piątek, 3 czerwca 2011

"Cała prawda o planecie Ksi" "Drugie spojrzenie na planetę Ksi" Janusz A. Zajdel


"Niezwyciężony", krążownik drugiej klasy, największa jednostka, jaką dysponowała baza w konstelacji Liry, szedł fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru. 
Szedł, bo spieszył z pomocą załodze "Kondora" (innego statku kosmicznego, który miał zbadać planetę Regis III), od której urwały się komunikaty. Bez wahania wysłano ekspedycję ratunkową, Niezwyciężonego właśnie, bo ludzie są najważniejsi i nie można ich zostawić bez pomocy.
Tako rzecze Lem.

Tako też rzecze Zajdel, wysyłając ekspedycję ratunkową na planetę Ksi. Dawno temu wyruszył bowiem na tę planetę konwój z osadnikami. Kilka statków, ładownie pełne sprzętu i zapasów żywności oraz zasobniki z zahibernowanymi osadnikami. Trochę ta wyprawa przypominała skok na głęboką wodę. Planeta Ksi bowiem co prawda ma bardzo sprzyjające warunki: klimat, ciążenie, powietrze, fauna i flora - wszystko to bardzo przypomina Ziemię, ale jednocześnie nie została porządnie zbadana przez ludzi. Głównym powodem jest odległość od Ziemi, wynosząca dwadzieścia lat świetlnych. Osadnicy są jednak świadomi ryzyka, wszyscy są młodymi, pełnymi zapału ludźmi, hura, jedziemy zdobywać nowe światy.  Polecieli więc, a po dwudziestu pięciu latach na Ziemię dotarły dwa sprzeczne ze sobą komunikaty. Jeden jest błaganiem o pomoc, drugi stwierdza, że wszystko jest w porządku. Nadane jednocześnie!

Nic więc dziwnego, że Ziemia wysyła ekspedycję, by zbadała sprawę na  miejscu, byle ostrożnie. Komandor Sloth, stary wyga kosmiczny typu pirxowego, dowodzi statkiem. W drodze na Ksi wyprawa natyka się na pozornie opuszczony statek kosmiczny z Ziemi, tak, ten biorący udział w wyprawie na Ksi. Jedyny człowiek na pokładzie jest stary, wynędzniały, przemęczony i na wpół obłąkany - nie można się z nim porozumieć. Na szczęście Sloth znajduje dziennik okrętowy, który tajemniczemu pasażerowi służył jako pamiętnik.
Z niego komandor dowiaduje się o tym, co zaszło na planecie Ksi. O spisku i buncie, o przejęciu wszystkich statków przez buntowników, o dyktaturze na planecie, o nowym osadniczym społeczeństwie, które miało być wspaniałe, a było karmione kłamstwami i trzymane w ryzach siłą i terrorem.
Ta część książki, wcale spora, budziła we mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony obserwacja, jak, jakimi sposobami mozna trzymać całe społeczeństwo za mordę, jest fascynujące. Z drugiej - obłuda autora dziennika, który staje się sługą buntowników, rzekomo po to, by zdobyć ich zaufanie, aby później móc łatwiej ich pokonać, albo też w jakiś sposób pomóc swoim uwięzionym kolegom - jest czymś oślizgłym, obrzydliwym i odpychającym. Miałam ochotę zrobić mu coś złego!
Brawo dla autora, który potrafi wzbudzać w czytelniku takie uczucia.

A potem następuje część dla mnie najciekawsza, czyli opowieść o tym, jak komandor z towarzyszami (a jest z pewnych względów śmiesznie mało, garstka zaledwie) docierają do planety i wyruszają na rekonesans.
Znów mi lemowy Niezwyciężony staje przed oczami i Rohan, jak wyrusza badać nieznaną planetę...
Istotnie, jest źle, tak jak to pisał tajemniczy nieznajomy w dzienniku; panuje terror i dyktatura, a najgorsze jest to, że obecni mieszkańcy planety nie wiedzą, że może być inaczej, lepiej. Nie wiedzą, bo tego im nikt nie powiedział, co prawda żyją jeszcze staruszkowie pamiętający Ziemię i założenia osadnicze sprzed pół wieku, ale nawet jeśli pamiętają, to stanowczo się tego wypierają, bo życie tego wymaga.
Co teraz? Co zrobić z tą wiedzą, którą zdobyła załoga wyprawy ratunkowej? Bo coś trzeba zrobić bez wątpienia, jakoś pomóc osadnikom żyjącym w warunkach godnych pożałowania, zindoktrynowanych do szpiku kości.

O tym opowiadać miała książka "Drugie spojrzenie na planetę Ksi", której Zajdel nie dokończył, bo zmarł. Tu potężne westchnienie.  Zdążył napisać konspekt i kilka rozdziałów, których wysłuchanie zaostrzyło tylko apetyt na całość. A całości nie ma... przynajmniej autorstwa Zajdla. Jest jednak nadzieja - bowiem jakiś czas temu powstał projekt, by powieść "Drugie spojrzenie..." ukończyć. Prace można nadsyłać jeszcze kilka miesięcy, potem jury wyłoni zwycięzcę - i mam nadzieję, że nagrodzona praca wyjdzie w jakimś wypasionym wydaniu razem z powieściami Zajdla.
"Cała prawda o planecie Ksi" ma u mnie ocenę 5,5, a "Drugie spojrzenie na planetę Ksi" tylko 5, bo niedokończone.

Cała prawda o Planecie KSI. Drugie spojrzenie na Planetę KSI [Janusz A. Zajdel]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

9 komentarzy:

  1. O Zajdlu słyszałem wiele, ale mnie wszystko co fantasty odstrasza :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisany inaczej - nie ma czegoś takiego jak fantasty. Jest fantasy i jest fantastyka. Dwa pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajdla odkryłam dopiero w tamtym roku i poszło! Tylko dlaczego ostatnie wydanie jego książek było w latach 90-tych!?

    OdpowiedzUsuń
  4. Też żałuję - on jest wart wznawiania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wiem czemu wcześniej Zajdla nie czytałem. Bo kiepskim pisarzem był. Może i pisał o rzeczach ważnych, ale marnego warsztatu i nudziarstwa to nie usprawiedliwia. Ta powieść to tylko wehikuł do przekazania przekazu odautorskiego, który wylewa się co jakiś czas z ust narratora, marny wehikuł. Bez przekazu to takie taczki, nie książka.
    Lektor dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ani mnie nie nudziło, ani marnego warsztatu nie zauważyłam. Zajdel mi się podoba.

      Usuń
    2. Naprawdę? Dziesięciu "terrorystów" przejmuje kontrolę nad flotą przy pomocy noża kuchennego i śrubokręta, podporządkowują sobie wyszkoloną załogę, osiedleńców i tak dalej. Cała fabuła służy tylko do, zamaskowanego pod pozorem fantastyki, wygłoszenia opisu stosunków społecznych PRLu/sovietbloku, fantastyki zero :P

      Usuń
    3. Bo też Zajdel nie fantastykę pisał, a fantastykę socjologiczną, gdzie realia s-f to tylko przykrywka.

      Usuń
  6. Dziękuję! Tylko ta socjologia jest kiepska, nie ważne czy fantastyczna czy przykrywkowa, i wtórna, taki Folwark Zwierzęcy w Kosmosie. Zajdel to Swiftem nie był.

    OdpowiedzUsuń