czwartek, 3 września 2015

„Tytus, Romek i A’Tomek" – gra planszowa


Od czasu do czasu lubię zagrać w planszówki (dużo ludzi tak ma). Dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont miałam możliwość zapoznania się z grą planszową „Tytus, Romek i A’Tomek”. Znam ten komiks, oczywiście, ucieszyłam się bardzo. Moja siostrzenica, z którą gram (hej, Kamila, pozdrawiam!), była początkowo sceptyczna, mówiąc "ale ja się nie znam na komiksach...". Szybko okazało się, że znajomość jakiegokolwiek komiksu nie jest w ogóle wymagana do gry.

Na czym polega gra?

Na tym, że każdy z graczy ma ułożyć komiksy, jak najwięcej komiksów. Dostaje się małą planszę z miejscem na osiem obrazków, trzeba wypełnić wolne miejsca żetonami z obrazkami. Skąd je wziąć? Kupuje się, a raczej licytuje. Kto ułoży najwięcej komiksów, ten ma największe szanse na wygraną, ale wcale nie wygrywa automatycznie, na wygraną składa się bowiem wiele czynników. Dlatego do końca, czyli do podliczenia punktów, nie wiadomo, kto wygrał.
Punkty zdobywa się za ułożone komiksy (wartość komiksu mierzy się w kokosach), za zdobyte ordery (a tych jest mnóstwo do zdobycia) oraz za debilary (waluta w grze), które nam zostały. Wszystko trzeba zsumować.

Zaskoczenie.

Nie wiem, czy to było celowe zagranie twórców, ale gra jest obliczona na zaskoczenie przeciwnika, tfu, gracza. Raz poczuła się zaskoczona siostrzenica, o czym pisałam wyżej.
Dwa: zaskoczyła mnie obszerna instrukcja, pomyślałam sobie, że, oj, będzie ciężko z porządnym opanowaniem zasad gry.
Trzy: zasady gry są prościutkie, wystarczy raz porządnie przeczytać instrukcję i mieć ją pod ręką w czasie pierwszej rozgrywki.
Cztery: to już nie zaskoczenie, a zadowolenie. Zawsze to ja zaczynałam grę! J Napisano bowiem:
"Gracz, który ostatnio czytał „Tytusa”, otrzymuje figurkę Papcia Chmiela i rozpoczyna rozgrywkę".

Jak to wygląda?

Graficznie gra jest cudowna. Rysunki ze znanego komiksu bardzo mi się podobały. Żetony komiksów małe, ale czytelne, ordery wypasione, kokosy fikuśne. Plansza, na które to wszystko się dzieje, czytelnie rozplanowana i choć elementów gry jest mnóstwo, to każdy szybciutko znajduje swoje miejsce.
Jakościowo – bajka. Wszystko solidne, gruba tektura, wyraźny nadruk, zdecydowane kolory.

Jakieś wady gry?

No właśnie, niby nie, ale jest taki zapis w instrukcji, który i dla mnie i dla dwójki pozostałych graczy był niejasny. Chodzi o pobieranie żetonów z pola „Pracownia Papcia Chmiela” – na tym polu się nie licytuje, tylko po prostu zabiera żetony w kolejności określonej przez zasady. Pierwszy wybiera gracz, który ma na swoich komiksach najwięcej bohaterów i gości.
„Jeśli jest remis, to pierwszy (spośród remisujących) wybiera gracz posiadający figurkę Papcia albo siedzący bliżej figurki, zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara”.
Mieliśmy trzech graczy, ten z Papciem wybierał pierwszy, pozostała dwójka miała remis. No i jak na nasz gust, obydwoje siedzieli tak samo blisko Papcia, niezależnie od tego, w którą stronę chodzi zegar.



Dziękuję za grę Wydawnictwu Egmont, jest naprawdę świetna! 

P.S. Zdjęcia z gry bym wrzuciła, ale mi się gdzieś zgubiły, poszukam.

EDIT: Znalazłam w telefonie zdjęcia.
Plansza i moje komiksy. Mam trzy i na razie żadnych kokosów

Ten mój komiks dostał medal za najgorszy komiks. Ha!

Komiksy współgracza.  Jak widać, ma kokosy.
 

4 komentarze:

  1. Byłam tak ciekawa Twojej opinii, że przerwałam weryfikowanie zgłoszeń ;) I jestem zaskoczona tak pozytywnym odbiorem, bo my generalnie się znudziliśmy przy tej grze i wątpię, że jeszcze choć raz w nią pogram...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a u nas trafiło w punkt. :) Żałuję tylko, że się skończyły rozgrywki, bo skończyły się wakacje u rodziny.

      Usuń
  2. Dzięki za wpis. Nie wiedziałabym o tej grze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz planszówki, zwróć na nią uwagę.

      Usuń