niedziela, 6 stycznia 2013

"Komiks, który wydarzył się naprawdę" Agata Matraś


Gackowi kibicowałam od dawna, bardzo dawna nawet. Już nie pamiętam, od jak dawna. Nadzwyczajnie mi się podobają te komiksy, domowe, pracowe i dzieciowe. W tomie, który mam na półce, są tylko te z pracy, biblioteczne, ale że w tytule czy tam podtytule jest jedynka, mam nadzieję, że pojawi się i reszta (chyba że ta jedynka dotyczy czegoś innego).

Rysunki są świetne, proste, wyraźna kreska (za wyjątkiem rozmazanej kraty na koszuli Męża, do obejrzenia na blogu) i wciąż obecne, wszechobecne książki - cudności. Nie miałam pojęcia o wielu aspektach pracy w bibliotece, hm, spowodowanych chyba głównie ciągłym obcowaniem z ludźmi. A jak wiadomo, ludzie są różni, kwadratowi i podłużni, zabawni i skrzywieni, lub wręcz przeciwnie. Na pewno nie są nudni.

Jedyne, do czego mam zastrzeżenia, to forma wydania komiksu. Rysunki z marszu przerzucono ze strony internetowej na strony książki. Ucierpiała na tym przede wszystkim czytelność napisów, a czasem i samych rysunków, zmniejszonych drastycznie, by zmieściły się na stronie.
I tak czekam na następne części. Polecam też wywiad z autorką, przesympatyczną osobą. Brawa dla pulowerka.pl!

"Komiks, który wydarzył się naprawdę" Agata Matraś, Must Eat Brains, Olsztyn 2012

9 komentarzy:

  1. Szczerze przyznaję, że na komiksach się nie znam. Jak to się dzisiaj mówi: "nie jestem w temacie":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż, moim zdaniem, warto sięgnąć po ten gatunek :)
      Czasami.

      Usuń
  2. Też podczytuje Gacka ;) Trochę niepokojące to co piszesz o niezbyt wyraźnych napisach w dymkach.
    A co do pracy w bibliotece, to ja też przynoszę do domu różne historię, częściowo zbieżne z doświadczeniami Agaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uściślam - przeczytać się da wszystko, aczkolwiek ja czasem musiałam wytężać nieco wzrok, bo już nie taki super świetny jak za młodu.

      Usuń
  3. Czytam te komiksy regularnie na Pulowerku. Boskie, w większości po doczytaniu ostatniej chmurki mówię: dokładnie! bo uroki pracy w bibliotece miejskiej też znam :) No i zazdroszczę autorce umiejętności przekucia spostrzeżenia na obrazek i dialog. Twoja uwaga o złej jakości druku zaważy chyba na decyzji o kupnie książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiście indywidualna decyzja, ale mimo wszystko zachęcam do kupna.

      Usuń
  4. Dziękuję za ładną recenzję, moja droga:)
    Co do tej czytelności, to jest w tym chyba trochę racji. Mam nadzieję, że w następnym tomie uda nam się bardziej ujednolicic napisy w dymkach. Początkowo rysowało mi się na blogu trochę spontanicznie - nie przejmowałam sie formatem rysunków, ani wielkością czcionki (skąd mogłam wiedzieć, że szykuje się wydanie papierowe, ha!). Obecnie staram się trzymać tego samego formatu paska, no i powiększyłam nieco napisy. Powinno być lepiej.
    Mam nadzieję, że przerwa w blogowaniu nie potrwa długo. Młody Tadeusz od 04.01. juz po tej stronie brzucha. Mamy tu chwilowo niezłe wariatkowo w mojej poczwórnej rodzince...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc już! Moje najmocniejsze, najserdeczniejsze gratulacje :) Trzymajcie się ciepło i zdrowo!

      Usuń