No i po urlopie. Było przemiło, siedziałam na wsi u mojej Mamy, ona rozpieszczała Krzysia, a on bawił się z kuzynami, kąpał się w baseniku, był wożony na spacery do lasu i nad wodę (gdzie gryzły go komary), raczkował zawzięcie, chodził w chodziku, tuptał przy meblach i pochłaniał ogromne ilości jedzenia, wtykanego do małego dziobka przez babcię, ciocię i kuzynki.
Widać, że wakacje mu służą, hehe.
Ja miałam trochę czasu na czytanie, z listy z poprzedniej notki zapakowałam do plecaka:
- "Gotowi na wszystko" R. Glover - (bo już było zaczęte)
- "Tabliczka marzenia" H. Snopkiewicz
- "Pchli pałac" E. Safak
- "Jedz, módl się, kochaj" E. Gilbert
- "Życie na trzy psy" A. Thomas
- "Krótka historia prawie wszystkiego" B. Bryson
Przeczytałam wszystko oprócz ostatniej pozycji (bo jestem dopiero w połowie), do tego dorzuciłam jeszcze "1001 filmów, które musisz zobaczyć" S.J. Schneider, wzięte od siostry.
Bardzo owocny urlop, wszechstronnie :)
P.S. Chmielewskiej jednak nie wzięłam.
Oooooo :)
OdpowiedzUsuńTyle książek wzięłaś i tyle przeczytałaś!!! :) Ja to zawsze zabieram jakąś dziwną ilość i nigdy jeszcze, naprawdę nigdy nie przeczytałam nawet połowy! Trzy światy :)
Pozdrawiam a buźka Krzysia przesłodka!
Szacun! Ja wzięłam dwie i nie dałam im rady :( Ale za to poobwoziłam trochę dziecko rowerkiem po morenie czołowej i wykąpałam je w najgłębszym polskim jeziorze. Po tych czynnościach czytanie książek (ze zrozumieniem) okazało się ponad moje siły... Teraz w domu ponadrabiam:)
OdpowiedzUsuń