środa, 29 lutego 2012
"Nie ma z czego się śmiać" Stefania Grodzieńska - wyjątkowo urokliwa książka!
Stefania Grodzieńska napisała książkę autobiograficzną, ale dość nietypową. Bo po pierwsze, niby trzyma się chronologii, ale z milionem dygresji - skacze do tyłu, do przodu i na boki; po drugie, hm, zaraz, nie wiem, co po drugie. Więc tylko po pierwsze. Ale czy to nie za mało na nietypowość?
Tak czy siak książkę czyta się tak, jakby się słuchało autorki. Pani Stefania jest urodzoną gawędziarką, opowieści, wątki, historie, epizody płyną jedne po drugich, jak rzeka. Uwielbiam takie gawędziarstwo hrabalowe. Odpowiada mi też poczucie humoru autorki, pani Stefania jest dowcipna, błyskotliwa i po prostu sympatyczna.
Dowiedziałam się też mnóstwa rzeczy o życiu artystycznym w Polsce po wojnie, o życiu w czasie wojny, o teatrach, występach radiowych, o przyjaciołach autorki, jej rodzinie, podróżach, kreacjach, współpracownikach, o życiu i śmierci, o zwierzętach, dzieciach i pogorszeniu wzroku. Widać, jak skaczę? Grodzieńska też tak skacze. Wyjątkowo urokliwa książka.
I garść cytatów:
"Gdyby np. okazało się, że mój najdroższy, niezapomniany dziadek Maks był: komuchem, Niemcem, Murzynem, Żydem, hrabią, homoseksualistą (nie ma z czego się śmiać, znam świetnego ojca dwojga świetnych dzieci, który odkrył swą właściwą orientację seksualną w dojrzałym wieku i pozostał przyjacielem swojej byłej żony), nie uwielbiałabym go ani trochę mniej. Tu wtrącę: kiedy sensacja towarzyska się rozeszła, homoseksualistowa powiedziała: »Wolę, że mnie zostawił dla przemiłego i przyjaznego naszej rodzinie faceta niż dla jakiejś zdziry«"[1].
"À propos przysłowiowej blondynki z piersiami (nie znam żadnego przysłowia o blondynce z piersiami, ale »przysłowiowy« jest modny, np. »przysłowiowy wrzód na dupie«, a czy ktoś zna przysłowie o wrzodzie na dupie?) [...]"[2].
"Nie należy mylić pojęć »porządny człowiek« i »człowiek z klasą«. Porządny człowiek, to minimum tego, co nazywam człowiekiem: uczciwy, sympatyczny, umiejący współżyć z innymi porządnymi ludźmi. Podam takiemu rękę, pożyczę pieniądze, a nawet książkę.Bywa dobrze wychowany, pomoże staruszce wejść na schody. Słowem, porządny człowiek. Mam dużo takich znajomych, lubię ich i szanuję, ale od takich z tytułami naukowymi po abiturientów podstawówki - czegoś im brak. To się nie da zdefiniować ani opisać. Po prostu brak im klasy. Klasy nie można opisać tak jak koloru. Określić można tylko przez porównanie do czegoś, co się zna. Niebieski jak niezapominajka albo ma klasę jak Jurek"[3].
Na tym kończę wklejanie, bo tak by jeszcze można i można. Co do książki: bierzcie i czytajcie, a nie pożałujecie!
---
[1] "Nie ma z czego się śmiać" Stefania Grodzieńska, współpraca autorska Joanna Jurandot-Nawrocka, Instytut Wydawniczy Latarnik, Michałów-Grabina 2007, s. 15,
[2] Tamże, s. 26
[3] Tamże, s. 63
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam Grodzieńską, ale nie mogę sobie przypomnieć, czy to czytałam. Ostatnio mam fazę na biografię i autobiografie, więc poszukam i najwyżej przeczytam po raz drugi. Grodzieńskiej nie da się przedawkować. A czytałaś autobiografię Chmielewskiej? Ona też skacze.
OdpowiedzUsuń"Nie ma z czego" jest dość wiernym powtórzeniem wcześniejszych wspomnień "Już nic nie muszę", więc się ewentualnie nie natnij przy poszerzaniu znajomości z panią Stefanią:P Ale i tak "Wspomnienia chałturzystki" rządzą, absolutnie polecam:)
OdpowiedzUsuńPS. nie można zasubskrybować komentarzy:(
Agnes- podziwiam Twoje tempo czytania, niesamowite.
OdpowiedzUsuńŚwietne cytaty wybrałaś :)"a czy ktoś zna przysłowie o wrzodzie na dupie" :)
Ocena zachęca. Czytałem jakąś jej ksiązkę, także może sięgnę.
OdpowiedzUsuńhttp://destroyed-future.blogspot.com/
Lilybeth - czytałam Chmielewska, skacze jak żaba, ale jednak Grodzieńska jakoś wdzięczniej ;)
OdpowiedzUsuńZWL - a no właśnie, ona sama pisze gdzieniegdzie, że się powtarza, tylko nie zawsze pisze skąd. Teraz już wiem. Co nie znaczy, że po "Już nic nie muszę" nie sięgnę, mnie tam wystarczy nieco odczekać, trochę zapomnę i już. "Wspomnienia" wciąż przede mną!
Do licha z tą subskrypcją, przecież nic nie zmieniałam. Najpierw to idiotyczne captcha, a teraz to? Blogger szaleje...
Julko - mam sporo czasu, a i tempo czytania nieco wyższe niż przeciętne, to chyba kwestia treningu, ćwiczę od piątego roku życia :)
Tomku - polecam :)
No, coś tam pozmieniałam, chyba działa subskrypcja.
OdpowiedzUsuńAgnes: jest już ok:) Wiadomo, że jak się opowiada swoją biografię po raz kolejny, to niewiele się zmienia, ale ja miałem wrażenie, że tekst został przejęty niemal żywcem i tylko gdzieniegdzie podrasowany, trochę mnie to zirytowało, ale tylko trochę, bo ja mam słabość do pani Stefanii:) Wspomnienia koniecznie! No i jakiś zbiorek jej skeczy, może być ostatnio wydany Kłania się PRL:)
OdpowiedzUsuńOstatnio? 2009! klik, proszę
OdpowiedzUsuńA co to jest te 3 lata? Ważne, że można jeszcze dostać bez trudu (chyba):))
UsuńAj, pardą, nie kliknąłem, bo myślałem, że mnie do księgarni odsyłasz:)
UsuńNie czytałam żadnych wspomnień, więc na pewno będę się rozglądać. Rozbawiły mnie cytaty.
OdpowiedzUsuń