Ten kryminał gardnerowski podobał mi się mniej niż poprzednie. Po pierwsze - nietrafiony tytuł. Ta nerwowa żałobniczka co prawda co prawda odgrywa pewną rolę, ale wcale nie taką kluczową. Po drugie - miejsce akcji. Nie w mieście, gdzie głównie działa Mason, tylko w górach, gdzie udał się na odpoczynek. Może to i miała być jakaś odskocznia, ale chyba autor (tak, tak, autor) w takiej scenerii nie czuje się najlepiej.
To okolice Góry Niedźwiedziej i jakiegoś górskiego jeziora na wysokości prawie mili nad poziomem morza. "Ta niegdyś rolnicza okolica stawała się modnym zimowym kurortem". Mason spędza urlop w górskiej chacie, ale bezczynność mu bardzo doskwiera i gdy tylko pojawia się trup na horyzoncie, jest wniebowzięty; no dobra, może za dużo powiedziane, umiarkowanie zadowolony i momentalnie ściąga do siebie ludzi.
"Zadzwoń na lotnisko i niech grzeją silniki. Tu pogoda jest dobra, widoczność doskonała. Zimno, mroźnie i słonecznie, ani jednej chmury nad górami. Dolecisz tu w godzinę, ludzi możesz zebrać i dojechać na lotnisko w pół godziny albo czterdzieści pięć minut".
Do licha, Perry jest tak podekscytowany, że Paulowi Drake robi pyszne śniadanko, co mnie zdumiało, gdy sobie przypomniałam, co wyprawiał w "Sprawie niebezpiecznej wdówki".
"[...] Mason nastawiał kawę, wbijał jajka na patelnię, wkładał grzanki do tostera i otwierał puszkę z sokiem pomarańczowym. Bekon smażył się powoli. [...] Mason [coś tam gadał do Paula], polewając jajka tłuszczem z bekonu. [...] Mason delikatnie przeniósł jajka z patelni na ogrzany talerz, dołożył boczek i posmarował grzankę Paula roztopionym masłem."
Sama zrobiłam się głodna!
A fabuła? Arthur B. Cushing, playboy, ma w zwyczaju nachalnie podrywać panienki,, a w końcu jedna taka, Carlotta Adrien, daje mu w twarz i opuszcza z godnością dom Cushinga. Potem pada strzał, który ze zgrozą słyszy (bo mieszka niedaleko) mamusia Carlotty, Belle Adrien. Mamusia leci pędem na miejsce zbrodni. Myśli, że córeczka popełniła jakieś głupstwo, więc czyści ślady, jakie tylko znajdzie. Potem okazuje się, że obróciło się to przeciwko niej, ale na szczęście trafia pod skrzydła Masona. Pojawia się nerwowa żałobniczka, a na końcu okazuje się, że motywem była zemsta.
Przełożył Bartłomiej Madejski. Tom 38 cyklu.
Co to za wyraz w ogóle, żałobniczka! Pfff!
OdpowiedzUsuń:)
Całe szczęście, że właśnie spożyłam obiadek, bo by mnie te jajka i bekon wykończyły nerwowo.
Ale 38. tom cyklu to brzmi dumnie.
No dziwny wyraz, dziwny. Ale czym zastąpić, nad tym się nie zastanawiałam. :)
UsuńA ja przeczytałam "neonowa żałobniczka" i bardzo mnie tytuł zaintrygował ;)
OdpowiedzUsuń:) No, sama bym była zaintrygowana takim, hehe.
Usuń