Czy to koniec, panie Lewandowski? Koniec sagi o Wikingach, których własna ziemia pali w stopy, tak, że muszą koniecznie wałęsać się po świecie, a im dalej od Skandynawii, tym lepiej? Ośmielam się mieć wątpliwości, bo zakończenie tego nie określa jednoznacznie. Choć, z drugiej strony, autor wypowiedział się dość kategorycznie w artykule "To już jest koniec". Och, powstrzymajcie mnie, znów zaczynam od zakończenia, nie od początku.
W tym tomie reflektor autora wyłuskał z mroku Erika, syna jarla i to jemu towarzyszymy w wędrówce. Erik, stojący dość nisko w hierarchii drużyny, aczkolwiek dość użyteczny przez swoją znajomość języków, razem z kamratami ochrania ważnych jeńców schwytanych w bitwie nieopodal zamku Simanacas nad rzeką Duero. Za ich całe głowy Wikingowie mają dostać sowitą zapłatę w złocie. Cenny towar to sam kalif Abd ar-Rahman, władca muzułmańskiego państwa Al-Andalus na Półwyspie Iberyjskim. Za ocalenie skóry kalif zaprasza Skandynawów w gościnę, która nie wiadomo, czy jest bardziej gościną czy bardziej niewolą. Wokół wojów kłębią się intrygi, kalif nie chce ich wypuścić, aż w końcu wódz Kolbjørn Krzywe Zęby trafia wraz z drużyną na Sycylię. Wcale nie po to, by tam wypocząć, ale by pomachać trochę mieczem. Uwaga! Wątki z poprzednich tomów dołączą do wątków z "Krainy proroka" i spotkamy się z Oddim. To będzie ciekawe spotkanie.
Z grubsza nakreśliłam, co się w książce dzieje (bez obaw, spoilerów nie ma), a teraz o moich wrażeniach. Czytało mi się to jakoś gorzej niż poprzednie części. Trudno mi określić, z czego to wynika, mam podejrzenie, że to po części wina okresu historycznego, w jakim autor umieścił bohaterów. Niestety, ten okres i rejon jest mi kompletnie nieznany, wskutek czego czułam się trochę jak ślepiec. Półwysep Iberyjski pozostawał zawsze poza kręgiem moich zainteresowań, a "Kraina proroka" jakoś nie naświetliła mi tematu na tyle, bym czuła się mądrzejsza.
Ponadto było mi zwyczajnie żal Wikingów uwikłanych w polityczne rozgrywki, niemalże uwięzionych, gnuśniejących w gorącym klimacie. Wcześniej zadziorni wojowie trochę w żartach, a trochę serio utyskiwali, że im się tyłki pocą. A teraz co? Wino, kobiety i ciepłe kąpiele. Rozleniwieni Skandynawowie to widok, który nie napawa mnie zadowoleniem, stąd moja rezerwa.
Stwierdzam jednak, że powieść zawiera całą masę arcyciekawych informacji historycznych, które - jeśli trafią na podatny czytelniczy grunt - mogą bujnie wykiełkować, zmieniając się w zielony gąszcz pasji (ha, ale sobie wymyśliłam metaforę).
Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję Wydawnictwu Akurat.
"Wikingowie. Kraina proroka" Radosław Lewandowski, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2018.
To ja zacząłbym z miłą chęcią od poprzednich części. Jestem fanem Skandynawii, zaraziła mnie ta miłością Ela Cherezińska. Pozdrawiam nocną porą !
OdpowiedzUsuńA co czytałeś Cherezińskiej? "Północną drogę"?
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń