środa, 13 sierpnia 2014
"Kochanek doskonały" Krystyna Nepomucka - melancholijna poro...
Zmarła matka Krystyny i jest smutno, bardzo smutno od samego początku. Bo jak może nie być smutno, gdy umiera najbliższa osoba? Co dalej? No cóż. Zwykłe życie. Praca w szpitalu. Ewa na studiach, wiecznie zaplątana w jakieś węzły z mężczyznami. Ojciec i jego ciągłe kombinowanie. Wizyty Wykolejeńca niezmiennie niosące strach przed oszustwem czy kradzieżą. Wreszcie Busio, który jak zły duch rzepu nie chce się odczepić od byłej małżonki.
Gdzie kochanek w tym wszystkim? Spokojnie, pojawia się. Nawet dwie sztuki. Jeden mało doskonały, bo zdradza z młodszą. Drugi, doskonalszy, to Piotruś, którego już nic nie trzyma w Anglii (owdowiał), więc przylatuje i urządza się w Polsce. Liczy, że Krystyna urządzi się razem z nim.
Początkowo jest cudownie, sielankowo, wspaniale. Miłość, szczęście, wspólne wieczory, trzymanie się za rękę. Za doskonale. Trach krach i jak się psuje, to na całego. Kochanek doskonały okazuje się być niedoskonałym. Ewa popada w tarapaty, ojciec źle inwestuje swoje (i nie tylko) oszczędności...
Sama Krystyna ponosi wielką stratę, ale to silna kobieta. "Jakoś to będzie" - to powiedzonko przyswoiła od ojca i cóż, wciąż jakoś to bywa.
Ten tom zaczyna się od śmierci i kończy się śmiercią, mocno jest przez to melancholijny. Jak jesień.
"Kochanek doskonały" Krystyna Nepomucka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też miałam takie wrażenie, że pewnym smutkiem podszyty jest ten tom. Główna bohaterka zaskakuje mnie swoją siłą i tą wiarą, pomimo tego, co doświadcza. Ale muszę przyznać, że jej córki to nie polubiłam.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak przy pierwszym tomie żałowałam, że Piotruś zniknął z horyzontu, więc czekałam, jak to będzie z jego powrotem - i choć wspomnienie tamtego Piotrusia zostało po prostu przez autorkę mocno zdeptane, to podoba mi się takie rozwiązanie, do bólu prawdopodobne i nie-bajkowe.
PS A Wykolejeniec jest irytująco niezniszczalny ;)
A kolejny tom - i ostatni zarazem - to już całkiem smutny, wręcz dołujący. Albo nie, bardziej rozliczeniowy. Ale nie uprzedzajmy faktów - bo już mam przygotowaną notatkę, będzie na dniach.
UsuńA na widok Wykolejeńca dostawałam dreszczy i tylko wyglądałam, co nowego wywinie. Brr.
Wydanie z 1991 roku, a wygląda jak z lat osiemdziesiątych :)
OdpowiedzUsuńOkładka taka sobie, prawdę mówiąc, bo one wszystkie w serii takie same. Ale w środku całkiem nieźle, bo czytelna czcionka. :)
Usuń