wtorek, 26 stycznia 2016

"Poczytam ci, mamo. Elementarz" Beata Ostrowicka


Krzyś we wrześniu 2015, mając skończone 6 lat, poszedł do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Żeby wspomóc proces nauczania się, oprócz zalecanych przez szkołę podręczników, wzięłam też do domu świeżo wydany "Elementarz" Beaty Ostrowickiej, a dodatkowo odkurzyłam "Kolorowy alfabet" i "Kolorowe liczenie" Ludwika Cichego. Tu dygresyjka: te dwie ostatnie odradzam, nie zagłębiam się już w szczegóły, ale odradzam.

Wracając do "Elementarza"  od razu powiem, że na początku edukacji szkolnej u Krzysia się nie sprawdził. Z dość, hm, dziwnego powodu. Otóż moje dziecko ustaliło sobie w głowie, że odrabia się tylko to, co pani zadaje, święty i jedyny słuszny jest elementarz szkolny, a wszystko inne kwituje zdaniem "ale pani tego nie zadała".

Ech. Kłopot nawet z tym miałam, bo Krzyś jakoś nabożeństwa do literek po mnie nie odziedziczył, więc wychowawczyni zaleciła dodatkowe ćwiczenia w domu. Ponieważ jednak nie zadawała tego wszystkim dzieciom, musiałam kombinować, żeby go przekonać do ćwiczeń. Dlatego też "Elementarz" pani Beaty został początkowo odrzucony jako pomoc naukowa. Teraz dopiero wyciągam ponownie, bo już trochę wie, umie i możemy sobie na nim ćwiczyć.

Natomiast u czteroletniej obecnie Marianki ta książka sprawdziła się wyśmienicie. Przeglądamy ją sobie od pół roku (nie codziennie, broń Boże, nikt by tego nie zniósł), oglądamy rysunki, opowiadamy akcję, czytamy pojedyncze słowa. Tak, Marianka uczy się czytać. To znaczy nie z tej książki, nie. Uczy się metodą krakowską i właściwie nie do końca nawet o czytanie tu chodzi, tylko o wspomaganie rozwoju mowy. Mała zna już wszystkie samogłoski, sporo sylab i sporo wyrazów globalnych. Elementarz traktujemy nie do końca jak pomoc w nauce czytania, a coś, co nam pomaga rozwijać słownictwo, ćwiczyć spostrzegawczość i pamięć oraz budować zdania dłuższe niż dwa, trzy słowa. Przy okazji oswaja się z innym zapisem liter; przyzwyczajona jest do drukowanych wielkich, a w elementarzu są drukowane małe. Różnicę widać już w pierwszej z brzegu literze "a".

Przydaje się ten "Elementarz", naprawdę. Mnóstwo obrazków w kolorach nienachalnych, główna bohaterka jest dziewczynką i Marianka się z nią identyfikuje. Podpisy do obrazków na trzy sposoby: globalne, rozbite na sylaby, a także pokolorowane na czerwono/niebiesko (samogłoski/spółgłoski). Teksty od króciutkich do coraz dłuższych teksty, duża czcionka. Na końcu alfabet - ściąga, z malutkimi obrazkami przy każdej literze.  Całość na grubym papierze, oprawiona na twardo. W odróżnieniu od znanej już nam serii "Poczytaj mi mamo" ta nazywa się "Poczytam ci, mamo".

Mam nadzieję, że jeszcze trochę, a Krzyś będzie mi z tego czytał jak ta lala.

Bardzo dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Nasza Księgarnia.

"Poczytam ci, mamo. Elementarz" Beata Ostrowicka, ilustracje Katarzyna Kołodziej, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

2 komentarze:

  1. Oj znam to "uczę się, tylko, jeśli pani każe" z autopsji:). Powodzenia na szkolnym froncie:).

    OdpowiedzUsuń