Opowieść przeniesiona ze świata ludzi do świata zwierząt. Po co? Jak to zwykle bywa, aby pokazać dzieciom, jak ludzie mogą radzić sobie z problemami.
Edmund, pan Borsuk, domator, wdowiec z trójką małych borsuczątek, żyje sobie spokojnie w norce w środki lasu. Ogarnia malutką Malinkę i rozbrykanych Borka i Szperaczka. I nagle do jego norki, szukając schronienia, zagląda pani Lisica z córeczką Różą. Ich mieszkanie odkryli myśliwi i obie musiały uciekać w popłochu. Pan Borsuk przyjmuje ich pod swój dach i odtąd dzieci będą musiały jakoś zgodnie współegzystować. Nie jest łatwo, bo:
"Borsuki są zbyt powolne...A lisy zbyt porywcze." [s. 23]
Jeśli jednak pan Borsuk i pani Lisica mogą związać się międzygatunkowo, to i młodzież będzie musiała jakoś to sobie poukładać.
Prosta opowieść, prosta bajka, prosty morał. Chyba dla moich dzieci już za prosty, ale dla maluszków (od 2-3 lat), książeczka jak najbardziej odpowiednia, by wprowadzać w zagadnienie rodzin patchworkowych, wszak jak najbardziej obecnych w naszej rzeczywistości. Jednak wciąż jakoś mi (dorosłej osobie) nie gra do końca to zestawienie ludzi w skórkach zwierząt. Wicie, rozumicie, borsuczki, umyjcie rączki przed obiadkiem. Kto raz zetknął się z Malutkim Liskiem i Wielkim Dzikiem, ten już chyba zawsze będzie miał takie obiekcje.
Ocenę całości znacząco podnoszą rysunki. Delikatne, ale dokładne, w cudownych, ciepłych kolorach jesiennego lasu. Zwróciłam uwagę na uroczo urządzoną norkę (stół, krzesła, zlew z bieżącą wodą,wow!) i na rozmyte akwarelowo tła. Z tyłu rozmycie, a na pierwszym planie precyzyjne, cieniutkie kreski wąsików i gałązek. Szacuneczek za te rysunki.
Za możliwość zapoznania się z komiksem dziękuję wydawnictwu.
"Pan Borsuk i pani Lisica. Spotkanie" scenariusz Brigitte Luciani, rysunki Eve Tharlet, przekład z francuskiego Ernest Kacperski, Story House Egmont 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz