czwartek, 23 stycznia 2014

"Głos" Arnaldur Indriðason - jak to jest być kolekcjonerem


Pierwsza książka tego autora jakoś nie zapisała się trwale w mojej pamięci. Owszem, kojarzę wilgotny i zimny klimacik, trupa w bagnie, ale to wszystko. Za to "Głos" przypadł mi bardziej do serca, z kilku powodów.

Po pierwsze - tytuł. Taki jaki lubię, czyli sporo mówiący o treści książki.
Po drugie - zima. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale uwielbiam, gdy akcja powieści dzieje się zimą, pada śnieg i trzyma mróz. To pewnie wpływ dużej dawki Centkiewiczów w dzieciństwie, którą wchłonęłam niemalże przez skórę.
Po trzecie - motyw kolekcjonerski, który mnie osobiście sprawił wielką  frajdę i napiszę o tym szerzej, tylko najpierw nakreślę parę słów o fabule.



W hotelu zostaje popełnione morderstwo, którego ofiarą jest portier. Znaleziono go w swoim pokoju (raczej klitce przy schodach) w hotelu, ubranego w strój Mikołaja (akcja dzieje się bowiem tuż przed Bożym Narodzeniem), ze spodniami spuszczonymi do kolan, gumą na interesie i z mnóstwem dziur w klatce piersiowej. Mocny obrazek. Zajmuje się tą sprawą komisarz Erlendur, radzi sobie znakomicie, żmudnie i szczegółowo badając wszystkie ślady i poszlaki, całkiem jak Wallander (to komplement). Do tego, podobnie jak szwedzki policjant, boryka się z osobistymi problemami takimi jak: samotność, poczucie winy, oskarżenia ze strony córki narkomanki... Sporo tego jak na zwykłego człowieka. Może dlatego Erlendur tak bardzo przykłada się do pracy? Żeby zapomnieć o kłopotach? A może po prostu jest policjantem z powołania.

Wracając do portiera, w miarę słuchania książki z coraz większym zainteresowaniem śledziłam, jak Erlendur odkrywa, kim on był. Portier za młodu miał wspaniały głos i śpiewał z chórami jako solista. Wydał nawet, dzięki staraniom swojego ojca, dwie płyty. Ojciec portiera, w ogóle jego rodzina, odgrywa w tej historii niepoślednią rolę. Ech, tylko ludzie sobie najbliżsi potrafią się tak mocno ranić...

W powieści wyjątkowo podobało mi się odkrywanie kolejnych prawd przez komisarza. Tu popytał, tam nacisnął, podrapał paznokciem  - i już spod warstwy błota widać złoto. Albo odwrotnie, spod pozłotka wyłazi brud. Do tego wyjątkowo subtelny humor, uśmiechałam się, gdy komisarz po raz kolejny, z niezmąconą cierpliwością, odpowiadał na pytanie, czemu u niego w pokoju jest tak zimno.

Dobra, teraz o tym obiecanym motywie kolekcjonerskim. W powieści pojawia się Anglik, który przylatuje na Islandię, by spotkać się z portierem, jest bowiem kolekcjonerem płyt winylowych, w szczególności interesują go nagrania chórów chłopięcych. Oraz oczywiście solistów. Komisarz nie bardzo umie pojąć, na czym polega fenomen kolekcjonerstwa, zwłaszcza tak specjalistycznego, więc Anglik wdaje się w obszerne wyjaśnienia. Tłumaczy Erlendurowi, że ludzie zbierają przeróżne, czasem bardzo dziwne rzeczy, takie właśnie jak stare płyty (o trywialnych znaczkach nawet słowem się nie zająknął) czy, uwaga, torebki samolotowe na wymiociny. Komisarz jest zdumiony, Islandczykom kompletnie obca jest idea zbieractwa, to co jest stare, po prostu wyrzucają na śmietnik.

Ja natomiast uśmiechnęłam się radośnie, słuchając tego fragmentu audiobooka. Kilka lat temu uczestniczyłam w pewnym projekcie, gromadzącym w jednym miejscu ludzi w jakiś sposób związanych z przedmiotami: kolekcjonerów, rękodzielników, rzemieślników. Zbierałam wtedy myszki komputerowe, kilka zdjęć kolekcji zamieściłam w internecie i organizatorzy tego projektu, stowarzyszenie ArtAnimacje jakoś do mnie dotarli. Wzięłam udział, a na miejscu spotkałam chłopaka, który zbierał właśnie torebki samolotowe, oczywiście nieużywane :) Na tle innych zbieraczy wcale nie był jakimś ekstra dziwakiem, bo czegóż to ludzie nie zbierają! Pamiątki po ZOMO, packi na muchy, wieczka od jogurtów, flakoniki po perfumach, porcelanowe naparstki, tablice rejestracyjne...
Co do torebek, rozmawiałam z tym chłopakiem i pytałam, jaki ma najcenniejszy eksponat w swojej kolekcji. Okazało się, że kiedyś na Śląsku powstały linie lotnicze, które szeroko się reklamowały, zatrudniły ludzi, wypuściły gadżety, w tym rzeczone torebki, oczywiście z nadrukiem. Mój rozmówca, napisawszy do nich, otrzymał kilka takich torebek do swoich zbiorów. Po czym okazało się, że linie splajtowały, nie wypuściwszy w powietrze ani jednego rejsu! Jasna sprawa, że po pewnym czasie te torebki wśród zbieraczy stały się bardzo cenne.
Mam nawet pamiątkowe zdjęcie z tego wyjazdu, na pierwszym planie moje myszki:

To wszystko przypomniało mi się, gdy słuchałam wykładu o zbieractwie. Pewnie dlatego ten kryminał tak bardzo mi się spodobał.

