sobota, 23 lutego 2013

"Babunia" Frédérique Deghelt - polukrowana książka


Och, moja kochana Mamo, wzięłaś do czytania tę książkę, przepadłaś w niej, zatopiłaś się, czytałaś w dzień i wieczorami; a gdy skończyłaś i zapytałam Cię, czy się podobało, beztrosko zdradziłaś mi zakończenie. Grr. Ale i tak Cię kocham. I dziękuję, że ją przeczytałaś, bo dzięki temu wzięłam książkę do ręki zaraz po Tobie.

Rzecz cała dzieje się we Francji, gdzie młoda dziennikarka dowiaduje się, że jej babcia ma zostać oddana do domu spokojnej starości; nie godzi się na to, więc jedzie po babcię i zabiera ją do siebie. Odtąd jest im cudownie. Babcia przyznaje się, że jest wykwalifikowaną czytelniczką i oferuje wnuczce pomoc w krytycznej ocenie jej świeżo napisanej powieści, której nikt nie chce wydać. Wnuczka rzuca się w nowy romans, gorący i namiętny. Babcia uprawia roślinki na balkonie i gotuje obiady. Wnuczka zarabia na życie i pracuje nad poprawkami w powieści. Babcia nawiązuje znajomość z pewnym wydawcą i daje stanowczy odpór córce, która chce ją zabrać z Paryża i umieścić w domu opieki.

Idylla, sielanka i lukrowany obrazek - czy tak się dzieje w życiu, że udaje się wszystko, wszyściusieńko? Na pewno mogłoby, to zależy przecież od ludzi, od nas. I o tym jest ta książka, jak pięknie mogłoby być, gdybyśmy tylko chcieli.

No i te piękne wstawki o książkach, czytaniu i pisaniu. Cudo. Wynotowałam sobie trochę.

"W miarę upływu czasu dziennikarze zaczęli zajmować się artykułami bez zawartości, które ani nie miały w sobie krytycyzmu, ani niczego nie uczyły". [1]

"Gdyby autor musiał stać obok czytelnika, żeby wyjaśniać mu swoje intencje, książka nie miałaby sensu". [2]

"Ci, którzy piszą, mają niezwykły sposób patrzenia na to, czego my nie potrafilibyśmy zauważyć. Jestem czytelniczką. Nigdy nie będę zdolna napisać najkrótszego tekstu, ale kiedy czytam dzieło pisarza, zawsze uderza mnie to szczególne spojrzenie: ten sposób zauważania banalności  i zdawania nam z niej sprawy, sztuka tkania relacji między sprawami, które, jak się zdaje, nie pozostają w żadnym związku". [3]

"Umiejętność uczenia się od zawsze daje mózgowi elastyczność". [4]

"«Czy mówi o czymś nowym i ważnym? Czy robi to dobrze? W dobrym stylu, tempie, rytmie i... momencie? Niektórzy zastąpili dziś te podstawowe pytania innymi i zastanawiają się przede wszystkim nad tym, czy dzieło się sprzeda»". [5]

"Odróżniała pisarstwo od sympatycznych opowieści. Dostrzegała, że niektórzy, celebrując swoje pisanie, nie zauważyli, że ich historie nikną za zimnym pięknem starannego, lecz pozbawionego duszy języka". [6]
---
[1] "Babunia" Frédérique Deghelt, przełożyła Magdalena Krzyżosiak, Świat Książki, Warszawa 2011, s. 54 [2] Tamże, s. 75
[3] Tamże, s. 116
[4] Tamże, s. 145
[5] Tamże, s. 206 
[6] Tamże, s. 249-250 

18 komentarzy:

  1. Czytałam i spędziłam miły czas. Wydawało się, że będzie lekko i przyjemnie, że jedynym celem jest pochylenie się nad starszymi osobami. Refleksje były o wiele głębsze.
    Każdy marzy o Babuni zapisującej cytaty z książek w zeszycie, który kiedyś odziedziczy. :-)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, może właśnie dlatego ja sama tak starannie zapisuję cytaty? Może moje zapiski odkryje wnuczka i będzie zachwycona? ;)

      Usuń
  2. Właśnie czytam, jestem na 174. stronie i bez entuzjazmu, którego oczekiwałam. Zbyt nieprawdopodobne relacje wnuczkowo-babciowe spowodowały, że zaglądnęłam do epilogu:( Parę ładnych zdań do wynotowania, szczególnie okołoksiążkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest książka z gatunku "pobożne życzenia". A zdania okołoksiążkowe sobie zachowałam, naprawdę ładne.

      Usuń
  3. Dwie odmienne opinię powyżej dają do myślenia :-)
    Ja czuję się zaintrygowana w każdym razie, chętnie przeczytam :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jak odbierzesz książkę ty sama po przeczytaniu. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. No fajnie, tylko przydałby się jakiś mniej idylliczny wątek. Tak, żeby było "z wypierdem i przytupem" :) Nie samą słodyczą wszak człowiek żyje. Ciekawi mnie jak się skończy, ale czytać nie będę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie samą słodyczą. O tym właśnie mówi zakończenie, szczypta goryczy.

      Usuń
  5. Piękna historia. Nieco słodka, polukrowana, ale też troszkę kwaśna i gorzka jednocześnie.

    Widzę, że chodzimy ostatnio tymi samymi czytelniczymi ścieżkami :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, wrzucam do tych do przeczytania :-).

    Ale w ostatnim cytacie co to znaczy "duzy" jezyka?

    Ahaaa, duszy??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duszy, tak, już poprawiłam, dzięki za zwrócenie uwagi!

      Usuń
  7. Mi kiedyś teściowa zdradziła zakończenie "Pokonanych", miałam ochotę ukatrupić!
    A "Babunię" niedawno wygrałam i czeka w kolejce, może następnym razem jak będę miała okazję na coś lżejszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzanie zakończenia jest złe, jest niedobre, tak! :) Miłego czytania - w swoim czasie, oczywiście.

      Usuń
  8. Nie wiem, czy wszystkim się tak udaje wszyściuteńko, ale znam dwie takie rodziny, że nic ich nie doświadcza, wszystko układa jak z płatka, więc to możlwe

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie wybrane cytaty. ;)
    Książka na tyle mi się spodobała, że chciałabym sięgnąć po drugą książkę autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że jest druga.
      Fajnie, że Ci się podoba. :)

      Usuń