niedziela, 22 lipca 2018

Polcon 2018 Toruń. 14-15.07.2018


Pojechaliśmy w tym roku na Polcon z kilku powodów: było w miarę blisko, wzięłam udział w Zewie Zajdla, Toruń to przepiękne miasto, wygrałam wejściówkę w konkursie. Polcon trwa cztery dni, ja z mężem wybraliśmy się tylko na sobotę i niedzielę.

Akredytacja poszła błyskawicznie, po czym natychmiast udaliśmy się w kierunku urny, gdzie można było głosować na nagrodę im. Zajdla, bo przyjmowanie głosów trwało tylko do godziny 12:00 w sobotę.  Odebrałam przypinkę, wrzuciłam głos do urny.

Tuż po oddaniu głosu. W tle Królowa Matka i dwuosobowy Tramwaj nr 4



Następnie udałam się na pierwszą prelekcję, czyli:
11:00 - 11:45 "Zew Zajdla, czyli o co w tym wszystkim chodzi", prowadzenie Jacek Falejczyk

Kiwaczek, czyli Jacek Falejczyk nieco rozmazany. Dużo chodził.
Prelekcja bardzo konkretna, do tego z olbrzymim ładunkiem pasji i zaangażowania. Jacek Falejczyk opowiadał o Zewie Zajdla tak, że gdybym właśnie nie wzięła w nim udziału, to natychmiast bym się zapisała. Zapamiętać na przyszłość: nigdy nie brać od Kiwaczka sucharów.

Kolejna prelekcja odbyła się w sali obok:
12:00 - 12:45 "Postapokalipsa jako współczesny mit", prowadzenie Marta Kładź-Kocot

Marta Kładź-Kocot
Marta Kładź-Kocot najpierw wyjaśniła istotę mitu, a następnie jęła przymierzać do niego rozmaite posapokaliptyczne opowieści, jak "Kantyczka dla Leibowitza" czy "MaddAddam". Szalenie precyzyjna osoba, nadzwyczaj ujęła mnie jej interakcja z publicznością, polegająca na rozwijaniu krótkich dyskusji w odpowiedzi na ciekawe pytania , a ucinaniu tych, które sensu miały niewiele. 

Po jej zakończeniu musiałam dokonać wyboru pomiędzy premierą "Skafandra i melonika" a "Ruchem czytelniczym w fandomie". Gdybym napoczęła antologię ŚKF przed wyjazdem na Polcon, z pewnością poszłabym na to pierwsze, choćby po to, by pogratulować Annie Hrycyszyn jej opowiadania. Tak się jednak stało, że trafiłam na drugą prelekcję, trochę ze względu na jedną z prelegentek, czyli Olę.

13:00 - 13:45 "Ruch czytelniczy w fandomie: fora, społecznościówki, kluby książki", prowadzenie Agnieszka Magnuszewska, uczestnicy: Marcin Dobkowski, Mirek Gołuński, Aleksandra Radziejewska, Piotr Derkacz.

 Tu byłam żywo zainteresowana, bo co ja uprawiam na blogu, jak nie ruch czytelniczy? Niestety, zdążyłam jedynie posłuchać, jak prelegenci mówią trochę o sobie, swoim czytelnictwie i fandomowatości (wiem, takie słowo nie istnieje) - spójne to nie było i żadnych konkluzji nie można było wyciągnąć. Być może później coś się urodziło.

Niestety, zanim się porządnie rozkręciło (a rozkręciło się?), musiałam wyjść, bo chcieliśmy jeszcze z mężem sprawdzić, gdzie nasz hotel stoi i takie tam. Ponieważ fotki z panelu nie mam, wklejam zdjęcie z okna hotelu:




Kolejny punkt programu to bardzo udana dyskusja:
15:00 - 15:45 "Pogranicza fantastyki", prowadzenie Agnieszka Magnuszewska, uczestnicy: Mirek Gołuński, Wojciech Becla, Kasia Sienkiewicz-Kosik, Anna Kańtoch.