Skrótowe notatki czynione podczas lektury (ech, że też w audiobooka nie da się wkleić w odpowiednim miejscu zakładeczki), przypominają mi, że:
  • w odcinku 8 - imię Henry powiązane jest jakoś z rodem islandzkim, spróbuję sprawdzić, jakim (autor jest z wykształcenia historykiem)
  • w odcinku 22 - jest ciekawy cytat  "W tym kraju karłów nikomu nie wolno wystawać ponad przeciętność". Chyba można to odnieść nie tylko do Islandii, mam wrażenie...

Bardzo dziękuję za egzemplarz książki Bibliotece Akustycznej! 

"Głos" Arnaldur Indriðason, przełożył Jacek Godek, czyta Andrzej Ferenc, Biblioteka Akustyczna, 2013.
Cykl "Erlendur Sveinsson" tom 5.

Głos [Arnaldur Indriðason]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Głos [Arnaldur Indriðason]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE Głos [Arnaldur Indridason]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE Głos [Arnaldur Indridason]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

14 komentarzy:

  1. Przy populacji Islandii (niewiele ponad 300 tys) sprawdzanie rodów jest jak najbardziej wykonalne i dość istotne ze względów genetycznych. Jestem świeżo po lekturze W bagnie, Głosu i Grobowej ciszy, w trakcie Jeziora. Bardzo fajnie napisałaś o tym odkrywaniu złota i pozłotka. Jak na razie Grobowa cisza i Głos najbardziej mi się podobały.
    Myszki cudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym sprawdzaniu rodów było w poprzednim kryminale, mnie natomiast chodziło o jakieś skojarzenia historyczne, ale do tego potrzebuję kawałka książki w papierze.
      Dziękuję za komentarz, widzę, że jesteś bardziej do przodu z tym autorem niż ja. Ale nadrobię :)

      Usuń
    2. Ja mam ebooka, znalazłam:
      "Ten cały Henry wcale nie musi być gościem hotelowym. (...) Nie musi być nawet obcokrajowcem. Są Islandczycy, którzy mają na imię Henry.
      No właśnie - zgodził się Erlendur. -Z pewnością pochodzi z prastarego rodu ze Strokhlid."
      Myślę, że to sarkazm miał być...
      Nadrabiaj, niezły jest. :) Tylko ze względu na Erlendura dobrze po kolei czytać.

      Usuń
    3. A z tym wystawaniem ponad przeciętność miałam podobne przemyślenia. :)

      Usuń
    4. Ach, dziękuję za ten kawałek, oszczędziłaś mi poszukiwań. Strokhlid to jakaś miejscowość?

      Usuń
    5. A tego to ja już nie wiem, trzeba googlować ;)

      Usuń
    6. No po prostu cudnie, to już dawno mi się nie zdarzyło: Podana fraza - Strokhlid - nie została odnaleziona.
      Przepisałam literka po literce z ebooka.. :(

      Usuń
    7. Pewnie coś wyjątkowo niszowego :)

      Usuń
  2. No proszę, ile to się można dowiedzieć o drugim człowieku przy recenzji. Też jestem kolekcjonerem, poza takimi modnymi rzeczami w grupie rówieśników jak naklejki czy karteczki do segregatora, zbierałam ulotki z Happy Meal'ów i Kinder Niespodzianek. A później plastikowe łyżeczki dołączane do kaszek Bobovita... Swoją drogą nie można byłoby z tego uczynić kolejnego posta ŚBK?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że można - bo chyba każdy z nas, jeśli nie teraz, to kiedyś coś zbierał. Jak papierki z gum Donald (ale Ty jesteś za młoda, żeby to pamiętać) czy inne znaczki.
      W swojej "karierze" miałam jeszcze filiżanki. :) I kartki pocztowe otrzymywane z wojaży przyjaciół.
      Teraz notesy :)

      Usuń
    2. Pocztówki z mniejszym zaangażowaniem zbieram dalej. Natomiast od kilku lat zbieram ulotki filmowe, nawet nie wiem, ile setek już nazbierałam.

      Usuń
    3. No widzisz, nawet mi na myśl nie przyszło, że można i takie rzeczy zbierać.

      Usuń
  3. uwielbiam kryminały czytane uszami, będę musiała się rozejrzeć za islandzką serią, już dawno o tym myślałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozglądaj się, ale podobnie jak Aine, zalecam zachowanie kolejności. Ja będę teraz się rozglądać za "Grobową ciszą".

      Usuń