poniedziałek, 14 czerwca 2010

Książki puchną i wyłażą

To znany fakt, że pęcznieją  i wyłażą z równych szeregów i potem ciężko się je upycha z powrotem. I o ile cieszyłam się wcześniej, że wysłałam do podajanina "Powrót" Dicka Francisa, no i odesłałam Mamie "Anna już tu nie mieszka", dorzuciwszy Rybałtowskiej "Bez pożegnania" (o, lekki luzik, luziczek na półkach), to natentychmiast dostałam w prezencie urodzinowym Krajewskiego "Głowę Minotaura". I dziwnie mi, bo się zarzekałam kiedyś, że po "Festung Breslau" nie tknę już, bo mi wybitnie nie podpasował, tak teraz nie wiem, bo jak to, podarowanego ze szczerego serca nie przeczytać?...
Tak czy siak, to poczeka, bo "Wicked" wsysa, wbrem moim początkowym obawom. Mniamniuśne i zielone czytanie, jak zielona jest Czarownica.

1 komentarz:

  1. czasami zastanawiam się, czy książki się nie rozmnażają po cichu. Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że pusty regał się zapełnił? Tak samo kiedyś puściłam w obieg 12 książek, cieszyłam się, że się luźniej zrobi. Niestety nie przybyło nawet 1cm wolnego miejsca! Jak? nie wiem

    OdpowiedzUsuń