Paneliści w kolejności wymienionej wyżej.
 Opis tej prelekcji jest zwięzły: "Gdzie kończy się fantastyka, a zaczyna mainstream? I czy taki podział  rzeczywiście istnieje?". Doskonały wybór panelistów zaowocował świetną dyskusją. Zaczęło się od próby ustalenia, co to właściwie jest mainstream, podkreślam - próby. Następnie dyskutowano o czytaniu, o nieczytaniu, o tym, że czasem zamiast dzielić literaturę na gatunki, można na dobrą i złą. Mirek Gołuński z całym naciskiem podkreślał, że powinniśmy, jako czytelnicy, nauczyć się odczytywać znaczenie tego, co czytamy - i ma słuszność. Wojciech Becla z mocą bronił prawa do nieczytania w ogóle - i chwała mu za ten głos, bo on też ma rację! Kasia i Ania mówiły też o przenikaniu gatunków i otwartości na różne formy literackie. Więcej takich dyskusji!

Następna jakoś nie porwała mnie do końca:
16:00 - 17:45 "Rycerze, lochy i smoki", prowadzenie Mirosław Gołuński, uczestnicy: Małgorzata Lisińska, Marta Kładź-Kocot, Marcin Podlewski, Robert M. Wegner.

Paneliści siedzą, prowadzący stoi
Ta prelekcja była (właściwie wciąż jest) dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Mimo że siedziałam tam godzinę i z uwagą przysłuchiwałam się dyskusji - nie zapamiętałam i nie wyniosłam z niej NIC. Zero absolutne. Nie pojmuję zjawiska. 
 
Dlatego też urwałam się w połowie, bo chciałam też posłuchać Ewy Białołęckiej:
17:00 - 17:45 "Co zjeść, czym nakarmić wroga - rośliny jadalne i trujące w naszym otoczeniu", prowadzenie Ewa Białołęcka

Świetna prelekcja, sala  pękała w szwach! Ewa Białołęcka prezentowała zdjęcia roślin, które można spotkać na każdym kroku, objaśniała, które z nich mogą zaszkodzić, a którymi możemy się pożywić czy wyleczyć. Sporo już wiedziałam (był mój ulubiony dziki bez), ale były i niespodzianki, np. robinia akacjowa jest trująca!
 
Zdjęcia nie mam, ale w zastępstwie fotka witrażu z budynku, w którym odbywała się prelekcja.
Witraż na Wydziale Biologii Uniwersytetu


Posililiśmy się trochę i jeszcze wdepnęliśmy na:
19:00 - 19:45 "Architektura książki - czyli jak powstają i dlaczego tak wyglądają", prowadzenie Tomasz Zwierzyński.

To miał być taki przerywnik, odejście na chwilę od literatury. Prelekcja mega konkretna, zero pierdół, samo mięso. Kropla historii na początki, a potem po kolei o papierze, druku, czcionce, kolorach. Prowadzący doskonale wyjaśnił, skąd się biorą różnice pomiędzy kolorem na projekcie  wydrukiem. Praktyczne wskazówki dotyczące formatów i rodzajów papieru. Brawo!
 
Zdjęcia też nie mam, ale tak wyglądałam przed wejściem na salę.
Tak, to ja.

O 20:00 w Auli rozpoczęła się Gala wręczenia Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Choć na Polconach już bywałam, to na Galę jakoś nigdy nie udało mi się dotrzeć. Toteż ta impreza była dla mnie doświadczeniem nowym, emocjonującym i bardzo pozytywnym.
A to my. Czekamy na rozpoczęcie Gali.

Nagrody otrzymali: Marta Kisiel za opowiadanie "Szaławiła" i Rafał Kosik za powieść "Różaniec".

