Kolejna książka przeczytana na porodówce. W odróżnieniu od "Gottlandu" z pewnością nie jest smutna, no, chyba że miejscami.
Jest sobie pewna kobieta, Evelyn, smutna i zrezygnowana. Życie ma takie sobie, męża podobnie, zainteresowań mało, radości życia nie stwierdzono. Spotykamy ją, gdy siedzi na kanapie w domu spokojnej starości (w czasie, gdy jej mąż rozmawia z przebywającą tu swoją matką) i zajada smutek batonikami.
I właśnie wtedy spotyka ją coś, co będzie uważać za najlepsze, co ją spotkało w życiu. Otóż przysiada się do niej pensjonariuszka domu starości, starsza pani i zaczyna opowiadać. Uprzejmie, jakby się znały od dawna, ze swadą i uczuciem. Opowiada o czasach swojej młodości, o małym miasteczku gdzieś w Alabamie, o ludziach, którzy tam mieszkali, żyli, kochali i umierali. Pani Cleowa Threadgoode ma znakomitą pamięć, a historia, którą snuje, jest po prostu urzekająca. Najważniejszą w niej postacią jest chyba Igdie Threadgoode, zakochana w Ruth, ich syn Kikutek (to przydomek, bo chłopczyk stracił jedną rękę), Murzynka Sipsey, jej przybrany syn George, synowie George'a - Jasper i Artis, ich rodziny, rodzina Idgie, znajomi, przyjaciele, mieszkańcy miasteczka Whistle Stop. No wszyscy, wszyscy.
Rasizm w książce jest znakomicie podsumowany słowami:
"Słowo daję, nie mam pojęcia, do czego dzisiaj ludzie używają swoich mózgów. Wyobraź sobie tych chłopców: boją się jak cholera siedzieć koło czarnucha i jeść przy nim, a zjadają jajka, które wychodzą kurze prosto z tyłka"[1].
A kiedy Ninny Threadgoode urodziło się niepełnosprawne dziecko, mówiła:
"Od chwili kiedy się urodził, Albert był radością mojego życia.[...] Codziennie, przez całe życie, musiałam ciężko pracować, żeby być dobrym człowiekiem, a jemu przychodziło to bez żadnego wysiłku. Nigdy nie miał żadnych złych myśli. Nawet nie wiedział, co to znaczy "zło".
Wiele osób martwiłoby się, że urodziło im się okaleczone dziecko, ale ja myślę, że nasz dobry Pan stworzyl go takim dlatego, by Albert nie musiał cierpieć. On nawet nie wiedział, że na ziemi są źli ludzie. Po prostu kochał wszystkich, a wszyscy kochali jego"[2].
Bardzo cieplutka książka. Można się ogrzać.
---
[1] "Smażone zielone pomidory" Fannie Flagg, brak nazwiska tłumacza, Wydawnictwo Axel Springer Polska sp z o.o., Warszawa 2004, s. 54
[2] Tamże, s. 139
![Smażone zielone pomidory [Fannie Flagg] - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE](http://cyfroteka.pl/images/BRD.png)