Przyjrzałam się swojemu zeszytkowi do notatek i odkryłam, że istnieją w nim niewykorzystane jeszcze pokłady słowa pisanego. O pięknej książce "Księga z San Michele" Axela Munthe już wspominałam, w zeszycie natomiast zostały mi cytaty, wypisane z przyczyn różnych.
"- Rosinella pane asciutto?5 A może la fesseria?6" - natykam się na stronie szóstej, włoskiego nie znam, ale przypisy na dole strony informują mnie, że 5 - suchy chleb, a 6 - lepiej nie tłumaczyć. Dlaczego nie tłumaczyć, coś strasznego tam napisano? Sięgam po słownik, a tu okazuje się, że "la fesseria" to "bzdury".
"Sekularyzacja" (s. 26) - co to jest? Pytanie moje. Odpowiedź: Zmniejszenie roli religii dla społeczeństwa. No nie wiedziałam wtedy, teraz wiem.
"Największą ilość chorób leczy przecież skutecznie puszczanie krwi i nacieranie. [...] Dwie żaby gotowane przez dwie godziny na mleku dobre są przy kaszlu, a duża ropucha działa jeszcze lepiej, o ile znajduje się akurat pod ręką. [...] Dziesięć wszy, ugotowanych na mleku, z dużą ilością soli i zażytych na czczo, leczy bez zawodu żółtaczkę (bardzo pospolite cierpienie Lapończyków na wiosnę)". (s. 122) - fascynujące mądrości medycyny ludowej.
Znienacka dopada mnie przedziwna ortografia w powieści:
s. 144 - żórawi
s. 322 - pendzla
s. 328 - bronzowe
s. 428 - szerści
s. 479 - swaeter
Zapewne tak się kiedyś pisało, książka wydana w 1946 roku. Ale nie wiem na pewno. Może błędy korektora? Byli wtedy korektorzy?
"Charcot był najsławniejszym lekarzem moich czasów". (s. 275)
"Pamiętajcie moje słowa, które podaję na innym miejscu w tej książce: to, co zatrzymamy dla siebie, - utracimy, to zaś, co oddamy innym, - pozostanie dla nas na zawsze". (s. 386)
"Przekonany jestem, że Pan Bóg kocha ptaki, gdyż w przeciwnym razie nie obdarowałby ich skrzydłami, które dał także swym aniołom". (s. 452)
"Na przodzie, trzymając się za rączki, szło kilkanaścioro malutkich dzieci, prawie jeszcze niemowląt. Niektóre ubrano w króciutkie tuniki i przypięto im skrzydełka anielskie na wzór Raffaela; inne zupełnie nagie, a ustrojone w girlandy winogronowych liści i w wieńce z róż na główkach, wyglądały, jak wycięte z greckich płaskorzeźb. Za nimi szły 'figlie di Maria', wysokie smukłe dziewczęta w białych szatach, długich niebieskich welonach i srebrnych medalikach z wizerunkiem Matki Boskiej, wiszących na piersiach na błękitnych wstążkach.
Potem stare panny w czarnych sukniach, starsi mężczyźni w ubiorach z czasów Savonaroli. Orkiestra. Księża. Posąg św. Antoniego. Burmistrz, członkowie zarządu gminy, ławnicy, urzędnicy, doktor, aptekarz, fryzjer itp. Potem pospólstwo: rybacy, chłopi. Odległość nakazana szacunkiem - kobiety i dzieci. Na końcu psy, kozy, świnie". (s. 459)
To procesja z okazji uroczystości świętego Antoniego. Barwne? A procesje z okazji Bożego Ciała u nas jak wyglądają? Pierwsi idą mężczyźni, potem dziewczynki sypiące kwiaty, w białych sukienkach i wianuszkach na głowach, duchowieństwo, ksiądz pod baldachimem z monstrancją w rękach, podtrzymywany z obu stron, za nimi kobiety w strojach ludowych dźwigajace posążki świętych lub Matki Boskiej, obrazy i chorągwie. Za nimi pozostali wierni. Barwne? O tak.
"Nie lubię duchownych. Groźbą wiecznych płomieni piekielnych nauczyli ludzi obawy przed moim przyjściem. Zerwali mi skrzydła z ramion, zniekształcili me dobrotliwe oblicze i nadali postać szkieletu, który z kosą w ręku chodzi jak złodziej w nocy od domu do domu. [...] Nie mam nic wspólnego ani z ich piekłem ani niebem. Jestem prawem natury". (s.499)
Świetne teksty. Niektóre lepsze, inne mniej przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńA tak - uwielbiam procesję w Boże Ciało. To takie radosne... :)
Świetny ten Twój zeszycik. Szkoda, że nie jestem na tyle zdyscyplinowana by podobny założyć.
OdpowiedzUsuńA cytaty przednie.
Pozdrawiam ;)
Jestem pod wrażeniem
OdpowiedzUsuń