piątek, 3 grudnia 2010

"Däniken, tajemnica Syriusza, parapsychologia i inne trele-morele" James Randi

Wrzuciłam do schowka zachęcona świetną recenzją na biblionetce - przeczytałam i podobało mi się, hm, średnio. Nie dlatego, że to zła książka, nie... Autor po prostu jest takim rycerzem na białym koniu, walczącym z przejawami oszustwa, ciemnoty i głupoty, że aż czasami przypomina Don Kichota.
W książce James Randi podejmuje się objaśnić, jak ludzie byli (i czasami jeszcze są) nabierani. Przez dziewczynki robiące elfom zdjęcia. Przez filipińskich znachorów przeprowadzającyh bezkrwawe operacje. Przez Dänikena. Przez różdżkarzy i innych magików, co to czytają przez zamknięte koperty, wyginają łyżeczki, odgadują zakryte karty czy też przywołują duchy stukające stolikiem. Słowem, Randi z pasją i zapałem tropi oszustów, co przychodzi mu tym łatwiej, że sam jest z zawodu iluzjonistą.
I czasami to jest zabawne, bo znam gnębionego delikwenta (jak Däniken na przykład), a do tego zgadzam się z autorem. Czasami jest to też średnio zabawne, bo Randi demaskuje oszukańcze operacje filipińskich znachorów opierając się głównie na zdjęciach, zamieszczonych, a jakże, w książce, ale na których kompletnie nic nie widać - serio mówię, gorzej niż ziarniste foty w Trybunie Ludu sto lat temu. A czasem to wcale nie jest zabawne, bo ani nie znam ludzi, których demaskuje, ani też nie znam tych sztuczek - w ogóle jest to dla mnie jakąś nieznaną i mało zrozumiałą sprawą.
No i na koniec coś, co jest serio smutne, bo Randi pisze:
"Myślę, że jeszcze upłynie trochę czasu, lecz Paulette Cooper ujrzy w końcu spektakularny widok walącego się w gruzy kolosa scjentologii. [...]W Anglii odmówiono grupie scjentologów wstępu do kraju i zorganizowania konwencji, gdyż zgodnie z panującym tam prawem ich kult nie może być uznawany za religię"[1].
No niestety, tekst ukazał się w Polsce w 1995 roku, czyli piętnaście lat temu i jakoś nie widać, by coś groziło scjentologom. Trzymają się mocno.

Uderzyłam w nieco patetyczny ton na koniec tej recenzji, a nie do końca słusznie, bo ogółem książka jest bardzo pouczająca: nie powinno się w przeróżne sensacje wierzyć bezkrytycznie, trzeba sprawdzać, dociekać i skrobać paznokciem, czy przypadkiem pod warstwą złota nie kryje się spróchniałe drewno.

Na koniec zabawny (moim zdaniem) cytat o tym, jak to niektórzy oszuści albo ludzie przeświadczeni o prawdziwości "nadprzyrodzonych" zjawisk tłumaczą swoje niepowodzenia.
"[...] co gorsza Elsie stała się w międzyczasie w pełni dojrzałą kobietą, wiadomo zaś, że dziewczęta, które są świadome ptaszków i pszczółek tracą kontakt z krasnoludkami i elfami. »Byłem w pełni świadomy - pisze Doyle - że procesy dojrzewania miewają często fatalny wpływ na psychiczną wrażliwość i paranormalne zdolności «"[2].
He, he, no pewnie.


---
[1] James Randi "Däniken, tajemnica Syriusza, parapsychologia i inne trele-morele: Część II", tłum. Zygmunt Kubasiak, Wydawnictwo Pandora 1995, s. 154
[2] James Randi "Däniken, tajemnica Syriusza, parapsychologia i inne trele-morele: Część I", tłum. Zygmunt Kubasiak, Wydawnictwo Pandora 1994, s. 43

1 komentarz:

  1. Trela-morela jak 150! Faktycznie. :) Nie zachęconą Twoją recenzją, nie przeczytam tej książki :) Dzięki za ostrzerzenie.

    OdpowiedzUsuń