Ten tytuł, ach, ten tytuł! Dla świeżo upieczonej (ledwie ponad rok) bibliotekarki był jak magnes. No i wydawnictwo bardzo efektywnie prowadziło kampanię promocyjną, brawa dla nich.
"Wszystko czego szukasz, znajdziesz w bibliotece" to nie do końca powieść, to raczej zbiór opowiadań, w każdym z nich centralną postacią jest ktoś inny: czterdziestoletnia pracująca matka, młody człowiek bez pracy, emeryt. Wszyscy przeżywają jakiś kryzys, odczuwają pustkę, bezsens, czują się uwięzieni w swojej rzeczywistości i nie wiedzą, co dalej. I wszyscy po kolei trafiają do tej samej biblioteki i do tej samej bibliotekarki. To osoba bardzo oryginalna, trochę tajemnicza i bardzo skuteczna. I z całą pewnością przykuwająca uwagę!
Udziela ona konsultacji (tak naprawdę to chwila rozmowy plus jeden wydruk komputerowy plus jeden dodatek do książki), dzięki którym osoby z poszczególnych rozdziałów zmieniają swoje życie. Głównie to zmiana nastawienia, podniesienie wyżej głowy, wpatrzenie się w horyzont. I już, już byłam skłonna uznać ten proces za nieco infantylny i przewidywalny, takie słodkie pitu-pitu, ale coś mnie zastopowało.
To ubrane w taką przewidywalną, łagodną formę wskazówki, drogowskazy dla ludzi, którzy tego potrzebują. Ci z czytelników, którzy są na jakimś życiowym zakręcie czy w egzystencjalnym dołku, mogą w tekstach wyłapać delikatną zachętę do zmiany niekorzystnego dla siebie stanu. Ci, którzy tego nie potrzebują, wpadną w otwarte objęcia poszczególnych rozdziałów.
"Wszystko czego szukasz, znajdziesz w bibliotece" Michiko Aoyama, tłumaczenie Andrzej Świrkowski, Grupa Wydawnicza Relacja, 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz