wtorek, 11 października 2016

"Robaczki" Dominik Szcześniak


Dominika Szcześniaka spotkałam w swojej komiksowej drodze dwukrotnie. Raz jako scenarzystę "Domu żałoby", przy czytaniu której uznałam, że trzeba mieć odmienny stan świadomości, żeby to zrozumieć; drugie spotkanie, bardziej udane, było z profesorem Andrewsem.

"Robaczki" to komiks, który nie przypomina żadnego z powyższych. To zapiski z życia, tyle że obrazkowe. Momenty, jakie chcielibyśmy zatrzymać w pamięci: ważne, z dogłębnymi przemyśleniami na temat rodzicielstwa; a także te błahe, ulotne, ale tak przepełnione miłością, że aż się wylewa z kadru.
Dominik Szcześniak uczy synka Miśka tego, w co sam wierzy, mając nadzieję, że coś z tego w małej (no, coraz większej) główce zostanie. Trochę to na przekór światu, który przeważnie jest chłodny, cyniczny i egoistyczny.



Oprócz wycinków z życia ojca i syna w komiksie występuje jeszcze jedna, tajemnicza postać. Zakapturzony facet przedstawiający się jako Bruce Wayne ukryty za maską pozwala sobie na bezpardonowe, szczere wypowiedzi na temat komiksowego świata. Na początku rozdziału drugiego Bruce przyszpila recenzentów.
"Największymi ćpunami są recenzenci, wiecie? Byleby się nachapać tych nowych Batmanów, nabrać po dziesięć egzemplarzy, że niby na konkursy i dla współpracowników, a tak naprawdę... srrru, na allegro!" [1]
Dalej  wymienia kolejne grzeszki, a jest ich sporo, na koniec zaś stwierdza:
"Najgorszy jest jednak ten ich subiektywny tupet, nie? «Mnie się ten komiks podobał»... «Ja myślę, że to fajny komiks»...
A co mnie do cholery obchodzi co ty myślisz? Oddając się brandzlowaniu nad swoją osobą i głaszcząc po swojej znajomości historii Batmana, pozapominali gówniarze, że recenzja powinna być obiektywna".[2]
I z grubej rury:
"Obiektywnie, czyli nawiązując do historii gatunku i pisząc tak, że mam świadomość obcowania z tekstem człowieka obeznanego z tematem. Obiektywnie, czyli stawiając w centrum omawiany komiks, a nie własne «ja» i moje «mnie» i te wszystkie «się podobał»".[3]

Ha, panie i panowie, poruszając ten temat, dotknął autor problemu szeroko dyskutowanego na polu literatury, a zwłaszcza na prężnie rozwijającym się poletku blogosfery. Czy ma facet rację? Ależ oczywiście, jeśli chodzi o recenzję. Na blogach jednak coraz rzadziej można poczytać porządną recenzję, częściej są to opinie, wrażenia z czytania, ocena.  Nieco smutny to trend.
Ze swojej strony postaram się, by na moim blogu było niewiele tych nieuzasadnionych "mi się".

"Robaczki" to ciepły i szczery komiks, zaprawiony gdzieniegdzie kroplą goryczy. Ojcowie, przeczytajcie go! Spodoba się wam. Ja się tak prawdę mówiąc prześlizgnęłam nieco po jego głównym temacie, ale to dlatego, że Bruce mnie odciągnął. Toteż, jak będziecie czytać, nie zwracajcie na niego uwagi i skupcie się na Miśku.
Źródło: gildia.pl


---
[1] "Robaczki" Dominik Szcześniak, Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015, s.75
[2] Tamże, s. 77
[3] Tamże, s. 79

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz