czwartek, 5 czerwca 2014

"Ciemny Eden" Chris Beckett. Chaotycznie. Entuzjastycznie.



Wyobraźcie sobie Ziemię w niedalekiej przyszłości, albo dalekiej, jak kto woli, rozwiniętą technologicznie, na etapie załogowych lotów kosmicznych. Wyobraźcie sobie, że jeden z takich lotów kończy się dramatycznie, wypadkiem na nieznanej planecie. Na szczęście załoga nie ginie, hm, czy rzeczywiście na szczęście? Kosmonauci zostają uwięzieni na planecie zupełnie obcej, dzikiej, niezrozumiałej, z obcą florą i fauną. Nie wiadomo, co może otruć, co ugryźć, a co oparzyć. Jak żyć w takich okolicznościach przyrody, no jak?

Uwaga, właśnie opisałam początek powieści "Osada" Kira Bułyczowa, którą notabene uwielbiam nad życie, czczę i kocham. Nic nie poradzę, że "Ciemny Eden" Chrisa Becketta opiera się na tym samym pomyśle. Tylko że Bułyczow opisuje osadników kilkanaście lat ziemskich po katastrofie, a Beckett wprowadza czytelnika w społeczeństwo, które istnieje od stu kilkudziesięciu lat.

To społeczeństwo, jak w biblijnym Edenie, pochodzi od dwóch osób: buntownika, który uciekł z Ziemi oraz funkcjonariuszki Policji Orbitalnej, która ruszyła za nim w pogoń. Mieli trzy córki i jednego syna, który z każdą z sióstr miał dzieci. Dzieci, jak najwięcej dzieci - takie było przykazanie Pierwszej Pary - im więcej dzieci, tym większa szansa na to, że ludzkość na Edenie przetrwa i doczeka w końcu ratunku, czyli przylotu ekspedycji ratunkowej z Ziemi. W oczekiwaniu na ten ratunek pieczołowicie pielęgnują strzępki wiedzy, zostawione im przez przodków (choć to powoli przegrywa z walką o przetrwanie), zbierają rośliny jadalne, polują na zwierzęta i rozmnażają się.

Idylla? A gdzie tam. Kanał i ciemna mogiła. Ograniczona pula genowa dała w efekcie liczne wady i  deformacje, rosnąca wciąż populacja ma coraz mniej pożywienia, no i... to społeczeństwo rozrasta się, ale nie rozwija. Czyli cofa. Do czasu. Tylko czy gwałtowny krok naprzód w rozwoju jest dla tej garstki ludzi zbawienny czy zabójczy? Ani jedno, ani drugie; a raczej jedno i drugie. Musze przyznać, że obserwacja tego społeczeństwa była dla mnie niezwykłym przeżyciem. Byłam tak zaangażowana emocjonalnie w to edeńskie życie, że musiałam sobie robić przerwy na przemyślenia, bo mi się pytania mnożyły, inni autorzy przypominali...

Na przykład - czy to jest fantastyka socjologiczna, którą znam głównie z Zajdla? Ale Zajdel zajmował się właściwie społeczeństwami na wyższym stopniu rozwoju... więc nie. Jednak tu też mamy zniewolenie, a raczej spętanie historycznymi nakazami. Przewinął mi się też  Żuławski i jego "Na srebrnym globie", ale mgliście, bo tego akurat utworu zbyt dobrze nie pamiętam. Za to dobrze pamiętam wzmiankowaną wcześniej "Osadę" - i to ona wciąż przychodziła mi do głowy, zwłaszcza w kontekście Szkoły urządzonej dla dzieci na Edenie.

"- Ostatnia sensowna rzecz, jaką zrobiliśmy, to kiedy na sto czterdziestej piątej Rocznicy zlikwidowaliśmy Szkołę.
Miał na myśli to, że do sto czterdziestej piątej Rocznicy mieliśmy Szkołę dla dzieci mających od sześciu do dwunastu lat. Każdego wstania wszystkie dzieci zbierały się na Okrągłej Polanie, i tu dorosły, nazywany Nauczycielem, uczył ich pisać, liczyć, o zapomnianych rzeczach z Ziemi i tak dalej. Ale na sto czterdziestej trzeciej postanowili, że nie mogą odrywać dzieci od polowania i zbierania. Dlatego teraz większość dzieci nie umiała pisać, i Rodzina, przekazując dawne historie, musiała polegać na pamięci i ustnych opowieściach z Rocznic. Podobno wtedy, na Radzie była wielka dyskusja, czy zakończyć Szkołę - jedna z największych w historii. 
- No, potem zrobiło się więcej jedzenia - powiedział Tom Brooklyn - kiedy dzieciaki zaczęły pomagać,  a żaden dorosły nie tkwił tutaj jako Nauczyciel. Na trochę zrobiło się łatwiej".[1]

