czwartek, 26 lipca 2012

"Nim nadejdzie mróz" Hennning Mankell - uwaga, Linda nadchodzi!


Pisałam już wiele razy, że bardzo lubię Wallandera. No bo lubię. Zmartwiłam się, gdy zaczął chorować i stało się już wiadome, że choroba uniemożliwi mu pracę. Koniec serii o Wallanderze, ech, psia kostka.

A tu proszę, pałeczkę przejmuje Linda Wallander, córka Kurta, świeżo po szkole policyjnej, ale uwaga, jeszcze nie policjantka. Dziewczyna ma już przydział do komendy w Ystad, ale do podjęcia obowiązków służbowych zostało jej jeszcze trochę czasu. Wykorzystuje je do odświeżenia znajomości z kilkoma dawnymi przyjaciółkami. Nagle bach, jedna z nich imieniem Anna znika niespodziewanie i bardzo tajemniczo, Linda zaczyna się martwić, próbuje zainteresować tym zniknięciem ojca, on ją zbywa, ona się denerwuje... i tu się trochę zatrzymam w tym skrócie fabuły, bo mnie straszliwie irytowało to, jak jak Kurt Wallander i Linda się do siebie odnoszą. Wrzeszczą, warczą, nie słuchają się wzajemnie, wiecznie mają do siebie pretensje. Ech, nie podobało mi się to.

Wracając do fabuły: okazało się, że zniknięcie Anny wiąże się z zabójstwem pewnej kobiety i dopiero wtedy Kurt zaczyna drążyć temat, a Linda mu pomaga w śledztwie. Nieoficjalnie, bo przecież nie jest jeszcze pracownikiem komendy. Ich współpraca początkowo układa się źle. Przenoszą te swoje tarcia i animozje z życia prywatnego na grunt służbowy. O matko kochana, słuchać się tego nie dało, a lektor swoje dołożył. Tak się starał oddać klimat, nie krzycząc przy tym, że chyba gardło sobie zdarł od krzyczenia szeptem. Paskudnie to brzmiało.

Na szczęście ojciec i córka dogadują się jakoś. On zaczyna pracować, jak to ma w zwyczaju, dokładnie i drobiazgowo analizując wszystkie informacje. Ona próbuje zaczerpnąć od niego jak najwięcej, przy tym popełnia swoje własne błędy - ich skutkiem jest wyjątkowo osobisty udział w dramatycznych wydarzeniach. To akurat jest charakterystyczne dla Mankella, zawsze lub prawie zawsze ściśle splata losy policjanta z losem złoczyńcy. Do tej pory w ciuciubabkę z aktualnie ściganym przestępcą bawił się Kurt, teraz pałeczkę przejęła Linda.

Po wysłuchaniu całej książki miałam mieszane uczucia. Moja sympatia do Wallandera została poważnie nadszarpnięta. Facet, który całkiem nieźle radzi sobie w pracy, prywatnie okazał się gburem, nerwusem i krzykaczem. Ale właściwie czego się spodziewałam po rozwodniku i pracoholiku, którego córka próbowała kiedyś popełnić samobójstwo? Że będzie wzorem grzeczności i uprzejmości? Samo życie, panie Mankell, tak to właśnie u pana jest i chyba dlatego lubię czytać pańskie powieści. Niech pan pisze, panie Mankell, ile się da.

Słówko o lektorze: Leszek Filipowicz to dla mnie żadna nowość, słuchałam już audiobooków w jego wykonaniu i raczej nie miałam większych zastrzeżeń. Teraz jednak zupełnie mi nie pasował. Nagła zmiana w środku odcinka brzmienia głosu czy natężenia - sama nie wiem, czy to kwestia lektora, czy realizatora nagrania. Z początku sądziłam, że to mój odtwarzacz szwankuje i nerwowo w niego stukałam. O krzyczeniu szeptem już pisałam. A to, co zrobił z kwestiami Lindy, woła o pomstę do nieba. Piskliwy, egzaltowany, czasami wręcz rozhisteryzowany głos - błagam, tak nie powinna brzmieć Linda Wallander! To w gruncie rzeczy całkiem sympatyczna i niegłupia dziewczyna. To zaś, co powiedziała o cmentarzach, porównując je do bibliotek, podbiło moje serce. Dla ciekawych - odcinek nr 43, mniej więcej w piątej minucie.
Na koniec malutka techniczna uwaga: w moim egzemplarzu książki dwukrotnie był nagrany ten sam fragment książki, niby nic, ale korekta powinna coś takiego wyłapać.

Bardzo dziękuję Bibliotece Akustycznej za egzemplarz audioksiążki!

"Nim nadejdzie mróz" Hennning Mankell, przełożyła Ewa Wojciechowska, czyta Leszek Filipowicz, Biblioteka Akustyczna 2012, Seria Sensacji i Kryminału.
Nim nadejdzie mróz [Henning Mankell]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

Nim nadejdzie mróz [Henning Mankell]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

2 komentarze:

  1. Ja powtórzę po Tobie jedno zdanie - "niech pan pisze, panie Mankell, ile się da".
    Też go lubię za pisanie o życiu - tak jak jest, bez koloryzowania.
    "Niespokojny człowiek" bardzo mnie zasmucił, myślałam, że to już koniec z Wallanderem.
    Teraz czytam "Powrót nauczyciela tańca" - styl Mankella jak zwykle ok, ale nowy policjant już mi tak nie przypadł do gustu jak Wallander. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jakiś nowy policjant? No proszę. Sporo jeszcze przede mną :)

      Usuń