"Medicus" to znakomita książka. Ale następne z serii to już takie powolne staczanie się w dół. Nie wiem, może to przez to, że coraz bardziej zbliżamy się do czasów nam współczesnych, a im coś jest bardziej nam znane (czasy i obyczaje), tym mniej jesteśmy zainteresowani tłem obyczajowym. O ile "Szaman" dostarcza nam jeszcze sporo radochy, opisując Dziki Zachód, Indian i wojnę secesyjną, o tyle "Spadkobierczyni Medicusa" oferuje jedynie samochody z napędem na cztery koła, kliniki aborcyjne, małe miasteczka i wielkie miasta, nic nadzwyczajnego. No i główni bohaterowie. Szaman jeszcze ma jakąś charyzmę (choć nie tak wielką jak Medicus, który wzbudzał ogromny szacunek swoim pędem do wiedzy), bo zostaje lekarzem mimo głuchoty, ale bohaterka "Spadkobierczyni Medicusa", lekarka, nie zachwyca niczym. Można by powiedzieć, że tym razem autor chciał postawić na naturalność, na zwyczajnego człowieka (pomijając oczywiście sławetny dar wyczuwania śmierci), tylko że po olśniewających postaciach ukazanych w poprzednich tomach serii - ta naturalność jest po prostu blada i nijaka. Jeśli ktoś chce zmierzyć się z tym autorem, niech poprzestanie na "Medicusie". Ale mały plusik dołożę - wszystkie trzy szybko i płynnie się czyta.
W sumie, już zapomniałam o tym, że czytałam pierwszą część ;)
OdpowiedzUsuń