Po skończeniu "Ciemnego Edenu" natychmiast sięgnęłam po Bułyczowa, chcąc porównać te książki i poszukać odpowiednich fragmentów dotyczących edukacji. Zamiast szukać, zaczęłam po prostu czytać, opamiętałam się, gdy byłam na czterdziestej stronie i miałam wklejone jakieś kilkanaście zakładek.  No dobrze, na czytanie Bułyczowa istotnie przyszedł czas, ale najpierw trzeba się nieco otrząsnąć z Becketta. A oto co pisze Byłuczow o edukacji.

"Oleg poszedł do pokoju Starego, usiadł przy stole, wypolerowanym łokciami uczniów, odsunął własnej roboty liczydło z orzechami zamiast kostek. Ileż to razy tu siedział? Kilka tysięcy razy. I wszystkiego, co wie, nauczył się przy tym stole. 
- Najbardziej lękam się puścić ciebie - powiedział starzec, siadając naprzeciw niego na miejscu nauczyciela. - Myślałem, że za kilka lat zastąpisz mnie. I że zamiast mnie będziesz uczył dzieci".[2]

Jeśli chodzi o Edeńczyków, to czy osiągną kiedyś stopień rozwoju i adaptacji do środowiska taki jak ma społeczeństwo opisane w pierwszej części "Vatran Auraio" Huberatha? To by były bardzo daleko idące zmiany...

Wynotowałam sobie mnóstwo cytatów, poniżej tylko kilka.
O tym, jak głównego bohatera dręczy ta stagnacja społeczeństwa:
"Zresztą mniejsza, potopimy się czy umrzemy z głodu. Ja wcześniej umrę z głodu we własnej głowie, albo z nudów, jeśli nie uda mi się sprawić, żeby w tym świecie zdarzyło się coś nowego, coś większego niż TO".[3]
 
O tym, jak bardzo edeńczycy tęsknią za Ziemią.
"Tak mało wiedzieliśmy, a Ziemianie tak dużo. Tak mało, że byliśmy jak ślepi. Nic dziwnego, że tak nie mogliśmy się doczekać tej Ziemi".[4]

O tym, jak potrafią tylko i wyłącznie czekać na ratunek, nie próbując sami się ratować.
"Znali różne rzeczy, o których nie mamy pojęcia, te różne metale, plastiki i Py... - zająknął się na tym słowie - ...Py-ront. Umieli latać i wiedzieli, jak się ogrzać. Jak będziemy dalej budować łódki, też się nauczymy.
Tak mówił, ale jednocześnie ze złością smarował klejem koźlą skórę, dokładnie tak samo jak ze wszystkimi poprzednimi łódkami. Nie próbował niczego nowego i w życiu nie spróbował".[5]

O tym, jak na Edenie pojawił się grzech.
"- No właśnie, i możecie przestać gadać o zabijaniu? - wtrąciła się Clare. - Co sobie pomyślą biedny Lisek i Gwiazdka, co?
Dwójka dzieci słuchała uważnie z zesztywniałymi twarzami. Biedactwa. Kiedy my byliśmy mali, nic takiego nie było. Jasne, baliśmy się czasami lampartów, albo pełzaków, albo nawet dorosłych, którzy byli wściekli lub niemili, ale nigdy nigdy nie myśleliśmy, że inni ludzie przyjść i umyślnie nas zrobić".[6]

Grzech pociągnął za sobą judaszowy konflikt sumienia.
"Mehmet Nietoperz obejrzał się, a minę miał dziwną dziwną, bo było w niej widać dwie rzeczy naraz. Starał się być zimny zimny i twardy twardy jak Dawid- i ta siła nawet sprawiała mu przyjemność - ale jednocześnie coś go męczyło. Całkiem jakby dopiero teraz dotarło do niego, do czego doprowadził, teraz, gdy już nie się tego zatrzymać. Dostał trochę siły, zrobił się trochę ważny, ale osiągnął to, rezygnując z prawdziwej siły".[7]


No już, wystarczy. I tak nikt nie doczyta do końca, hehe.

