wtorek, 3 września 2013

"Abel i Kain" Katarzyna Kwiatkowska - dajcie mi gęsie pióro i porzeczkę!


Gdy skończyłam "Zbrodnię w błękicie", natychmiast sięgnęłam po "Abla i Kaina" tej samej autorki (tak na marginesie to długi czas czytałam tytuł "Kain i Abel", to przez książkę "Kane i Abel" Archera, skądinąd świetną). Byłam ciekawa, z kim lub z czym tym razem zmierzy się Jan Morawski. Pomijając morderstwo, oczywiście.

Trafił ten nasz bystrzak nieciekawie. W majątku seniora rodu spotykają się jego dwaj synowie, z okazji mało radosnej - pogrzeb żony jednego z braci. Wdowiec to łajdak, hulaka i okrutnik. A, i jeszcze hazardzista i narkoman. Brat wręcz przeciwnie, cichy i pokornego serca. Pierwszy ginie zastrzelony (jak u Gardnera, tam też giną nędzne kreatury), drugi trafia do więzienia za zabójstwo. Kain i Abel. Morawski ma zbadać sprawę, bo sporo tam niejasności. Co najlepsze, wcale nie chodzi o wykrycie sprawcy przestępstwa, tylko o to, by udowodnić niewinność oskarżonego, bo go lubią i nie chcą, żeby zgnił w więzieniu. On sam zaś milczy jak zaklęty.

Odrobinkę przygotowana poprzednią książką na to, że winną okazuje się osoba najmniej podejrzana, miałam pewne podejrzenia co do sprawcy, nie powiem, słuszne. Potencjalnych czytelników zachęcam do kombinowania, jest frajda.

Jednak autorka zaskarbiła sobie mój podziw czymś zupełnie innym:

"Przy stole kuchennym siedziały naprzeciwko siebie dwie dziewczyny w niebieskich sukniach i ciemnych fartuchach. Na stole między nimi stał durszlak pełen czerwonych porzeczek. Służące sięgały po kuleczki i piórkiem gmerały w gronkach. Były całkowicie skoncentrowane na swoim zajęciu i Janowi przypomniała się precyzja, jakąś kiedyś widział u łowickiej gospodyni malującej pisanki.[...]
- Co one robią?
- Drylują porzeczki.
- Żartuje pani sobie?
- Ależ skąd. Trzeba usunąć pestki gęsim piórkiem, zanim usmażymy konfitury - miała miły, łagodny głos.
- Przecież te pestki są wielkości ziaren piasku - oszołomiony Jan przeczesał włosy i oznajmił Mateuszowi: - Od dziś nie jem porzeczek. W przetworach."[1]

Przeczytałam to mamie i siostrom. Wywołałam ogólne osłupienie i uśmiech. No genialne. Absolutnie w to wierzę, drzewiej nie takie rzeczy robili. Ależ bym coś takiego zjadła! Niestety, nie umiem drylować nic mniejszego od wiśni czy czereśni. O, a propos czereśni:

"Tekla [...] rozłupała jeden owoc, spojrzała i się zdziwiła:
- O, tu jest robak.
Pochylili się jak na komendę. Rzeczywiście, był. [...] Rzucili się do pozostałych owoców i otworzyli je wszystkie. Sto procent czereśni miało lokatora. Spojrzeli na stos pestek po zjedzonych owocach i poczuli, jak zaczyna im się przewracać w żołądkach". [2]

A skoro już o jedzeniu mowa, to wydłubałam sobie jeszcze to:

"Przerzucił kilka stron »12/07/00 kolacja - kurczęta pieczone w słoninie«, »13/07/00 obiad - karp smażony«. Jan zaczął głośno się śmiać. Tercjusz, niczym wielki Pepys, zapisywał każdego dnia, co zjadł!"[3]

Lubię Pepysa i mam prośbę do zacofanego w lekturze, żeby wrzucił na płaszcz kilka kulinarnych fragmentów z jego dziennika.

Do powieści "Abel i Kain" mam tylko jedno, malutkie zastrzeżenie, a właściwie nawet nie zastrzeżenie, tylko pytanie. W scenie, gdzie Jan i Mateusz rozmawiają z wioskową zielarką - po co rozstrzelony druk w słowach takich jak "z a r a", "p r z e c a", "t r z a"? Podkreślenie, że to gwara? Przecież widać, że gwara, od razu widać.

Dziękuję Eruanie za możliwość przeczytania książki!

Abel i Kain [Katarzyna Kwiatkowska]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
---
[1]  "Abel i Kain" Katarzyna Kwiatkowska, Novae Res, Gdynia 2013, s. 136
[2] Tamże, s. 249
[3] Tamże, s. 352-353

5 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie bym wrzucił kulinarnego Pepysa, ale on głównie je (czasem wręcz żre) i pije (czasem wręcz chleje), natomiast detali skąpi. O drylowaniu porzeczek na pewno nic nie napisał, bo to dla niego mało ciekawe i od tego miał kuchty:)
    Natomiast ponieważ jest Pepys klasykiem, to w sieci można znaleźć wszystko: http://www.pepysdiary.com/encyclopedia/fooddrink/
    Tu liczne debaty, co jadł i pił pan Samuel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O porzeczkach to nawet nie śmiałam myśleć, że Pepys je jadł, bo jakoś tak mi całkiem nie pasuje. On i porzeczki.
      Skąpi detali? A to skąpiec. No nic, i tak lubię go czytać.
      Dzięki za linka :)

      Usuń
    2. Nie tylko detali skąpi, ogólnie był dusigrosz i liczykrupa:)

      Usuń
  2. cudowna była ta książka i "Zbrodnia" też. Aczkolwiek chodziłam wiecznie głodna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, tak, te opisy potraw niezwykle sugestywne :)

      Usuń