czwartek, 20 października 2016
"Mooncop" Tom Gauld
Z "Mooncopem" to było tak: gdy tylko go dostałam, natychmiast wyjęłam z paczki i przeczytałam. Następnego dnia przeczytałam drugi raz, a po kilku dniach trzeci. Teraz właśnie uskuteczniam kolejną lekturę, tym razem wspólnie z siedmioletnim synem. Wcale się nie chwalę, ile to razy przeczytałam komiks, tylko daję sygnał, że to jest coś, do czego się wraca, co przyciąga. Ani chybi jakiś magnes tam zamontowali.
Oto Księżyc zamieszkały przez ludzi. Jest tu baza księżycowa z modułami mieszkalnymi, sklepem, posterunkiem policji i kopułami, pod którymi rosną nieliczne drzewa (tak naprawdę w komiksie jest narysowane tylko jedno drzewo). Wiele tu automatyki, ale i ludzie mają co robić. Zdawałoby się, że Księżyc tętni życiem.
Prawda jednak jest taka, że ta baza to pomyłka, pieśń przeszłości, pobożne życzenia kolonizacji naszego satelity. Rzeczywistość tam na Księżycu to brak perspektyw, stąd powroty kolonistów na Ziemię.
Co tam robi tytułowy bohater? Trwa z poczucia obowiązku? Lubi swoją pracę? Nie ma do czego wracać na Ziemi? Ależ skąd. Tkwi tam, bo został uwięziony w trybikach bezdusznej urzędniczej machiny.
Rety, jakie to smutne! Przepraszam, wyrwał mi się ten okrzyk nieco wbrew sobie (bo ja zwykle bardziej powściągliwa jestem), prosto z głębi trzewi. Ten smutek spadł na mnie tak nagle i znienacka, że ech. Jednocześnie wcale to nie jest aż takie smutne, bo bohater nadspodziewanie dobrze radzi sobie z pustką na Księżycu.
Prawdę mówiąc, tam jeszcze jest wiele ukryte w tym komiksie: technokracja, zawiedzione nadzieje, bezsens schematycznego myślenia - ale to już sobie odkryjcie sami, do czego serdecznie zachęcam.
"Mooncop" to dla mnie komiks roku 2016.
Rysunki są proste, spójne, klarowne. Krajobraz księżycowy nie urzeka różnorodnością (zresztą w naturze też chyba nie), postacie są maksymalnie uproszczone: owal głowy, jakaś fryzura, tułów, kończyny, na głowie bańka pleksi chroniąca przed próżnią. Dzięki temu można skupić się na historii i wyciągnąć z niej jak najwięcej. Ale wiecie, prosta kreska nie przeszkodziła mi zachwycać się uroczym pieskiem, całym zabańkowanym. I drzewkiem pod kopułą.
Janek, Bazyl - kupcie sobie ten komiks albo chociaż wypożyczcie, bo ciekawa jestem strasznie waszej opinii.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Komiksowemu za egzemplarz! A do schowka wędruje inna pozycja Toma Gaulda, muszę kiedyś sprawdzić, czy równie dobra.
"Mooncop" Tom Gauld, tłumaczenie Wojciech Szot, Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2016.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj! :)
UsuńJak tylko znajdę na półce mojej WBP, biere. Z kupnem może być gorzej, bo komiksy, to niestety nie jest tanie hobby, a ja odkładam na zbiorczego "Hugo" dla Młodszego :)
OdpowiedzUsuńW grę wchodzi także pożyczka :)
UsuńZacznę od poszukiwań w sąsiedztwie :)
Usuń