sobota, 28 listopada 2009

"Klub Dumas" Arturo Pérez-Reverte


Jeszcze jedna z ukochanych przeze mnie książek o książkach. Słusznie swego czasu założyłam wątek o tego typu pozycjach. Powstał nielichy spis, z którego można czerpać garściami, mając przyjemną pewność, że w większości przypadków trafi się na coś naprawdę dobrego.
„Klub Dumas” nie jest łatwą książką, to irracjonalnie stanowi dużą zaletę. Nie umizguje się do czytelnika, podsuwając mu na tacy gotowe, łatwiutkie do przełknięcia danie (kto chce gotowe dania typu fast-fodd, niech sobie poczyta Dana Browna).
Książkę należy czytać uważnie, by wyłapywać tu i ówdzie wtrącone opisy białych kruków, wolumenów, pierwszych wydań. Można otrzeć się o hermetyczny światek zapalonych i bogatych książkofilów. Można wciągnąć w nozdrza zapach kurzu leżącego na książkach, zapach papieru, pergaminu, skórzanych opraw. Można stojąc przed półką pełną rzadkich i cennych tomów przesuwać delikatnie palcami po oprawach, nie zatrzymując się przy żadnej z nich. No chyba że coś szczególnie przykuje naszą uwagę...
Wszystko to można, bo sam bohater powieści pozwala nam na to odsuwając się na bok, byśmy mogli oddać się kontemplacji. On w tym czasie bada związki, zależności, szuka przyczyn i skutków. Wykonuje swoją pracę. Książkowy detektyw. Człowiek do wynajęcia. Fachowiec. Profesjonalista.
To człowiek, który dostaje do ręki książkę z 1667 i ma sprawdzić, czy jest ona autentyczna. Wydawca książki (dziś tak powiemy, bo wtedy to drukarz) spłonął za nią na stosie, oskarżony o czary, herezję i inne rozliczne grzechy. Może spłonął za wykształcenie po prostu? (żarcik ofc). Książkę też spalono, a jakże. No, nie do końca, nie wszystkie egzemplarze – inaczej nie byłoby całej historii z poszukiwaniem i sprawdzaniem autentyczności...
Nie, dość o fabule. Milion ludzi obejrzało „Dziewiąte wrota” Polańskiego, nakręcone na podstawie tej powieści, więc o fabule ma jakieś tam pojęcie. Dość dodać, że za pomocą sławetnego spalonego na stosie dzieła można było przywoływać szatana, posługując się ilustracjami w niej zamieszczonymi.
Nawiasem mówiąc, nieco dziwne to dla mnie: przywoływanie szatana, skoro dość spory kawałek diabła siedzi w każdym z nas. Czasem jest trudniej dostępny, czasem łatwiej, ale zawsze coś tam tkwi. No tak.
Wracając do przedmiotowej książki, rozszyfrujmy teraz tytuł. Jaki jest związek Dumasa z szatanem? Hmm, może Dumas, któremu wszystko szło jak z płatka, miał: sławę, pieniądze, kobiety i hulał do woli, w jakiś sposób podpisał pakt z diabłem? Może. Tak naprawdę jednak myślę, że to związek luźny, taka przykrywka. Wspólny mianownik to książki. I to jest właśnie dla mnie główny urok powieści – że to książka o książkach.

P.S. Mąż pochłonął w/w chyba szybciej niż ja, a potem zapytał z głodnym wzrokiem: masz coś jeszcze tego autora? Znaczy się – też mu się podobało.

Klub Dumas [Arturo Pérez-Reverte]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz