piątek, 25 czerwca 2010

Karteczki - zakładeczki i inne takie

Nie wyobrażam sobie czytania bez małych karteczek pod ręką. Muszę zaznaczać sobie wszystko to, co mnie zatrzymało na chwilę, krótszą czy dłuższą. Te zakładeczki obok kiedyś udało mi się dostać w księgarni, śliczne, kolorowe, z wzorkami. Lubię takie drobiazgi.
Poza tym jestem zmęczona, chcę urlopu (jeszcze trochę), chcę czasu i weny do czytania i pisania, bo jednego trochę brak, a drugie zdechło, przytłamszone niewyspaniem.
Ale za to - dziecię mi się rwie do stawania, już sam umie, byle się dobrze czegoś chwycić. Raczkować nie chce, pełza coraz szybciej, włazi pod mężowskie biurko i łapie za kable oraz zwiedza kocią kuwetę. Trzeba mieć oczy wszędzie. :)
Jutro spotkanie biblionetkowe, spodziewam się przywieźć z niego trochę nowości. A w niedzielę się wyśpię.

6 komentarzy:

  1. Ile ja miałam w życiu takich ślicznych karteczek zakładeczek. I wszystkie mi wsiąkają gdzieś po upływie bardzo krótkiego czasu. Nie wiem, co jest z nimi. Chyba do końca życia będę skazana na stare rachunki i kawałki higienicznych chusteczek w charakterze zakładek:( Gratuluje Krzysiowi pierwszych powstań. My na razie w fazie raczkowania i podciągania się do klęku. A, no i uparcie ściągamy sobie na głowę odtwarzacz dvd i pchamy łapy do kontaktów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj gacku :) Mnie te karteczki też wsiąkają, ale wiem przynajmniej gdzie - zostają we wszystkich książkach, które czytam.
    Lusia raczkuje, super, no nie wiem, Krzyś chyba omija ten etap. Łapy też pcha wszędzie, kupiłam zabezpieczenia do kontaktów. I ściąga mi książki z półek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super i nie super:) A ile ja się biedna muszę nabiegać przy tym jej raczkowaniu! Łap krzesło, bo dziecko właśnie się na nim uwiesiło, trzymaj szufladę, bo przycina sobie paluszki; o nie, właśnie wali czółkiem w lustro! Patrząc na to pozytywnie, to jest szansa, że MOŻE dzięki temu zrzucę jeszcze przed wakacjami tę uroczą pociążową oponkę...:)
    A,że Krzyś ściąga książki to chyba normalka - dzięki zainteresowaniom swej rodzicielki jest predestynowany by kochać literaturę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. E tam, od razu kocha literaturę... po prostu regały mamy od podłogi, najniższe półki są akurat na jego poziomie.
    Też masz oponkę? Ych, ja też, najgorsze, że lubię słodkie i nie potrafię się wyrzec... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja piszę po książkach (w ruch idą długopisy, markery, co popadnie). Wiem, dla niektórych to niewybaczalne... Książki kocham, ale nie mam do nich podejścia muzealnego ;) Karteczki są natomiast praktyczniejsze, gdyż dzięki nim łatwiej potem odnaleźć to, co zauroczyło / poruszyło itd. No, ale ja za karteczkami nie przepadam, więc zaznaczam, jak dawniej, tyle że dodatkowo robię teraz listę stron.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po własnych można pisać, pewnie. Ale ja mam masę nie swoich i tu już nie tykam, ani ołówkiem, ani długopisem... :)

    OdpowiedzUsuń