Bardzo czekałam na tę książkę. Znakomite nazwisko - utytułowane jak rzadko, piękna okładka, intrygująca zapowiedź. Kusiło mnie też to, że autorka zmieniła gatunek, byłam ciekawa, jak wyszło.
Osią i centralną postacią powieści jest Maria, nauczycielka polskiego w szkole podstawowej.
Marii w dzieciństwie przydarzyło się coś, czego nie pamięta. Zaginęła w lesie na tydzień, a potem odnalazła się cała i nietknięta, choć od stóp do głów pokryta zakrzepłą krwią. Ale to było wiele lat przed momentem, gdy zaczyna się akcja, a zaczyna się, gdy jeden z uczniów Marii popełnia samobójstwo. Zaraz potem życie tracą kolejne osoby, milicja (tak, milicja, mamy rok 1985) dwoi się i troi, żeby ująć zabójcę, a Maria prowadzi własne śledztwo, bo wydaje jej się, że potrafi.Chociaż nie, bierze się za to, bo wydaje jej się, że zabójstwa mają jakiś związek z wydarzeniami z jej przeszłości i że tylko ona jest w stanie wyłapać ten związek. Ma też nadzieję, że przypomni sobie, co się wtedy stało.
Nie będę rozbierać książki na czynniki pierwsze, ale mam kilka spostrzeżeń.
Klimat:
Anna Kańtoch z całą pewnością umie operować słowem tak, że klimat wyłazi z książki i rozpełza się po pokoju: mroczny, duszny, niepokojący aż po ciarki na plecach. To jest największy, olbrzymi atut książki: ten nastrój grozy, aura tajemniczości, subtelne to wszystko, ale wyraźne jak diabli.Postacie:
Postacie milicjantów (a palce same się składają, żeby napisać policjantów) - podoba mi się, że nie są wyidealizowane. Ten prowadzący śledztwo to niezbyt przyjemny typ: trochę egoista, trochę karierowicz, muszę jednak przyznać, że za robotę bierze się porządnie. Zaskarbił sobie mój niechętny szacunek.Jeśli chodzi o Marię, to kompletna mamałyga, rozciągnięta w czasie i przestrzeni. Czy to depresja? Emocje (lub ich brak) tej bohaterki są przedstawione tak wyraziście, tak przekonująco, że czasami miałam ochotę potrząsnąć Marią i zawołać "ogarnij się, kobieto!".
Zagadka:
Kolejna uwaga - i doprawdy nie wiem, czy traktować to jako wadę czy zaletę - wyjątkowo szybko udało mi się trafnie wytypować zabójcę i poskładać kawałki układanki do kupy. I co? Czy to dobrze, że takie czytelne tropy mi podsunięto? Czy też zagadka była za łatwa? Skłaniam się ku drugiemu rozwiązaniu, bo przyznam się wam, że w kryminałach bardzo rzadko odgaduję, kto zabił, ot, nie mam ku temu zdolności, bywa. Tu zaś, mimo błyskawicznego czytania, udało mi się między wierszami wygospodarować chwilę na zastanowienie się i dedukcję, trafną. Wolałabym, żeby było trudniej.PRL:
Ostatnia rzecz - miał być klimat PRL, może i był, ale słabo dla mnie widoczny. Z tym to zawsze jest indywidualnie: jakbym trafiła na rzecz, wspomnienie, z którym się mogę utożsamiać, które siedzi głęboko schowane w pamięci, byłabym kupiona. Ale małe miasteczka to nie moje wspomnienia, nie umiałam się odnaleźć, a to przecież czas, który pamiętam (w 1985 miałam dwanaście lat).Czytać, nie czytać?
Podsumowując: przez książkę przeszłam jak burza, w locie weryfikując swoje oczekiwania - dzięki temu dostarczyła mi sporo czytelniczej uciechy. Bardziej jednak niż kryminałem nazwałabym ją thrillerem psychologicznym, albo może pomieszaniem jednego z drugim. Z całym jednak szacunkiem dla autorki napiszę, że wolę ją w wydaniu fantastycznym. Ale gdyby napisała kolejny kryminał, sięgnęłabym, choćby po to, żeby mi się znów w pokoju zalągł mroczny klimacik, a spod mebli zaczęła sączyć się mgła z, powiedzmy, mokradeł."Łaska" Anna Kańtoch, Wydawnictwo Czarne, 2016.
Też nie chwyciłem tego rzekomego klimatu PRLowskiego. Dla mnie ta książka mogła by się dziać również w latach 90-tych i nie widziałbym różnicy. Najmocniejszym punktem tej książki jest bohaterka z tymi swoimi stanami depresyjnymi, ale co z tego kiedy intrygująca z początku zagadka kryminalna znalazła przekombinowane i w sumie rozczarowujące rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńPrzekombinowane? Ja bym je nazwała niebanalnym, a do tego w tym właśnie rozwiązaniu pobrzmiewa klimat PRL (tak słabo obecny gdzie indziej w książce), coś jak legendy o czarnej wołdze...
UsuńJakoś.. nie intryguje mnie, więc raczej po powieść nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Dziękuję, odwiedzę :)
UsuńTeż udało mi się wytypować trafnie mordercę, co jest dla mnie zawsze dodatkową frajdą :) Po lekturze mam mieszane uczucia, przeważają pozytywne, chociaż nie kryję, że wolałabym, by następna książka autorki była znów fantastyką :)
OdpowiedzUsuńW takim razie jest nas dwie :)
UsuńAnna Kańtoch zachwyca w książce Łaska malowaniem ponurego krajobrazu i toczącej się depresji aż do finału. Ludzka psychika potrafi wszystko.
OdpowiedzUsuń