piątek, 6 grudnia 2019

"Cieplarnia" Brian Aldiss


Katastrofę klimatyczną mamy za progiem, czeka tylko, aż uchylimy jej drzwi. Jak Ziemia będzie wtedy wyglądać? Gorąca, sucha, spalona słońcem?
Aldiss wymyślił coś innego. Rośliny, wszędzie rośliny, a zwierzęta nie takie, do jakich się przyzwyczailiśmy, tylko albo ukryte w oceanach, albo wynaturzone.
"Temperatura, światło, wilgotność - te nie zmieniały się, pozostawały takie same od... nikt nie wiedział, od jak dawna". [s.17]



Ludzie, zdegenerowani do małych, zielonych gnomów, trzymają się razem w grupkach czy plemionach, próbując po prostu przetrwać. To, że gatunek ludzki nie wyginął całkowicie, było skutkiem zakrętu ewolucji na planecie, w wyniku którego życie zwierzęce zostało zepchnięte do oceanów, a na lądzie królują w większości rośliny. Nie takie, jakie znamy teraz, o nie. To przerośnięte, drapieżne monstra z możliwością ruchu (jak tryfidy) i bogatym arsenałem łowczych możliwości.
Ludziom jakoś udaje się omijać niebezpieczeństwa, ale... no właśnie. Skarlałe mózgi już nie umieją stawiać sobie wyższych celów, to degradacja cywilizacyjna (prych, jaka cywilizacja?), bez perspektyw.
Uwaga, jednak coś się zaczyna dziać! Jeden z bohaterów dorabia się pasożyta, grzyba, smardza, który (jak wszystko na tej szaleńczo zazielenionej planecie) zmutował w lepszą wersję siebie i potrafi oddziaływać na mózg nosiciela. To dość upiorne, ta istota, która powstała pod wpływem grzyba z małej zielonej już-niebawem-małpeczki.  Jej cele są... nieludzkie.  Owszem, do pojęcia, ale nieludzkie.

Wizja zielonej planety zrobiła na mnie duże wrażenie, i to zarówno w skali makro - czyli gigantyczna pajęczyna oplatająca glob i łącząca się z Księżycem (wiem, fizyka, układ ciał niebieskich, to się nie da, itd.), jak i mikro - rośliny wykształcające różne sposoby pokonywania przeciwnika: trucizny, pułapki, giętkie witki, zęby i kolce. To nie do pojęcia wręcz, ten świat jest szalony, przerażający i fascynujące. Jakim cudem ludziom udaje się tam przeżyć?...

Książka powstała w 1960 roku i niby ma już prawie sześćdziesiąt lat, ale wciąż uderza w czytelnika tym rozmachem i wyobraźnią autora, tym wychodzeniem z ram gatunku, tym nieustannym zadawaniem sobie pytań:
"Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?"
W przypadku tej powieści odpowiedzi, zwłaszcza na to ostanie pytanie, raczej bym się nie doszukiwała. 

Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu Rebis. Zwróćcie uwagę na serię "Wehikuł czasu", jest tego warta!

"Cieplarnia" Brian Aldiss, przełożył Marek Marszał, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2019, seria "Wehikuł czasu".
Cieplarnia [Brian Aldiss]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

6 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł na książkę, o dziwo spodobał mi się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tę serię śledzę na bieżąco, a "Cieplarnia" to jedna z jej lepszych pozycji. Ach, ta wyobraźnia Aldissa! Jednak póki co "Kwiaty dla Algernona" są moim ulubieńcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo z serii już czytałam wcześniej, dla mnie numer jeden to "Wieczna wojna", ale ona jeszcze się w serii nie ukazała :)

      Usuń
  3. MAG chyba (albo niemal) porzucił Artefakty, więc dobrze, że Rebis ma tę serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie mów! Jakoś niespecjalnie śledzę rynek, więc się nie orientuję, że seria utknęła.

      Usuń