sobota, 1 grudnia 2012

"Miejskie historie" Dashiell Hammett - opowiadania kryminalne


 "Jego jasnowłose, szatańskie wręcz oblicze przybrało kamienny wyraz".[*]
No i po co wynotowałam sobie ten właśnie fragment? Przez to oblicze, które zdało mi się porośnięte jasną, płową sierścią, jak u wilkołaka. Jack Nicholson się kłania, wyszczerzając zęby.

A to nie wilkołak, tylko poczciwy Sam Spade. Miłośnicy kryminału noir znają Sama, prawda? Też znam, ale to nie jest mój ulubiony detektyw z tego okresu, wolę Lwa Archera.

"Miejskie historie" to zbiór opowieści, gdzie zawsze jest jakiś szwindel, kant lub pada trup. Z drugiej zaś strony zawsze jest jakiś stróż prawa, detektyw czy biały charakter, który kanciarza i mordercę bez pudła wyłuskuje z dostępnej mu populacji i poddaje reperkusjom uświęconych prawem. Czy jakoś tak.

Książka idealna na zastój czytelniczy, odblokowuje bez pudła. Nic nie szkodzi, że w ogóle nie zostaje w pamięci.


---
[*] "Miejskie historie" Dashiell Hammett, przełożył Łukasz Małecki, wydawnictwo “C&T” Toruń 2010, s. 274

2 komentarze:

  1. Właśnie cały wic w nurcie noir polega na tym, że świat nie jest czarno - biały, a w przypadku prozy Hammeta nigdy nie odważyłabym się użyć określenia "biały charakter". Tam nie ma takich bohaterów!
    I to jest w tym wszystkim najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W krótkich formach ta szarość (w przypadku pozytywnych, a więc białych charakterów) nie ma czasu wyjść na wierzch.

      Usuń