wtorek, 18 września 2012

"Zalotnica niebieska" Magdalena Samozwaniec - o miłości siostrzanej


Były sobie dwie siostry, Maria i Magdalena Kossakówny. Jedna wiotka, wielkooka i uduchowiona. Druga pulchna i wesoła. Kochają się nad życie. Ta książka to opowieść drugiej o pierwszej.

Tytuł "Zalotnica niebieska" pochodzi z jednego z wierszy Marii, czy to o niej samej? Oczywiście. Magda opisała w książce nie życie siostry, ale jej relacje z płcią przeciwną. Bo też była z Lilki zalotnica, oj, była. Co prawda trafiała nie zawsze szczęśliwie, ale to chyba dzięki temu zostawiła wiele pięknych wierszy. Wszak wiadomo, że kwiat talentu podlewany łzami smutku i rozpaczy kwitnie najpiękniej (nie zawsze, ale najczęściej).

Pierwszy mąż, Bzowski, zupełnie Lilki nie rozumie, a ona więdnie. Życie domowe ją przerasta. Do tego koszmarna noc poślubna, to się musiało źle odbić na ich wzajemnych relacjach.

"Określenie »błogosławiony stan«, podobnie jak »posłuszeństwo małżeńskie«, które zaprzysięgała młoda żona przy ślubie - dorastające panny wiedziały już, że to nie znaczy posłuszeństwo jako takie, tylko poddawanie się pieszczotom starego nieraz u wstręt wzbudzającego męża - wymyślili chyba księża. Biedny Pan Bóg wplątany był w te małżeńskie karesy, a Sienkiewicz w »Rodzinie Połanieckich« nazywa je, dość dla nas dzisiaj bluźnierczo: »służbą bożą«. Pewna znana mi dobrze krakowska dama przez rok opierała się »służbie bożej«, czując przed nią lęk i odrazę. Rozumiała jednak, że postępując w ten sposób »grzeszy«, więc poszła się z tego wyspowiadać. Ksiądz ją zgromił i zagroził, że nie udzieli jej rozgrzeszenia, o ile jeszcze tej nocy nie podda się »służbie bożej«"[1].

Potem pojawia się drugi mąż, Pawlikowski - jak piorun z jasnego nieba trafia ich strzała Amora. Trzeba się więc rozwieść z pierwszym.


"Lilka żyje w oczekiwaniu na upragniony rozwód kościelny. W owym czasie otrzymanie takiego rozwodu przedstawiało szalone trudności i wymagało olbrzymich pieniężnych wkładów, jak również i ... kłamstw. Pisze o tym dokładnie i wspaniale Boy w swojej książce »Dziewice konsystorskie«, która narobiła dużo szumu i była umieszczona przez Kościół na indeksie.[...]
Dla unieważnienia kościelnego małżeństwa istniały tylko dwa powody: non consumatum i małżeństwo pod przymusem. Lilka musiała więc udawać dziewicę, opuściła Bzowskiego i przeniosła się do rodziców"[2].

Drugiego męża Lilka kocha namiętnie i bałwochwalczo, ale stawianiem na piedestale rozbisurmaniła go strasznie, bo przygruchał sobie tancereczkę i zrobił jej dziecko. A od Lilki wymagał, by to dziecko adoptowała, jeśli chce z nim zostać. Nie chciała. Są jakieś granice, prawda?

Co potem? Lilka żyje, podróżuje, tworzy, a potem poznaje Jasnorzewskiego, lotnika, który ją szczerze pokochał i ona jego też.
Prawdziwe oparcie ma poetka w rodzinie, w Ojciu, Matce (Mamidle) i siostrze, z którymi przebywa tak często jak tylko może, a jak nie może, to koresponduje bardzo regularnie.
 
"Lilka lubi również sama pisać listy i pisze je wciąż. Jest to zresztą cecha rodzinna. Tatko pisuje do »Moma« co dzień, gdziekolwiek jest, i owych wspaniałych i ciekawych listów pozostało około tysiąca. Mama siada wieczorami przy swoim biurku i pisze listy - do męża, do córek i do wszystkich swoich kuzynek. Cóż to był za wspaniały zwyczaj, szkoda, że dziś zupełnie zaginął. Gdyby nie listy, nie wiedzielibyśmy nic o pannie de Lespinasse, bardzo mało o George Sand, a o płomiennej miłości Sobieskiego do Marysieńki nie mielibyśmy pojęcia. A poza tym ta troska rodziny, aby się owe listy zachowały!
Ale jakież listy godne byłyby dzisiaj chowania w tajemnej skrytce? Owszem, przechowuje się pieczołowicie rachunki za gaz, za elektrykę, różne listy handlowe. A listy miłosne? Czy one jeszcze istnieją? Czy ktoś nadal pisze płomienne słowa i tak zwane wówczas »zaklęcia«?"[3].

Portret Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, jaki wyłania się z kart tej książki, jest jakby otulony, jak szalem, siostrzaną miłością. Wzruszające. 

Jeszcze tak na koniec dodam parę uwag już nie na temat, ale okołotematowych. O tych dziewicach konsystorskich czytałam po raz pierwszy u Pruszkowskiej, jak przysyłała list i klucz, po czym pożyczyłam od koleżanki "Reflektorem w mrok" Boya, ciężar tomu mnie ogłuszył i nie dałam rady całości, natomiast o dziewicach przeczytałam.
A ten fragment o listach cudny, nieprawdaż? Mam gdzieś upchnięte stosy listów do i od mojego byłego, pisaliśmy do siebie bardzo często. Jak się rozstaliśmy, oddał mi wszystkie listy, które mu napisałam, ostatnio zastanawiałam się, czy ich nie wyrzucić, teraz już wiem. Nie wyrzucę.

---
[1] "Zalotnica niebieska" Magdalena Samozwaniec, Świat Książki, Warszawa 1997, s.194
[2] Tamże, s.116
[3] Tamże, s. 182

12 komentarzy:

  1. A jak się dzieci do epistolarnych, matczynych uniesień kiedyś dorwą? Ha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, o tym nie pomyślałam, przejrzę, czy nie ma tam nic zdrożnego, po czym zabezpieczę. Jak dzieci dorosną, niech się dorwą. Jak w Madison County :)

      Usuń
    2. Może będzie z tego kiedyś kolejna powieść o rodzinnych tajemnicach :)

      Usuń
  2. A Reflektorem w mrok to stopniowo trzeba, po troszku, smakować:) Kiedyś do trumny wkładano pakieciki starych listów, teraz chyba z laptopem mus się pogrzebać:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wiem, właściwie nie tylko o dziewicach, jeszcze coś tam podczytałam, ale ostatecznie oddałam, bo już za długo trzymałam...
      Nie z laptopem, z komórką, setki smsów... :)

      Usuń
  3. Raczej nie przeczytam. Nie mam ochoty na te ksiązkę na teraz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ci najlepsi twórcy mieli najciekawsze życia.
    Za wierszami Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej nigdy nie przepadałam. Czuć w nich właśnie tę wiotkość. Wolę gdy maja w sobie więcej ognia i namiętności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namiętność (jak dla mnie) to w jej wierszach jest widoczna, ale to prawda, że nienachalna.

      Usuń
  5. Dla mnie największym zaskoczeniem było uzupełnienie tekstu wierszami Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, szczególną wartość dla wielbicieli jej utworów mają te, które nie były nigdy publikowane. A Dziewice Boya czytałam i gorąco polecam ponieważ są pełne humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, słuszność masz zupełną, bo wiersze rzeczywiście dobre. No i umiejscowione w życiu.

      Usuń