niedziela, 11 stycznia 2015

"Baśnie" Bill Willingham - czy Królewna Śnieżka ożeni się z Wilkiem?


Janek pożyczył mi komiks "Baśnie", trzy tomy, a że dziś nadarza się okazja, by mu przeczytane oddać, siadam szybciutko, żeby skrobnąć parę słów na ich temat. Inaczej zapomnę, jak mi się podobało.

Bo podobało mi się, że hej. Przepadam za książkami, które wykorzystują w jakiś sposób historie znane z innych książek, mitów czy bajek. Lubię, jak autorzy bawią się znanymi motywami, ale piszą je na nowo, piszą po swojemu, od drugiej strony czy od końca. Z grubsza można to nazwać intertekstualnością (właśnie znalazłam to pojęcie w wikipedii, wiecie, że są aż cztery koncepcje intertekstualności?). Związki i rozwiązki między tekstami, to naprawdę ciekawe!

Powracając do Billa Willinghama: wziął bohaterów z popularnych bajek dla dzieci i stworzył komiks, gdzie ci bohaterowie mieszkają w Baśniogrodzie, ale też w świecie zwykłych ludzi - oczywiście ci, którzy ludzi przypominają (królewna Śnieżka, Sinobrody czy Jaś od magicznej fasoli. Ci zwierzokształtni przebywają poza miastem, ale o tym potem.

Miałam okazję przeczytać początek serii, czyli "Na wygnaniu", "Folwark zwierzęcy" oraz "Kroniki miłosne".
Pierwszy tom to wstęp, ale z niezłym przytupem, bo leje się masa krwi i ginie gdzieś siostra królewny Śnieżki. Hm, właściwie to ledwo pamiętałam, że ona miała siostrę (zresztą mało kto pamięta i to właśnie zapomnienie też autor skrzętnie wykorzystał). Śnieżka zleca przeprowadzenie dochodzenia w tej sprawie detektywowi Wilkowi (tak, temu od Czerwonego Kapturka). Śledztwo to jest to, co lubię, a Wilk przypomina nieco Blacksada, którego uwielbiam.

Tom drugi trochę bardziej przybliżył mi historię tego, jak to się stało, że baśniowcy zamieszkali w Nowym Jorku i okolicach - po prostu musieli uciekać przed najeźdźcą, Adwersarzem, który bezpardonowo podbił baśniowe ziemie. Ci, którzy upodobnić się do ludzi nie byli w stanie, zamieszkali na Farmie i żyją tam sobie jak u Pana Boga za piecem. Właśnie tak myśli Śnieżka, która, jako prawa ręka Burmistrza, co jakiś czas wizytuje Farmę i właśnie przyszedł czas kolejnej wizytacji. Myli się okrutnie, bo zamiast sielanki jest rebelia. Tak, skojarzenia z Orwellem jak najbardziej prawidłowe, zresztą, z takim tytułem nie mogłoby być inaczej.

Trzeci tom jakoś mniej gładko mi wszedł niż poprzednie, bo to tom mocno romansowy. Ten z tamtą, on i ona, takie trochę fiu bździu. Niby się czubią, ale się lubią. To kilka odrębnych opowieści. Myślę, że ten służy bardziej zapoznaniu się czytelnika ze światem Baśniowców i jego mieszkańcami niż czemukolwiek innemu. Miło było, nic ponadto.

Kreska świetna. Baśniowcy są bogato przedstawieni, tło pełne szczegółów, jest akcja - jest ekspresja. Zachwyca mnie fizys Wilka, która płynnie przechodzi od człowieczej do bardzo wilczej  - pamiętacie "Wilkołaka" z Nicholsonem? To właśnie tak.

Jedno mnie tylko nieco irytowało. W każdym dymku (dotyczy pierwszego i drugiego tomu) pogrubiono jedno, dwa lub trzy słowa. Pogrubienie w piśmie traktuję jako sygnał, że coś jest szczególnie ważne, bardzo istotne, powiedziane z naciskiem. Ale jak na takie ważne rzeczy natykam się co rusz, to mi zgrzyta, bo niemożliwe, żeby aż tyle słów było niezwykle istotnych. Przy czym te słowa wcale nie są ważne. Pogrubiono po prostu jakieś losowe słowa. Po jaką cholerę, nie wiem.

Panie Willingham, szacuneczek za pomysł na serię!

- "Baśnie: Na wygnaniu" scenariusz Bill Willingham, rysunki Lan Medina, tusz Steve Leialoha i Craig Hamilton, kolory Sherilyn van Valkenburgh, okładki James Jean i Alex Maleev, tłumaczenie Krzysztof Uliszewski, Egmont Polska 2007.
- "Baśnie: Folwark zwierzęcy" scenariusz Bill Willingham, rysunki Mark Buckingham, tusz Steve Leialoha, kolory Daniel Vozzo, okładki James Jean, tłumaczenie Krzysztof Uliszewski, Egmont Polska 2008.
- "Baśnie: Kroniki miłosne" scenariusz Bill Willingham, rysunki Mark Buckingham, Lan Medina, Bryan Talbot i Linda Medley, tusz Steve Leialoha, Craig Hamilton, Bryan Talbot i Linda Medley, kolory Daniel Vozzo, okładki James Jean i Aron Wiesenfield, tłumaczenie Krzysztof Uliszewski, Egmont Polska 2008.

5 komentarzy:

  1. Ostatni komiks czytałam w wieku ok 9-10 lat gdy namiętnie zbierałam Kaczora Donalda :P Mam u siebie jeszcze stare wydanie Sailor Moon i traktuję jak relikt . Może czas powrócić na chwilę? Bo nie ukrywam, że podoba mi się pomysł z opracowaniem "po swojemu" znanych baśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że powrócić. Namawiać będę każdego, żeby sięgnął po dobry komiks :)

      Usuń
  2. Dalej jest tylko lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia mi dziś mówiła, że czytała też, od Ciebie pewnie? Zazdroszczę jej, że na studiach każą czytać komiksy :)

      Usuń
    2. Jest lepiej, choć VI tom mniej mi się podobał. Mam nadzieję, że to chwilowy spadek.

      Usuń