Te trzy książki trzeba wpisać w cykl czytania. Najpierw  "Osada", potem "Ciemny Eden", a na końcu "Vatran Auraio" - wszystkie trzy to znakomite pozycje, omawiające podobny temat z kilku stron i skłanające do przemyśleń.

No dobrze, nie mogłam się powstrzymać, jeszcze cytaty z "Osady", gdzie autor roztrząsa kwestie przetrwania. Czyż to nie fascynujące?

"Przecież jesteś inteligentną kobietą i powinnaś wiedzieć, że jako społeczność zaczniemy się wyradzać, jeśli postawimy na Dicka, jeśli zastąpią nas dzikusy-myśliwi.
- Nie zgadzam się z tobą, Borys - powiedziała matka. - Najważniejszą rzeczą dla nas jest przeżyć. Mówię w tej chwili nie konkretnie o sobie, tylko o wiosce. O dzieciakach. Kiedy patrzę na Dicka lub na Mariannę, to zaczynam mieć nadzieję. Ty ich nazywasz dzikusami, a ja sądzę, że oni zdołali się przystosować".[8]

"- Większe szanse przeżycia będzie miało osiedle myśliwych.
- Większe szanse przeżycia będzie miało osiedle takich jak Oleg - zaoponował Stary. - Jeśli naszym plemieniem będzie rządził Dick i jemu podobni, to za sto lat nikt nawet nie będzie pamiętał, kim jesteśmy, skąd przyszliśmy i po co żyjemy. Zatriumfuje prawo silniejszego, prawo pierwotnej zgrai. 
- I będą płodzić się i rozmnażać - powiedziała matka. - I staną się liczni jak piasek pustyni. I wynajdą koło, a po dalszym tysiącu lat maszynę parową - zakończyła ze śmiechem, który podobniejszy był do łkania".[9]


P.S. Zaraz po "Ciemnym Edenie" wzięłam do ręki "Rzekę bogów", też z Uczty Wyobraźni, licząc na powtórny masaż mózgu. Niebo i ziemia, te książki, "Rzekę..." czytałam jakbym maczetą las karczowała, co chwila rzucając "ale durnoty", "litości" i takie tam. No bo to durnoty, zmieszane w obłędnym wirze. Czytam, bo mnie jeden wątek (z wielu) interesuje.


---
[1] "Ciemny Eden" Chris Beckett, przełożył Wojciech M. Próchniewicz, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2014, Uczta Wyobraźni, s. 70
[2] "Utwory wybrane 3. Osada" Kir Bułyczow, przełożył Tadeusz Gosk, Wydawnictwo "Współpraca", Warszawa 1989, s.22
[3] "Ciemny Eden", s.32
[4] "Ciemny Eden", s.48
[5] "Ciemny Eden", s.49
[6] "Ciemny Eden", s.311
[7] "Ciemny Eden", s.324
[8] "Osada", s. 28
[9] "Osada", s. 29

8 komentarzy:

  1. Ha. "Osadę" wielbię od wielu lat, jak wiesz. "Vatran Auraio" czeka na swój moment (namierzony w bibliotece po Twoim poleceniu). "Eden" oczywiście wskakuje na listę. Ale chyba rzeczywiście zacznę od powtórki "Osady" - mało jest tak genialnie napisanych, mądrych i przejmujących książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ustaliłeś sobie właściwą kolejność. Też wielbię "Osadę" i śmiem twierdzić, że książka Becketta Ci się spodoba. Nie czekaj z nią za długo :)

      Usuń
  2. Zaraziłaś mnie swoim entuzjazmem. Do kolejnego przeczytania „Osady” oczywiście! :-)
    „Ciemny Eden” czeka na drugie czytanie.
    Przyznaję się „Vatran Auraio” nie znam, czuję się poszczuty, ale poczeka... musi... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sobie przekartkuję "Vatran...", tam przynajmniej kartki są białe :)

      Usuń
  3. Była niezła recenzja w Nowej Fantastyce, więc myślę, że się pokuszę :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokuś się, pokuś, mnie się bardzo podobało i będę każdego namawiać.

      Usuń
  4. Najpierw skusiłabym się na Bułyczowa. Potem Beckett. Muszę się wybrać do biblioteki po Osadę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam :) Niby notka na temat "Edenu", a triumfy święci "Osada" ;)

      Usuń