czwartek, 12 lutego 2015

"Snoopy i sprawy życiowe" Charles M. Schulz - jak tak można?!


Tak się nie powinno robić, to jakaś kastracja! Aaaaa!!!

Już wyjaśniam, o co chodzi. Wydłubuje się z komiksu pojedyncze paski, pojedyncze rysunki czy wręcz fragmenty rysunków, grupuje je w rozdziały pod wiele mówiącymi tytułami "Mądrości życiowe", "Mądrość"  czy "Miłość", okrasza wstępem Michała Rusinka. Na koniec udaje się, że to pełnoprawna książka.

Jak pisze Michał Rusinek to: "Coś w rodzaju fistaszkowego vademecum. Na dobry początek". Pozwolę sobie się z nim nie zgodzić. Wyrwane z kontekstu zdania i obrazy wcale nie zachęcają do sięgnięcia po całość, czy po którykolwiek tom Fistaszków.

Na dobrą sprawę najlepszy z tego wszystkiego jest właśnie wstęp pana Rusinka.

P.S. Książkę pobrałam z finty. Okazało się, że ma pieczątkę.
"Książka pochodzi z półki w Żółtym Baloniku Cafe & Pub przy ul. Taczaka 7 w Poznaniu. Jest dostępna na zasadach Bookcrosingu. Więcej informacji na: www.facebook.com/zolty.balonik lub www.bookcrossing.pl"
Smutno, że tak ktoś wypacza ideę bookcrossingu...

"Snoopy i sprawy życiowe" Charles M. Schulz, wstęp i przekład Michał Rusinek, Nasza Księgarnia, Warszawa 2007.

8 komentarzy:

  1. I ręce opadają podwójnie:/ Gdybyś wszakże reflektowała na całość grubaśnych smakowitych PRAWDZIWYCH Fistaszków, to daj znać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całość? Ale już teraz nie wiem, czy mogę sobie w księgarni zamówić, czy też pożyczyć? Bo jeśli pożyczyć i jeśli masz całość, to jesteś wielka. Na spotkaniu potargowym w Katowicach miałam okazję rozmawiać z panem z NK, o komiksach właśnie. Okazało się, że Tomasz Kołodziejczak namawiał tegoż pana do odstąpienia mu któregoś tomu, bo mu brakuje, a już nie do dostania :) Tomaszowi Kołodziejczakowi, który na komiksach zęby zjadł - brakuje?

      Usuń
  2. Aż się uśmiechnęłam na widok okładki - swego czasu mój Mały Smok miał fazę na Snoopy'ego i brał po kolei wszystkie dostępne tomy z biblioteki... Było tego trochę :-)
    Ale takie okrojone wydanie chyba też by mi zepsuło humor...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popsuło trochę, bo nastawiałam się na coś naprawdę innego. Przy czym dziś udało mi się porozmawiać z Gosią na temat tej książki - bo jakoś tak mi nie pasuje, że autor sam kroił swoje dzieło i wydawał takie książeczki. Ktoś wie? Autor? Czy ktoś tu u nas, z NK? Czy tłumacz?

      Usuń
    2. To już jest tajemnica wydawnictwa... Niektóre umowy licencyjne mają takie klauzule, że włos się jeży. Czasem wydawnictwa zastrzegają sobie dość sporą ingerencję, liczoną w... procentach tekstu. Kiedyś miałam taką sytuację, że mi redakcja powycinała niektóre akapity, które jej się nie podobały. Na moją interwencję otrzymałam odpowiedź, że... mają prawo do zmian. Bo w umowie licencyjnej stoi 3% (czy jakoś tak) zmian...

      Usuń
    3. Jeju. Aż się nie chce zaglądać w kulisy, bo można tam ugrzęznąć...

      Usuń
  3. W Poznaniu tak właśnie NIE działa bookrossing. Ludzie kradną wszystkie książki, więc półki bookcrossingowe świecą pustkami (a raczej starszą wrzucanymi tam śmieciami).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu na Śląsku jakoś nie natykam się na takie półki. No dobra, jest w bibliotece, nie ma śmieci. Dawno temu widziałam też w knajpie w Tarnowskich Górach, w oszklonej witrynce (nawiasem mówiąc ślicznej). Śmieci nie było, atrakcyjnych książek tak samo.

      Usuń