poniedziałek, 9 lutego 2009

Po wizycie u Mamy

Zawiozłam jej Pierzchalską-Słomczyńską oraz Raszewskiego, a w zamian dostałam biografię Waldorffa pióra Urbanka. To ta, w której Urbanek tak silnie uwypukla (o ile zdążyłam się zorientować przekartkowawszy) homoseksualizm p. Jerzego. Po przeczytaniu moja Mama zacząła wypożyczać sobie książki autorstwa Waldorffa i czytać je po kolei. W jednej dopatrzyła się wzmianki, jak to autor pojechał do Wilna do swojej wielkiej miłości, oczywiście bez szczegółów. Poza tym na ten temat Waldorff był wyjątkowo dyskretny. Jeszcze siostra wydłubała skądś (ze strychu pewnie) MacLeana "Noc bez brzasku" i dała mi, bo moja. No pewnie, że moja, bo dostałam ją od Mikołaja w 1990 roku. W książce są podreślone ołówkiem wszystkie słowa związane ze śniegiem i lodem. To nie pierwsza taka książka 'oznakowana' w ten sposób, nie bardzo kojarzę, skąd wzięła się lodowa fascynacja, może Centkiewiczowie? Okres pasuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz