czwartek, 19 czerwca 2014

"Najmniejszy słoń świata" Maciej Szymanowicz - uroczy słonik!


Zwykle, gdy w domu pojawia się jakaś książka dla dzieci, czytam ją dzieciom, po kawałku, obserwuję, czym im się podoba i staram się to uwzględnić w opinii. Tym razem nie wytrzymałam, łapczywie zagarnęłam książkę i przeczytałam ją całą za jednym zamachem, tak mnie wciągnęła historia słonika!

Słonik urodził się w ZOO, słodki i śliczny, rodzice przeszczęśliwi (jako rodzic doskonale ich rozumiem), ale do czasu. Słonik bowiem, kiedy usłyszał, że pochodzi z Afryki, zapragnął tam pojechać. Żeby tam dotrzeć, trzeba uciec z ZOO, więc słonik przestał jeść - no bo przecież dwa fistaszki dziennie to żadne jedzenie - by pozostać malutkim i moc przecisnąć się przez pręty ogrodzenia.

No błagam, panie Macieju! Niech pan nie pisze takich rzeczy, zdrowy słonik, który je dwa fistaszki na cały dzień, tak nie może być! Rozchoruje się, zęby mu wypadną przez szkorbut, umrze! Wdech, wydech, wdech, wydech... Dobra, ogarnęłam się jakoś po ataku paniki, przypomniałam sobie Alicję pogryzającą grzyba i uspokoiłam się zupełnie.

Słonik jest zdeterminowany zupełnie nieproporcjonalnie do swojego wzrostu, toteż ucieczka idzie mu całkiem nieźle, tylko ta Afryka strasznie daleko... a po drodze dzieci, szkoła, nauczyciele, bandyci, właściciel cyrku z nieczystymi intencjami - dzieje się, oj, dzieje. Miłośnicy dynamiki w książkach będą usatysfakcjonowani.

Dostrzegłam w "Najmniejszym słoniu świata" wyraźne nawiązania do słonia Dominika, który wcinał witaminy i rósł, a potem płakał rzewnymi łzami i kurczył się na zawołanie. I świetnie, bo to znakomity wzór. Znalazłam też niejakie mrugnięcie okiem w kierunku "Włatców móch", może to tylko moje zwichrowanie, ale gdy natknęłam się na fragment:
"Pani Orzęska na wszelki wypadek postawiła Marzennie pałę w dzienniku, Maurycemu dostawiła na zapas jeszcze jedną obok uprzednio wlepionej i falując cała, zakrzyknęła mocno wychowczo:
- Darmozjadów i nieuków banda! Fauny od flory nie odróżnia jeden z drugim i jeszcze Pąsikównie mrówki za kołnierz! Ale ja was nauczę, ja mam misję! Jak sami nie wiecie, to Pąsikówny posłuchajcie. Pąsikówna, wymienić mi proszę przykład leśnej fauny!"*
przed oczami stanęła mi nauczycielka, pani Frał. Mam tylko szczerą nadzieję, że dzieci takiego skojarzenia mieć nie będą, bo to przecież serial NIE DLA DZIECI, prawda?

Przekochane jest to, że autor, zilustrowawszy bardzo udanie całą książeczkę, zamieścił też dwa rysunki swojego synka. Tak przypuszczam, że to synek - Kajetan Szymanowicz, tak stoi w stopce redakcyjnej.

No dobrze. Mnie się podobało, dzieciom jeszcze nie wiem, ale myślę, że też, bo to ciekawa historia, bez natrętnej dydaktyki, z humorem i zmrużeniem oka.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu MUZA.

Najmniejszy słoń świata [Maciej Szymanowicz]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
---
* - "Najmniejszy słoń świata" Maciej Szymanowicz, Muza S.A., Warszawa 2014, s. 29


4 komentarze:

  1. Te wielkie oczy sprawiłyby, że moje dzieci nie przeszłyby obok tej książki obojętnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyraziste i filuterne, prawda?
      Ten styl już wcześniej widziałam, ale tylko przelotnie, w "Asiuni" bodajże.

      Usuń
  2. Ten słonik jest TAK SŁODKI że skradł me serce :-)) muszę poszukać :-))

    OdpowiedzUsuń