Rafał Kosik, pani Jadwiga Zajdel z wnukiem, Marta Kisiel


Rozchichotani fani Marty Kisiel.
Ja:-  No daj potrzymać ten bukiet, no daj!
Janek: - W życiu. Zobacz, jak mi z nim do twarzy.
Fot.: Tramwaj nr 4.

Królowa Matka, Marta Kisiel i ja.
Fot.: Tramwaj nr 4

Niedziela na Polconie była dużo skromniejsza. Zaczęła się rano:

10:00 - 11:45 "Wszystkie światy Ursuli K. Le Guin", prowadzenie Agnieszka Magnuszewska, uczestnicy: Zuzanna Śliwa, Anna Łagan, Marta Kładź-Kocot, Dorota Guttfeld.

Paneliści jak wyżej, prowadząca na końcu
Trochę mnie rozczarowała ta prelekcja, a może za dużo po niej się spodziewałam. Do rozmowy zaproszono cztery panie, aktywnie działające na poletku literatury. Dwie z nich próbowały podejść do Ursuli w sposób usystematyzowany i analityczny (lubię słuchać, jak inni mądrze rozprawiają), dwie natomiast ograniczyły się do wyrażania swoich zachwytów nad twórczością autorki. Taki trochę dysonans. Zaznaczam jednak, że byłam tylko na połowie prelekcji, więc być może w drugiej jej części było lepiej. 
 
Nie wysłuchałam całej, bo pobiegłam na:
11:00 - 11:45 "Spotkanie z Hardą Hordą" prowadzenie Anna Gołębiowska-Kmieciak, uczestnicy: Marta Kisiel, Martyna Raduchowska, Ewa Białołęcka, Aneta Jadowska, Anna Hrycyszyn, Aleksandra Janusz-Kamińska, Anna Kańtoch (z sali). 
Tu się panie pomieszały, ale chyba wiecie, jak kto wygląda.
Musiałam iść. Dzięki Hardej Hordzie wygrałam wejściówkę na Polcon! Poza tym uwielbiam te dziewczyny. Dogadują się, wspierają, doradzają, dają kopa w przypadku niemocy twórczej, podpowiadają. Są świetne. Przekazały widowni ogromną dawkę energii, humoru i pozytywnego myślenia. Mimo iż każda miała coś do powiedzenia, to nie było żadnego wchodzenia sobie w słowa - szacuneczek!
Wniosek: koniecznie przeczytać coś Anety Jadowskiej, tylko jej twórczości jeszcze nie tknęłam. Zdecydowanie najlepsze spotkanie ze wszystkich, na jakich byłam.


Potem krótkie zakupy w namiocie wystawców: koszulka, dwie książki, gra.

Koszulka od Szyszki, książka "Łzy Mai" Martyny Raduchowskiej
oraz "Nieziemsko piękna szafa" Kira Bułyczowa. I pierniczek, plakat,
przypinka, materiały polconowe.


Z Szyszką. Kocham!

No i koniec! Było jeszcze sporo ciekawych punktów programu, ale planowałam jeszcze odwiedzić wystawę RZECZY WIŚCIE w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, gdzie prezentowane są prace Iwony Chmielewskiej, którą ogromnie cenię.


Wystawa składała się z kilkunastu oprawionych prac powieszonych na ścianach, a do tego dwa segregatory z pracami do oglądania z bliska. Wrażenie nie do zapomnienia. Kolaże, prace z tkaninami, z haftem, klejone, wycinane, precyzyjne i tak piękne... Polecam z całego serca!

Toruń jest piękny. To były fantastyczne dwa dni.

5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę, sam bym się wybrał, może w przyszłym roku ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz blisko do Białegostoku? To śmiało! :)

      Usuń
    2. Nie, ja właśnie pogranicze krakowsko- kieleckie :)

      Usuń
    3. Jak lubisz fantastykę, to warto rozważyć wyprawę. Bo to wiesz, tylko dla pasjonatów :)

      Usuń