sobota, 25 kwietnia 2020

"Złoty Berlin" Arne Jysch (komiks na podstawie powieści Volkera Kutschera)

Połączenie komiksu i kryminału retro, jedno i drugie wprost dla mnie. Ponieważ przepadam.

"Złoty Berlin" to Berlin lat trzydziestych. Jest rzeczywiście złoty, bez tej posępnej czarnej chmury, która potem nad nim wyrośnie. Ten Berlin boryka się ze zwyczajnymi łotrostwami: tu wypadek samochodowy, tam ktoś ginie, ktoś znika bez śladu, policja jest a to kompetentna i pracowita, a to skorumpowana. Dobrze się zaczyna, bo bohaterem nie jest jakiś przeżarty alkoholem zblazowany gliniarz, którego żona opuściła za grzechy, tylko młodzieniec u progu kariery, w dodatku przystojny. Młodzieniec, Gereon Rath, przez nieprawomyślny postępek spalił za sobą mosty w rodzinnej Kolonii i tylko dzięki znajomościom tatusia zaczepił się w Prezydium Policji w Berlinie.


Działa najpierw w wydziale obyczajowym, a potem - ponieważ jest bystry, obrotny i ma trochę szczęścia - zmienia wydział na bardziej prestiżowy i pnie się w górę na szczeblach kariery. Prowadzi skomplikowaną sprawę związaną z zabójstwami i zniknięciem rosyjskiej arystokratki. Oraz... no właśnie, co najbardziej rozpala ludzkie namiętności? Zaraz po miłości to będą pieniądze, a jeszcze lepiej, gdy to jest złoto, dużo dużo złota.
Gereonowi różnie idzie, raz na wozie, raz pod wozem, z całą pewnością nie można się nudzić. Nie no, co ja piszę, NIE MA MOWY o nudzie w tym komiksie, dzieje się mnóstwo, dzieje się soczyście.

W kryminałach retro zwykle szukam tła, czyli miasta (w tym przypadku Berlina) sprzed lat, wyglądu ulic czy budynków. Tu jest nieco inaczej, tu dostałam pięknie narysowane życie miasta. Tego, czym ekscytowała się ulica, jak bawiono się na bankietach, o czym się plotkowało i za co można było dostać manto.

Świetny komiks z czarno-białymi rysunkami (też retro, co nie?), z klimatem i werwą. Aż ciekawa jestem powieści, ale chyba w Polsce nie wyszła. Jest za to serial, "Babylon Berlin", oglądał ktoś?

Szacuneczek dla autora za końcowy twist z ukryciem złota, nieźle mnie zmylił, nie mogę nic więcej napisać, nic! Bo zepsuję zabawę.
Jeszcze jedno - bo ja kocham takie smaczki w książkach - na początku komiksu jest plansza z listem pisanym na maszynie, pisze Rath senior do Prezydenta Policji w sprawie syneczka. Podpis jednak już jest ręczny i uwaga, pisany kurrentą!To lubię!

"Złoty Berlin" Arne Jysch, na podstawie powieści Volkera Kutschnera, przełożyła Anna Kierejewska, Marginesy, Warszawa 2019.

7 komentarzy:

  1. Kurrenta to piękne pismo. ;)
    Widzę, że ostatnio dużo komiksów u Ciebie. :) Choć to nie moje klimaty i na komiksach się nie znam, to lubię te Twoje recenzje. Pomyślałam sobie, że dzięki takim graficznym komiksom można przemycić kawałek porządnej literatury bardziej opornym na czytanie delikwentom, szczególnie młodzieży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy pandemii tak na mnie wpływają, że słowo pisane jakoś gorzej mi wchodzi, lepiej mi idzie czytanie komiksów.
      A co do zdania, że można przemycić literaturę opornym - to aż pomyślałam, że czytasz mi w myślach! Następna recenzja będzie bowiem o książce już kultowej, klasyka literatury, po którą na pewno nie sięgnąłby mój syn (l.11), a po adaptację komiksową sięgnął i przeczytał. Och, jakże się cieszyłam!

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe połączenie gatunków!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałem serial "Babylon Berlin". Jest rewelacyjny. I tyle tylko napiszę. Sezon pierwszy opowiada to co w komiksie zatem niespodziankę ze złotem mamy z głowy;) powinienem się wstydzić, że oglądam seriale zamiast czytać książkę ale już po mnie, przepadlem i nie ma dla mnie ratunku. A Babylon Berlin jest po prostu świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, wcale nie ma co się wstydzić oglądania czegokolwiek. Jak film jest dobrze zrobiony, to super! Nie znalazłam go na nx, pewnie na innej platformie? Szkoda...

      Usuń
    2. serial jet dostępny na HBO GO. Polecam go z całego serca.

      Usuń