niedziela, 18 września 2016

"Przedrzeźniacz" Walter Tevis


Z zainteresowaniem przeczytałam notkę o autorze, Walter Tevis, amerykański pisarz, był z zawodu nauczycielem. Nie ma długiej bibliografii, w jego dorobku można doliczyć się pięciu powieści. "Przedrzeźniacz", napisany w 1982 roku, jest jedyną (do tej pory) książką Tevisa przetłumaczoną na język polski. Dobrze, że są wydawnictwa, które dbają o czytelników i wydają takie powieści.

Nowy Jork, bliżej nieokreślona przyszłość. Z ludźmi dzieje się coś dziwnego: nie pragną niczego, nie marzą o niczym, nie patrzą sobie w oczy, nie umieją czytać i niczego się nie uczą. Uprawiają szybki, niezobowiązujący seks, a dzięki ogólnie i powszechnie dostępnym specyfikom odsetek niechcianych ciąż jest... zerowy. Kierownicze czy też naprawdę kluczowe stanowiska zajmują roboty.

Jeden z nich, Spofforth, egzemplarz Marki Dziewięć, jest postacią tragiczną. Ma dość świata i swojej w nim obecności, nie chce już żyć. Problem jednak w tym, że ma wbudowaną blokadę i nie może popełnić samobójstwa, choć bardzo chce. Więc trwa.
"Spoffortha zaprojektowano w taki sposób, by żył wiecznie i niczego nie zapominał. Jego projektanci nie zastanowili się, jak takie życie ma wyglądać."[1]

Nadchodzi dzień, w którym Spofforth spotyka Paula Bentley'a, człowieka, który umie czytać i chce tego nauczać na uniwersytecie. Robot Marki Dziewięć jest dziekanem Uniwersytetu Nowojorskiego i odpowiada mu:
"-Przykro mi, na tym uniwersytecie nie powinniśmy nauczać czytania".[2]
Co zmieni się w życiu robota? Prawie nic. A w życiu Paula? Wszystko. Przejdzie bardzo długą drogę, dosłownie i w przenośni, będzie rozmyślał, dedukował, uczył się i stanowił o sobie samym. Ale jest tylko jedną malutką figurką wśród milionów... i wtedy właśnie znów spotyka Spoffortha.

Doskonale się czytało, choć z lekką zgrozą - cóż to za społeczeństwo, takie otępiałe i bezwolne, gdzie to wszystko podąża, gdzie cel, sens, jakaś idea? Bo to, o czym czytałam, wyglądało tak, jak jakby ktoś tasakiem przeciął drogę, którą rozwija się wyobraźnia i został tylko krwawiący kikut. Czy można jakoś zeszyć teraźniejszość ludzkości z ich przyszłością?

Niewesoła to powieść, ale daje nadzieję. Co prawda nieco iluzoryczna ta nadzieja, że jeden człowiek jest w stanie zmienić losy całego społeczeństwa, ale zawsze miło widzieć niewielkie światełko w oceanie czarnej deprechy ogarniającej ludzkość. 


[1] "Przedrzeźniacz" Walter Tevis, przełożył Robert Waliś, seria Artefakty tom 4, Wydawnictwo Mag, Warszawa 2015, s. 17
[2] Tamże, s. 20
Przedrzeźniacz [Walter Tevis]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

2 komentarze:

  1. Myślisz, że taka wizja społeczeństwa przyszłości jest prawdopodobna? Znaczy czy odniosłaś wrażenie, że w fabule wyglądało to wiarygodnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Uzasadniono to całkiem logicznie, biorąc pod uwagę choćby predyspozycje psychiczne ludzi jako zbiorowości: skłonność do podporządkowywania się, przestrzeganie regulaminów, nakazów. Jedyne, co mi tam trąciło wyraźną s-f, to ten robot. Owszem, teraz produkujemy coraz bardziej skomplikowane roboty, ale odchodzimy od pomysłu, by maksymalnie upodobniać je do ludzi.

      Usuń