środa, 14 listopada 2018

"Trzykroć wrzasnął kocur szary" Alan Bradley


Och, stęskniłam się za Flawią! Też tak macie, gdy jakaś seria skradnie wasze serce? Czekałam bardzo na kolejne tomy, więc gdy już się pokazał tytuł "Trzykroć wrzasnął kocur szary", przeczytałam w trymiga (och, jak rzadko mam okazję napisać słowo "trymiga"!).

Flawia dorasta, bez wątpienia. Staje się panną de Luce, mniej roztrzepaną, bardziej dystyngowaną, czyżby... ach, nie! Arystokratyczną? W poprzednim tomie jej sytuacja jakby się polepszyła: nieoczekiwany spadek w postaci posiadłości, szczere rozmowy z ciotką Felicja, odkrycie paru rodzinnych tajemnic. Jednak i tak po powrocie do domu Flawia zderza się z lodowatym murem. Siostry prawie się nie pokazują, mała kuzynka z kolei jest natrętna i trzeba od niej zwiewać, jedynie Dogger i pani Mulled są jak zawsze, na miejscu i do usług.

Ojca Flawii zaś... nie ma. Leży w szpitalu, ciężko chory, a jego stan jest tak poważny, że nie można go odwiedzać.

Co więc robi Flawia, by zagłuszyć jakoś przejmującą ciszę i pustkę w domu? Ależ oczywiście, znajduje kolejne zwłoki w okolicy i mocno angażuje się w rozwiązanie tej zagadki kryminalnej (śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych). Dziewczyna pragnie zaimponować inspektorowi Hewittowi (ależ ona pragnie akceptacji, serce mi pęka), ale chyba bardziej chce móc zająć czymś głowę. Co rusz wymyka się z domu na Gladys, nie bacząc na lodowaty ziąb, śnieg i lód na drogach, by zbierać wszelkie poszlaki. Wyjeżdża także do Londynu, by i tam kontynuować śledztwo. Klasyczne wyparcie domowych problemów. Taki jest sposób Flawii na radzenie sobie z życiem, jak coś robić, to na całego.

Co z tego wyjdzie? Smutno, coraz smutniej.  Mówię tu o wszystkim: i o śledztwie, które Flawia oczywiście zakończy z sukcesem, ale co to za sukces, gdy przy okazji odkrywa się całą kałużę mentalnego błota, i o prywatnych perypetiach najmłodszej panny de Luce. Smutno, ale dobrze. W Buckshaw nie może być wesoło, to dom skazany na smutek. 



A teraz coś z zupełnie innej beczki. Interesująca jest ogromna ilość przypisów: sto pięćdziesiąt w całej książce! Tłumacz mocno zaszalał. Zajrzałam oczywiście z ciekawości do poprzednich tomów i oto wyniki: sto dwadzieścia dwa w "Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni" (także przekład Marka Króla). "Obelisk kładzie się cieniem" przełożony przez Magdalenę Moltzan-Małkowską ma przypisów czterdzieści dwa. Natomiast Jędrzej Polak w "Tych cieni oczy znieść nie mogą" zamieścił pięć przypisów (wszystkie dotyczą źródeł cytatów i przekładów). 
Tak się zastanawiam, skąd to przekonanie tłumacza, aby czytelnikowi wyjaśniać wszystko, co tylko nadaje się do wyjaśnienia? Walor edukacyjny? Młodzież coraz mniej wie i coraz więcej trzeba jej wyjaśniać? Dla mnie było tego za dużo, odrywało mnie od czytania i rozpraszało. No, ale właściwie nie ja jestem targetem tej serii (choć przepadam za Flawią), więc może się mylę i wyolbrzymiam?

Niezależnie od wszystkiego nie potrafiłabym odmówić sobie czytania o kolejnych perypetiach Flawii, piekielnie inteligentnej dziewczynki.


Jeszcze słowo o okładce! Zwróciliście na pewno uwagę, że cała seria okładek utrzymana jest w jednej, spójnej (i fantastycznej graficznie) tonacji. Poprzednie części cyklu zaopatrywane były w okładki przez agencję reklamową HildenDesign z Monachium, dla której rysował Włoch, Iacopo Bruno. Pogryźli się i Włoch już nie rysuje. Tę okładkę narysowała natomiast Marta Kostur. Świetna, prawda?  Lekutkie skojarzenia z Blacksadem:


Za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu Vesper.

"Trzykroć wrzasnął kocur szary" Alan Bradley, przełożył Marek Król, Vesper, Czerwonak 2018. 

11 komentarzy:

  1. Też już przeczytałam jakiś czas temu i też smutno mi było to czytać ze względu na rozwój akcji. Uważam, że ten tom jest lepszy niż poprzedni i na pewno będę wracać z Flawią do jej świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, Ty wiesz, że dopiero jak zobaczyłam Twój komentarz, przypomniałam sobie, że nie odpisałam Ci na wiadomość? Już nadrabiam.
      A Flawia, wiadomo, albo się ją lubi, albo nie. Co prawda przyjdzie pewnie Zacofany i będzie coś tam pisał, że niby fajna, ale autor coś tam spaprał, a może to tłumacz, i że to i tam...
      A ja na to: i tak będę ją czytać, choćby nie wiem co!

      Usuń
    2. I przyjdę jeszcze taka ja, która Flawię pokochała od pierwszej stronicy, od pierwszego mrocznego dreszczyku, od pierwszej wzmianki o brytyjskiej kulturze. Przyjdę i powiem, że mimo całej tej miłości, poprzednie dwa tomy były tak rozczarowujące, że aż mnie do tego nie ciągnie. :(

      Usuń
    3. I przyjdę jeszcze taka ja, która Flawię pokochała od pierwszej stronicy, od pierwszego mrocznego dreszczyku, od pierwszej wzmianki o brytyjskiej kulturze. Przyjdę i powiem, że mimo całej tej miłości, poprzednie dwa tomy były tak rozczarowujące, że aż mnie do tego nie ciągnie. :(

      Usuń
    4. Miałem to samo, ale warto się przełamać, bo jest dość dramatycznie.

      Usuń
  2. Ten tom lepszy od poprzedniego (ale to akurat żadna sztuka :P), ale i tak średni, niestety. Już by se autor dał spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Chciałem zdobyć następny tom, bo już jest, ale jakoś mi się nie pali:(

      Usuń
    2. A ja z przyjemnością poczekam na kolejny. Jaki tytuł?

      Usuń

    3. The Grave's a Fine and Private Place. A już w styczniu następny tom: The Golden Tresses of the Dead

      Usuń
    4. O, a ja się cieszę na nowe tomy. Mimo wszystko lubię wracać do Buckshaw.

      Usuń