piątek, 15 marca 2013
"Koniec świata i Hard-boiled Wonderland" Haruki Murakami - dwa światy, jeden człowiek
Murakami albo mi się podoba, albo go gruntownie zapominam. Swoją drogą, to chyba udręka dla pisarza, gdy słyszy: "Hej, czytałam coś twojego, ale za cholerę nie umiem sobie przypomnieć, o czym to było..."
"Koniec świata..." to dwubiegunowa książka. Raz słuchałam o przygodach cyfranta w podziemnych tunelach, a za chwilę o człowieku mieszkającym w mieści otoczonym murem. Hop, w tunelach straszą czarnomroki, siup, w mieście żyją jednorożce. Na lewo cyfrant szyfruje dane, żonglując nimi między półkulami mózgu, na prawo bohater odczytuje sny z czaszek jednorożców, nie rozumiejąc z nich ani trochę.
Dwa kompletnie różne światy, dwaj bohaterowie, żadnych punktów wspólnych. Żadnych? No zaraz. A czaszka jednorożca, którą cyfrant dostaje w prezencie od (szalonego) profesora? A to, że obaj bohaterowie zakochali się w dziewczynie z biblioteki, każdy w swoim świecie? A to wreszcie, że tak naprawdę to nie dwie osoby, tylko jedna, o dwóch świadomościach? O, to jest dopiero silny punkt wspólny.
Jednak zanim do niego dotarłam, wędrowałam sobie po dwóch krainach, miło zaskoczona wyobraźnią autora. W jednym świecie potrafi znikać dźwięk, buduje tunele pod miastem, straszne czarnomroki boją się spinaczy do papieru, a cyfranci walczą z symbolantami. Drugi świat jest surowy i zasadniczy. Nie toleruje serc. Odrywa cienie od ludzi, aż umrą. W mieście nie ma muzyki, a wolne są tylko ptaki.
Ten pierwszy świat się kończy, choć właściwie niezupełnie, to tylko życie głównego bohatera się kończy, to znaczy niezupełnie, nie życie, tylko świadomość, to znaczy... Od razu widać charakterystyczną cechę tej książki Murakamiego (właściewie to nawet większości): fabuła nie jest do końca określona, jest nieco ulotna i odrobinę nieuchwytna. Podoba mi się!
Marian Czarkowski czyta całkiem dobrze i wyraźnie, choć na początku coś mi nie pasowało w jego barwie głosu. Hmmm, chyba przewijało mi się przez głowę "czyta, jakby miał ściśnięte usta, nie gardło, usta właśnie." Nieoczekiwana dyskusja między nim a reżyserem nagrania (czy kimś takim) na temat wymowy nazwy zespołu "Duran Duran" najpierw mnie zaskoczyła do tego stopnia, że cofnęłam sobie nagranie, żeby sprawdzić, czy mi się nie zdawało, a potem szczerze rozbawiła. Panie reżyserze, jak się dyskutuje, to się to potem wycina! Albo i nie, hehe.
"Koniec świata i Hard-boiled Wonderland" Haruki Murakami, przełożyła Anna Horikoshi, MUZA S.A, Warszawa 2008, czyta Marian Czarkowski.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam jakoś dwa lata temu. Jedna z tych średniejszych powieści Murakamiego.
OdpowiedzUsuńU mnie plasuje się w grupie tych lepszych powieści :)
UsuńDla mnie było to jedyne jak dotąd spotkanie z prozą Murakamiego. Taki rodzaj literatury (fantazy, since-fiction, itp) nie bardzo do mnie przemawia. Czytałam opinie, ze nie jest to najbardziej reprezentatywna dla pisarza książka (niektórzy piszą nie najlepsza). A mimo to mi się podobała. Z powodu pomysłu, wyobraźni i tego czegoś ulotnego, niedopowiedzianego. I nie zarzekam się, że nie sięgnę po więcej.
OdpowiedzUsuńNie zarzekaj się, sięgnij, Murakami ma w sobie coś ciekawego.
UsuńMiałam kiedyś jedno podejście do Murakamiego, ale sobie nie przypadliśmy do gustu. Być może trafiłam na jedną z tych słabszych książek.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
A co to było?
UsuńJa także jestem dopiero co po lekturze "Końca Świata". I, w stosunku do twórczości Murakamiego, mam odczucia bardzo podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bibliotekarkę z alternatywnego świata, początkowo podejrzewałam, że jest ona odzwierciedleniem wnuczki profesora.
Natomiast Miasto wewnątrz świadomości bohatera, moim zdaniem, ma głęboki symboliczny przekaz. W pewnym momencie bowiem narrator oświadcza, że woli żyć z raną w sercu, niż wyrzec się serca. I myślę, iż to przesłanie można uznać za kwintesencję całej fabuły.
Wizja Miasta jest bardzo ciekawa - i to zarówno ze względu na serca, jak i cienie, ich brak nas nie zabija, ale znacząco zubaża. Serce to serce, wiadomo, a cień? Wolna wola czy jeszcze coś innego?
UsuńCień dla mnie jest jakby uosobieniem tego drugiego świata - Hard-Boiled Wonderland. W momencie, kiedy cień umiera, bohater traci możliwość przemieszczania się między światami i już nigdy nie może opuścić Miasta.
Usuń