tam, bo jestem stałym gościem bibliotek - szukam w miarę dobrze zachowanych książek, których nie sposób kupić albo też w ramach rekonesansu autora:)
OdpowiedzUsuńW moich bibliotekach jest możliwość zamówienia książki w systemie komputerowym - jak delikwent, który ją przetrzymuje przyniesie jest ona automatycznie moja:) a w osiedlowej bibliotece systemem takim są Panie - choć widziałam ostatnio, że wklepywały książki do komputerków więc i tu komputerek będzie pilnował czy na książkę ktoś czeka. Myślę, że to jest dobre rozwiązanie, bo w innym wypadku można się nachodzić!
Jak już napisała clevera konkurs ma na celu opisanie biblioteki marzeń, tylko jak to zrobić przy pomocy 1500 znaków (ze spacjami). Sama winda dla mam z dziećmi w wózkach, przebieralnia, kącik zabaw dla maluchów i ich szczegółowy opis, to, podejrzewam, 5000 lekką rączką :D
OdpowiedzUsuńPS. Znajomi mieszkają na 4-tym bez windy, to jest dopiero zaprawa :)
Clevero, to jest myśl, wymyślić wzór biblioteki dla mamy z dzieckiem. :)
OdpowiedzUsuńBazylu, ja mieszkam na czwartym bez windy.