wtorek, 4 grudnia 2018

"Weź się w garść" Anna Krztoń



"Weź się w garść" to komiks, który zrobił na mnie spore wrażenie. Z kilku powodów.
Po pierwsze tematu depresyjnego. Po drugie niesamowitej umiejętności panowania nad tematem i narracją. Trzeci powód to staranny research, uwaga, pamięci, który zrobiła autorka, a to wcale nie takie łatwe zadanie.

Gdybym miała określić gatunek, to chyba nazwałabym "Weź się w garść" komiksem społeczno-obyczajowym opartym na własnych przeżyciach autorki. Chociaż nie lubię tych szufladek, zawsze mi się wydaje, że wrzucę bądź sięgam nie do tej, co potrzeba. Za to chętnie czytam, jak szufladkują inni, z nadzieją, że i ja się nauczę.  Anna Krztoń opowiada trochę o sobie, trochę o innych (innej) i o wzajemnych relacjach. Przy czym od samego początku stawia się w roli nieco przezroczystego medium: mnie tu nie ma, ja tu tylko rysuję, patrzcie na to, co narysowałam, a nie na mnie. Mam wrażenie, że wymagało to ogromnej samodyscypliny, w końcu każdy z nas ma potrzebę zaistnienia, akceptacji i uznania. Autorka bohatersko prześlizgnęła się nad tym pragnieniem i z żelazną konsekwencją przeprowadziła czytelnika przez kawałek swojego życia, nie mówiąc mu prawie nic o sobie. Sensem bowiem tej komiksowej opowieści są kontakty międzyludzkie, ich rodzaj, a może brak.

Wiecie, czym jest depresja? Tak praktycznie. Ja nie wiem, nie zetknęłam się jeszcze z osobą chorą na depresję, a może zetknęłam, tylko o tym nie wiem? Teoretycznie wiem, że jest chorobą psychiczną, ciężką, trudną do wyleczenia, skomplikowaną. Wiem też, że społeczny odbiór tej choroby jest... często niewłaściwy. Tytułowe "weź się w garść" doskonale to obrazuje. Tak reagujemy. Błędnie reagujemy.
 Na własny użytek porównałam to sobie do mówienia do mojego młodszego dziecka, kiedy ma zdjęte procesory mowy i jest odwrócone tyłem. Mogę sobie gadać, mogę się wydzierać, ale nie zmienię tego, że moje dziecko nie słyszy i cokolwiek powiem, nie weźmie się w garść i nie zacznie słyszeć. No nie ma opcji. 

Na szczęście mówi się o problemie depresji coraz więcej, by uświadomić, że chorym ludziom potrzebna jest konkretna pomoc lekarska.


Powracając do komiksu: autorka opowiedziała, jak mogą wyglądać kontakty z osobą chorą na depresję. Ten kontakt może się urywać, można nie mieć sił bądź ochoty na  jego podtrzymywanie, można mieć wyrzuty sumienia z powodu jego braku, dużo można. 
Ogromnie podziwiam autorkę za to, że potrafi o tym pisać i rysować. Narysowała ważne rzeczy tak spokojnie, tak  bardzo bez zaciemniających odbiór emocji, tak wnikliwie. Myślę, że ogromnie dużo energii włożyła w rozpracowanie tego u ciebie tak, by rysunki przedstawiały dokładnie sedno sprawy. Ta energia siedzi w komiksie, ujęta w mocne karby kadrów, ale wyczuwalna wszędzie.  

Rysunki. No co ja tu się będę wywnętrzać o rysunkach - szczerze, wcale mnie nie zachwyciły, gdy rzucałam na nie okiem, na pojedyncze strony i plansze. Sami zobaczcie przykładowe plansze (chociażby na gildii), ale pamiętajcie, że tu się patrzy na całość. Treść zagarnęła formę komiksu i całkowicie ją zdominowała. Teraz gdy myślę o "Weź się w garść", wcale nie pamiętam, jak wygląda ten komiks, wiem, o czym jest. I zawsze już będę wiedzieć. 

Gdzieś tam na necie pojawiają się podsumowana, topki, najważniejsze komiksy roku. "Weź się w garść" na pewno tam na nich jest. Musi. 

Za możliwość zapoznania się z komiksem bardzo dziękuję wydawcy. 

"Weź się w garść" Anna Krztoń, Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa, 2018.

4 komentarze:

  1. Już wiem o co poproszę Mikołaja :) Bardzo jestem ciekawa jak to widzą ludzie z zewnątrz
    a tytułowe "weź się w garść" wyzwala we mnie najgorsze instynkty
    pozdrawiam, czuję że zakotwiczę tu na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za odwiedziny! Niedługo będę robić zestawienie najlepszych książek i komiksów roku, ten na pewno tam się znajdzie.

      Usuń
  2. Kurczę, tyle fajnych komiksów dla dorosłych. Korci mnie trochę, żeby parę sztuk dorzucić do bibliotecznego koszyka zakupowego. W przyszłym roku. Tylko że to wciąż małe GBP i nie wiem czy ten numer przejdzie, biorąc pod uwagę, że za cenę jednego komiksu mamy trzy, cztery powieści obyczajowe :P Nawet WBP, które zakupiło kiedyś sporą pulę powieści graficznych nie rozwija tej świetnej idei i nie pojawiają się nowe tytuły, jak choćby ten o którym piszesz :( A mówi się, że wracamy do kultury obrazkowej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to, co piszesz. I właściwie tak jest w większości bibliotek - tak z ciekawości weszłam sobie na stronę mojej biblioteki, sprawdzić jakie komiksy mają.
      Egmontowy Kaczor Donald, trochę Thorgala, jakieś zeszyty z 1990... no smuteczek.

      Usuń