piątek, 25 stycznia 2013
"www.1939.com.pl" Marcin Ciszewski - łubu dubu
W 1939 roku dostaliśmy potężnego łupnia od Niemców. Mieli przewagę liczebną, zaskoczyli nas, nasi dowódcy (niektórzy) nie stanęli na wysokości zadania - no i bach, klapa i klęska. A gdyby tak spróbować poprawić błędy?
Marcin Ciszewski spróbował. Wymyślił sobie jednostkę bojową, wyposażył w super i hiper sprzęt, postawił na czele dowódcę twardziela i pstryk - wysłał to wszystko do 1939 roku. Po okresie chwilowej dezorientacji dowódca, Jerzy Grobicki, postanawia najpierw zadać hitlerowcom bobu, a potem wrócić z podległymi mu żołnierzami w czasy im współczesne. Ani jedno, ani drugie nie jest znów takie proste, bo nieprzyjaciel nie ułatwia sprawy, odgryzając się z całych sił; powrót zaś uniemożliwia sabotażysta, nieźle zakonspirowany w jednostce, podstępna i chciwa kanalia.
Nie przepadam za powieściami alternatywnymi, czyli "co by było gdyby", ale ta mi się spodobała. Pewnie dlatego, że alternatywna nie rzuca się w oczy, a tak naprawdę to sprawnie napisana książka przygodowa. Łubu-dubu. Jest bohater zabijaka, który sprytnie Niemców to z jednego, to z drugiego boku szarpie; kumple żołnierze tak samo są chętni do bitki i szarpią też; dziewczyna (dowódca amerykańskiego oddziału marines) też nie od parady i swój kamyczek dokłada.
Jest też (a jakże) podstępny czarny charakter, szpieg, carramba, którego poczynania obserwowałam z zapartym tchem.
Polskie wojsko z 1939 roku, przesympatyczni ludzie, lotnicy, kawaleria, szarmanccy, waleczni, odważni.
Wyjątkowo sprawnie to wszystko połączono w bardzo smaczną czytelniczą potrawkę, a fakt, że można z lubością obserwować, jak Szkopy w dupę dostają, to wisienka na potrawce. Tylko żeby było jasne - danie jest na raz, żadne tam repety. Ale pokrewnej potrawki oczywiście spróbuję, już ma w czytniku.
Lektor świetny, spisał się na medal. Narracja prowadzona jest w większości pierwszoosobowo i głos Krzysztofa Banaszyka stał się dla mnie głosem pułkownika Jerzego Grobickiego.
"www.1939.com.pl" Marcin Ciszewski, czyta Krzysztof Banaszyk, Ender 2011.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O tak! Dla mnie Grobicki też mówi głosem Krzysztofa Banaszyka :)
OdpowiedzUsuńEch, powinni go również zaangażować do 1944!
UsuńJa się chyba za audiobooka wezmę, jak go znajdę, bo książkę zaczęłam czytać jakieś dwa miesiące temu i doczytać nie mogę, a w teorii mi się podoba: trochę humoru, dobry styl autora, fajni bohaterowie.
OdpowiedzUsuńJak nie wchodzi oczami, to może uszami wejdzie :)
UsuńTen cały cykl "www" ciągle mi umyka. Ale jeśli jest tak dobry jak "Mróz" tego autora (i lektora, to w końcu się wezmę w sobie i zdobędę całość.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że to tak szkaradnie wydane. Zniechęcają mnie te okładki.
Głos.
"Mrozu" nie znam, mam za to "Upał" na półce, czeka na przeczytanie.
UsuńZ serii "www" druga część już mi tak gładko nie wchodzi jak pierwsza, nie wiem, na ile rolę w tym gra lektor, a na ile pomysł fabularny, który już świeży nie jest.
Z Ciszewskiego brakuje nam tylko chyba "Upału" - ulubiony na chwilę obecną pisarz mego męża :)
OdpowiedzUsuńO, jestem przekonana, że facetom ten autor przypada do gustu :) To znaczy jego książki, no... :)
Usuń