wtorek, 13 września 2011

"Lilavati. Rozrywki matematyczne" Szczepan Jeleński


To książka techniczna, podobnie jak "Zajmująca fizyka", ale niestety już nie tak zajmująca. Po prostu jest inaczej napisana, to nie opowieść o niuansach matematyki, a zadania i zagadki do rozwiązywania. Niektóre bardzo, bardzo stare, większość ciekawa.
Ale jakoś mało mnie wciągnęło. Ha, nadmienię, że Jeleński przytacza Perelmana podczas rozważania dość ciekawego zagadnienia: dlaczego człowiek nie mający żadnego punktu odniesienia nie jest w stanie maszerować w prostej linii, na przykład we mgle, śnieżycy, na równinnej pustyni. Zatacza wielkie koła. Wiecie? Ja nie wiedziałam.
Przeczytałam, parę zagadek rozwiązałam, do paru znałam rozwiązania już wcześniej (czytywało się Hodżę Nasreddina za młodu, a co!) - ogółem nie bawiłam się najgorzej, ale wolę fizykę.

"Lilavati. Rozrywki matematyczne" Szczepan Jeleński, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych 1954.

5 komentarzy:

  1. Tę książkę, podobnie jak "Śladami Pitagorasa" tegoż autora, trzeba czytać i bawić się w rozwiązywanie zadań, kiedy się ma 10-14 lat. Mnie poleciła ją moja nauczycielka matematyki, kiedy byłem w VI klasie podstawówki i zostałem przez nią całkowicie wchłonięty, łącznie z godzinami spędzonymi na próbach rozwiązań zadań niewykonalnych (np. kwadratura koła). Próbowałem zachęcić do niej moje dzieci, ale to wyszło. Książka z lat 50., wyraźnie podniszczona i pochodząca z biblioteki, nie jest dla dzisiejszych dzieci zbyt atrakcyjna. Uważam jednak, że ktoś powinien napisać rzecz podobną i atrakcyjnie wydać najlepiej z dołączoną płytką CD z atrakcyjnymi zadaniami matematycznymi i historiami o matematykach. A propos, dziewczyna imieniem Lilavati i jej ojciec, hinduski matematyk, który jej imieniem nazwał swój oryginalny dowód na twierdzenie Pitagorasa, to bohaterowie ciekawej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli co, zapamiętać i dać dziecięciu, jak już będzie miał matematykę w szkole?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, no niestety niekoniecznie, ponieważ grafika i język książki, tudzież jej stan techniczny (dostępne są tylko stare wydania) jest dla dzisiejszego dziecięcia niezbyt atrakcyjna. Gdyby ktoś "Lilavati" dostosował do dzisiejszych gustów i wydał na nowo, to stanowczo tak! Polecam. Elementy ciekawej narracji i zadania z treścią powinny przemówić do dziecka bardziej niż same suche liczby i wzory, z jakimi mają do czynienia w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim pierwszym komentarzu opuściłem niechcący partykułę "nie" przed "wyszło"! Niestety z moimi dziećmi to nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Lilavati" fajowa książka chociaż wiekowa (zaznaczam, że mam pod ręką wydanie piąte z Roku Pańskiego 1964). Są tam obrazki (w tym z lat 50tych obrazków brakło), ładne choć szaro-bure w kolorze. Jest to 'wydanie zmienione'. Otóż w rozdziale 44 "Spłowiałe rekopisy" Problem Siedmiu Siódemek miał oryginalnie tylko jedno rozwiązanie. W owym piątym wydaniu dodano cztery inne rozwiązania, nadesłane przez pewnego czytelnika (który jak widać był bystrzejszy od autora). Stanisław Kowal (1885 - 1971) w zbiorze “Przez rozrywkę do wiedzy – Rozmaitości matematyczne” (kilka wydań; ilustracje takie sobie) uwpółcześnił trochę część zagadek z "Lilavati" (np. "Znaleziona sakiewka" zamiast kmieci z jeźdźcem są dzieci z rowerzystą) i dodał nowe (z użyciem jednostek siły i pracy z układu SI). Trudno powiedzieć która z tych książek jest lepsza - obie mają zalety.

    OdpowiedzUsuń